Hiszpanie nazywają Morawskiego "Diabłem". "Takim jestem zawodnikiem. Chętnie stracę głos"

- Jest w nas złość po Hiszpanii - mówi Adam Morawski, bramkarz reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych. W 2. kolejce MŚ nasza kadra przegrała z mistrzami Europy 26:27, a hiszpańskie media pisały, że przez "Diabła Morawskiego" ich zespół cierpiał. - Chcę to samo zrobić z Brazylią, tylko teraz musimy wygrać - twierdzi Morawski. Mecz Polska - Brazylia we wtorek o godzinie 20.30. Relacja na żywo na Sport.pl

Po zwycięstwie nad Tunezją 30:28 i zwłaszcza po bardzo dobrym, choć przegranym 26:27, meczu z Hiszpanią, znów liczymy na dobry wynik polskich piłkarzy ręcznych na wielkim turnieju. We wtorek w ostatniej kolejce grupy B gramy z Brazylią. Stawką jest awans do kolejnej grupy, a w niej walka z Niemcami, Węgrami i Urugwajem o prawo występu w ćwierćfinale.

Zobacz wideo "Decyzja Bońka o zwolnieniu Brzęczka, jeśli nie ma się alternatywy, byłaby szaleństwem"

Łukasz Jachimiak: Nadal jesteś "Loczek" czy od teraz "Diabeł"?

Adam Morawski: Diabeł? Dlaczego?

Hiszpańskie media stwierdziły, że przez "Diabła Morawskiego w bramce Polski mistrzowie Europy odnieśli zwycięstwo wymęczone i naznaczone cierpieniem".

- No przyznam się, że średnio śledziłem hiszpańskie media. A diabłem to ja na pewno nie jestem. Po prostu cieszę się, że zagrałem dobrze, że pomogłem drużynie.

Słyszę, że głos masz całkiem dobry, a bałem się, że będę musiał zgadywać, co mówisz. Jak to możliwe, że nie zdarłeś strun głosowych, skoro z radości po każdej interwencji wrzeszczałeś chyba najmocniej, jak umiesz, a tych interwencji było aż 18, a może nawet aż 21, jak podają inne źródła?

- Ha, ha! Takim jestem zawodnikiem. Gram w emocjach. Cieszę się bardzo po każdej obronie, bo każda odbita piłka mnie buduje. Wtedy się nakręcam, jeszcze lepiej motywuję. I lepiej pomagam chłopakom. Chętnie stracę głos w następnych meczach, obyśmy tylko wygrywali. Bo po Hiszpanii nie mam podwójnej radości. Jestem zadowolony ze swojego występu, ale przecież nie wygraliśmy. Trudno, to już historia, dzisiaj gramy z Brazylią i to jest teraz najważniejsze.

Kiedyś w Lidze Mistrzów wybroniłeś Wiśle Płock w Danii mecz o awans do Top 16. Wtedy, z Silkeborgiem, miałeś aż 14 obron na 21 rzutów. To pewnie nadal Twój najlepszy występ, ale teraz błysnąłeś na jeszcze większej arenie, więc jest o Tobie głośniej.

- Miło mi. Cieszę się, że mogę pomagać chłopakom. Po to tu z nimi jestem. Mam swoimi interwencjami sprawić, że nasza reprezentacja będzie lepsza. Chcę to samo zrobić z Brazylią. Jestem przygotowany, skoncentrowany. Mam nadzieję, że nie będę aż zmotywowany aż za bardzo, że znajdę balans.

Domyślam się, że po Hiszpanii jest w Was i zadra, że zagraliście świetnie i byliście bardzo blisko, ale nie urwaliście wielkim faworytom chociaż punktu, i jest też poczucie własnej wartości. Bardziej Was ten mecz podbudował, mimo niedosytu?

- Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie. Wiedzieliśmy, że jesteśmy bardzo blisko, że gramy z nimi jak równy z równym. To jest cenne. A mistrzowskie imprezy charakteryzują się tym, że chwilę po meczu masz kolejny mecz i jest nowa możliwość jeszcze lepszego zaprezentowania się. I wygrania. Bo o to przede wszystkim chodzi. Jest w nas złość po Hiszpanii. I mecz z Brazylią to będzie idealna okazja, żeby złość wyładować na parkiecie.

Trener Patryk Rombel na pewno już przed Hiszpanią mówił Wam, że możecie wygrać z każdym, ale pewnie mocniej mu uwierzyliście, kiedy powiedział to znów po tym meczu?

- My znamy swoją wartość, ale wiadomo, że mocniej w siebie uwierzyliśmy w ostatnich dniach. Przed mistrzostwami w końcu zaczęliśmy wygrywać. Może przeciwnicy nie byli na najwyższym poziomie [dwa towarzyskie zwycięstwa nad Algierią, jedno nad grającą w osłabionym składzie Rosją, a później dwie wygrane nad Turcją w eliminacjach ME], ale zwycięstwa nas zbudowały. Teraz chcemy dalej zwyciężać. Wiemy już na pewno, że możemy. Oczywiście trudno będzie nam w meczu z Brazylią utrzymać taki sam poziom jak w meczu z Hiszpanią, ale najważniejsze będzie, żeby wygrać. Z Tunezją może nie zagraliśmy tak dobrze, ale było zwycięstwo. Dzisiaj też ono będzie najważniejsze.

Dlaczego uważasz, że trudno będzie zagrać przeciw Brazylii na takim poziomie, na jaki weszliście przeciw Hiszpanii? Bo wtedy nie mieliście presji, nikt na Was nie stawiał, a dziś Polska na Wasz mecz czeka?

- Na pewno też o to chodzi. Po sobie widzę, że z meczu na mecz trudno jest ciągle być na wyższym poziomie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, chcielibyśmy zagrać z Brazylią nawet lepiej niż z Hiszpanią, ale my musimy patrzeć na wszystko na spokojnie. Bez sensu byłoby narzucanie sobie presji. My się mamy cieszyć piłką ręczną, cieszyć się z tego, że jesteśmy na mistrzostwach, że gramy w reprezentacji.

Chodzi o to, że jesteście jeszcze niedoświadczoną drużyną, jedną z młodszych w tych mistrzostwach, i po prostu nie macie stabilizacji na najwyższym poziomie?

- Tak. W meczu z Brazylią postaramy się zagrać jak najlepiej, ale najważniejsze jest, żebyśmy to wygrali.

Jeśli wygracie i do kolejnej grupy awansujecie z dwoma punktami, to tam chyba będziecie w stanie walczyć z Niemcami i Węgrami o awans do ćwierćfinału?

- Tak, to rywale w naszym zasięgu. Wszyscy się przebudowują. Ale jeszcze nie chcę mówić o nowej grupie. Na razie musimy wykonać swoje zadanie. A jeśli uda nam się wyjść z grupy z punktami, to w kolejnych meczach znów każdy z nas da z siebie 110 procent. I wierzę, że będziemy wygrywać.

Co robiłeś w 2007 roku, gdy nasza kadra niespodziewanie zdobyła srebrny medal MŚ, a Sławomir Szmal, Twój obecny trener w reprezentacji, dokonywał cudów w bramce?

- Wtedy miałem 12 lat i zaczynałem treningi piłki ręcznej w swojej miejscowości, w Regiminie. Oglądałem mecze i sobie marzyłem, że kiedyś będę jak oni. Sławek był moim idolem. To chyba były pierwsze mistrzostwa, które oglądałem. A na treningach chciałem bronić jak Szmal, naśladować go. Wtedy wyobrażałem sobie to, co teraz przeżywam. Też chciałbym zdobywać medale. Ale trzeba do sprawy podejść spokojnie. Kadra Wenty też potrzebowała dużo czasu, żeby dojść do sukcesu. My też idziemy krok po kroku. Staramy się, żeby nasza gra była coraz lepsza. Jak będzie, to i wyniki na pewno będą.

Na koniec pomówmy o antycovidowej pseudobańce, w której mieszkacie. Jest aż tak źle, jak informują Norwegowie, Duńczycy, Szwedzi czy Niemcy?

- Staram się o tym nie myśleć, bo jeśli zaprzątalibyśmy sobie głowy sprawami covidowymi, to trudno by nam się było skupić na grze. Mamy codziennie testy, a nasza grupa raczej nie ma kontaktu z innymi zespołami.

Nie jest tak, że na posiłkach się spotykacie? Nie jest ciasno, tłoczno?

- My w naszym hotelu mamy oddzielne pomieszczenie na posiłki tylko dla nas. Jak wychodzimy z hotelu, to na otwartej przestrzeni widzimy, że przechodzi jakaś inna reprezentacja, ale na tyle daleko, że nie mamy z nią kontaktu. Myślę, że wszystko jest w miarę dobrze zorganizowane. Nosimy maseczki i chociaż one nas na sto procent nie zabezpieczą, to staramy się za dużo o covidzie nie myśleć. Są testy, sprawdzamy się, zachowujemy zasady higieny i od momentu przylotu, od testów na lotnisku, kiedy się troszkę myślało, że co to będzie, jak wyjdzie pozytywny wynik, teraz już chyba nikt z nas nie dopuszcza myśli, że nie będzie okej.

Więcej o: