Po zwycięstwie nad Tunezją 30:28 i zwłaszcza po bardzo dobrym, choć przegranym 26:27, meczu z Hiszpanią, znów liczymy na dobry wynik polskich piłkarzy ręcznych na wielkim turnieju. We wtorek w ostatniej kolejce grupy B gramy z Brazylią. Stawką jest awans do kolejnej grupy, a w niej walka z Niemcami, Węgrami i Urugwajem o prawo występu w ćwierćfinale.
Adam Morawski: Diabeł? Dlaczego?
- No przyznam się, że średnio śledziłem hiszpańskie media. A diabłem to ja na pewno nie jestem. Po prostu cieszę się, że zagrałem dobrze, że pomogłem drużynie.
- Ha, ha! Takim jestem zawodnikiem. Gram w emocjach. Cieszę się bardzo po każdej obronie, bo każda odbita piłka mnie buduje. Wtedy się nakręcam, jeszcze lepiej motywuję. I lepiej pomagam chłopakom. Chętnie stracę głos w następnych meczach, obyśmy tylko wygrywali. Bo po Hiszpanii nie mam podwójnej radości. Jestem zadowolony ze swojego występu, ale przecież nie wygraliśmy. Trudno, to już historia, dzisiaj gramy z Brazylią i to jest teraz najważniejsze.
- Miło mi. Cieszę się, że mogę pomagać chłopakom. Po to tu z nimi jestem. Mam swoimi interwencjami sprawić, że nasza reprezentacja będzie lepsza. Chcę to samo zrobić z Brazylią. Jestem przygotowany, skoncentrowany. Mam nadzieję, że nie będę aż zmotywowany aż za bardzo, że znajdę balans.
- Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie. Wiedzieliśmy, że jesteśmy bardzo blisko, że gramy z nimi jak równy z równym. To jest cenne. A mistrzowskie imprezy charakteryzują się tym, że chwilę po meczu masz kolejny mecz i jest nowa możliwość jeszcze lepszego zaprezentowania się. I wygrania. Bo o to przede wszystkim chodzi. Jest w nas złość po Hiszpanii. I mecz z Brazylią to będzie idealna okazja, żeby złość wyładować na parkiecie.
- My znamy swoją wartość, ale wiadomo, że mocniej w siebie uwierzyliśmy w ostatnich dniach. Przed mistrzostwami w końcu zaczęliśmy wygrywać. Może przeciwnicy nie byli na najwyższym poziomie [dwa towarzyskie zwycięstwa nad Algierią, jedno nad grającą w osłabionym składzie Rosją, a później dwie wygrane nad Turcją w eliminacjach ME], ale zwycięstwa nas zbudowały. Teraz chcemy dalej zwyciężać. Wiemy już na pewno, że możemy. Oczywiście trudno będzie nam w meczu z Brazylią utrzymać taki sam poziom jak w meczu z Hiszpanią, ale najważniejsze będzie, żeby wygrać. Z Tunezją może nie zagraliśmy tak dobrze, ale było zwycięstwo. Dzisiaj też ono będzie najważniejsze.
- Na pewno też o to chodzi. Po sobie widzę, że z meczu na mecz trudno jest ciągle być na wyższym poziomie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, chcielibyśmy zagrać z Brazylią nawet lepiej niż z Hiszpanią, ale my musimy patrzeć na wszystko na spokojnie. Bez sensu byłoby narzucanie sobie presji. My się mamy cieszyć piłką ręczną, cieszyć się z tego, że jesteśmy na mistrzostwach, że gramy w reprezentacji.
- Tak. W meczu z Brazylią postaramy się zagrać jak najlepiej, ale najważniejsze jest, żebyśmy to wygrali.
- Tak, to rywale w naszym zasięgu. Wszyscy się przebudowują. Ale jeszcze nie chcę mówić o nowej grupie. Na razie musimy wykonać swoje zadanie. A jeśli uda nam się wyjść z grupy z punktami, to w kolejnych meczach znów każdy z nas da z siebie 110 procent. I wierzę, że będziemy wygrywać.
- Wtedy miałem 12 lat i zaczynałem treningi piłki ręcznej w swojej miejscowości, w Regiminie. Oglądałem mecze i sobie marzyłem, że kiedyś będę jak oni. Sławek był moim idolem. To chyba były pierwsze mistrzostwa, które oglądałem. A na treningach chciałem bronić jak Szmal, naśladować go. Wtedy wyobrażałem sobie to, co teraz przeżywam. Też chciałbym zdobywać medale. Ale trzeba do sprawy podejść spokojnie. Kadra Wenty też potrzebowała dużo czasu, żeby dojść do sukcesu. My też idziemy krok po kroku. Staramy się, żeby nasza gra była coraz lepsza. Jak będzie, to i wyniki na pewno będą.
- Staram się o tym nie myśleć, bo jeśli zaprzątalibyśmy sobie głowy sprawami covidowymi, to trudno by nam się było skupić na grze. Mamy codziennie testy, a nasza grupa raczej nie ma kontaktu z innymi zespołami.
- My w naszym hotelu mamy oddzielne pomieszczenie na posiłki tylko dla nas. Jak wychodzimy z hotelu, to na otwartej przestrzeni widzimy, że przechodzi jakaś inna reprezentacja, ale na tyle daleko, że nie mamy z nią kontaktu. Myślę, że wszystko jest w miarę dobrze zorganizowane. Nosimy maseczki i chociaż one nas na sto procent nie zabezpieczą, to staramy się za dużo o covidzie nie myśleć. Są testy, sprawdzamy się, zachowujemy zasady higieny i od momentu przylotu, od testów na lotnisku, kiedy się troszkę myślało, że co to będzie, jak wyjdzie pozytywny wynik, teraz już chyba nikt z nas nie dopuszcza myśli, że nie będzie okej.