Polacy w pierwszym meczu na mundialu wyszli w składzie: Piotr Wyszomirski w bramce, na skrzydłach Arkadiusz Moryto i Przemysław Krajewski, na rozegraniu Tomasz Gębala, Michał Olejniczak i Rafał Przybylski, a na kole Maciej Gębala. I co ciekawe przez pierwszy kwadrans grali bez żadnych zmian do obrony. Niestety gra w tej formacji pozostawiała wiele do życzenia. Rywale zbyt łatwo znajdowali kołowego, lub zaskakiwali rzutami z drugiej linii przy biernej postawie naszych zawodników.
Na szczęście dobrze grała ofensywa, którą nieźle kierował młodziutki, zaledwie 19-letni Michał Olejniczak. Zawodnik Łomży Vive Kielce do przerwy zdobył gola, miał trzy asysty, ale też dwie straty. Po jednej z nich i dwóch trafieniach z rzędu do pustej bramki Tunezyjczyków przegrywaliśmy już 5:9. Patryk Rombel mówił na czasie: Gramy za szybko, po co się spieszymy?
Jego podopieczni wzięli sobie te słowa do serca i zaczęli grać dokładniej. Jeszcze w 19. minucie było 9:13. Wtedy pojawił się lepszy moment polskiej obrony. Przechwyty mieli Maciej Majdziński, Tomasz Gębala, jego brat Maciej, a w kontrach trafiali Krajewski i Moryto (aż sześć bramek tego zawodnika do przerwy przy 100 proc. skuteczności!). W efekcie tuż przed przerwą nawet wyszliśmy na prowadzenie.
Od razu po końcowym gwizdku pierwszej połowy Sławomir Szmal, drugi trener kadry rozmawiał z duetem bramkarzy: Piotrem Wyszomirskim i Adamem Morawskim. Nic dziwnego, bo obaj w sumie odbili zaledwie dwa rzuty. Na szczęście dla nich po zmianie stron zdecydowanie poprawiła się gra naszej drużyny w obronie. Rywale już nie mieli tyle miejsca i dobrych pozycji rzutowych. A w ofensywie wciąż mogła podobać się współpraca z kołem i nie mylił się Arkadiusz Moryto. Po jego dziesiątym golu w meczu kwadrans przed końcem było już 25:22.
Rywale potrafili jednak wrócić do gry i szybko zmniejszyli straty do jednej bramki. Wtedy jednak w ofensywie pokazał się Tomasz Gębala. Najpierw wywalczył rzut karny, a po chwili zdobył piękną bramkę w okienko i Polacy znów prowadzili trzema golami.
W końcówce nie obyło się jednak bez nerwów. Po fatalnym podaniu wprost w ręce rywali Rafała Przybylskiego, Tunezyjczycy trafili do pustej bramki i było tylko 27:28. Wtedy po raz pierwszy w meczu do siatki trafił Michał Daszek, który chwilę wcześniej zastąpił na prawym skrzydle Moryto. W odpowiedzi rywale zgubili piłkę, a wynik ustalił Przybylski.
W drugim meczu fazy grupowej biało-czerwoni w niedzielę zmierzą się z Hiszpanią, która w piątek sensacyjnie zremisowała z mocno osłabioną Brazylią 29:29. Początek spotkania o godz. 20.30.
Tunezja: Maggaiz, Harbaoui – Sanai 9, Darmoul 6, Jaballah 5, Rzig 2, Maaref 2, Toumi 1, Haj 1, Zaied 1, Youssef 1, Ghali, Majdoub, Fekih, Bacha, Soussi, Jbeli, Soussi, Jaziri, Abdallah, Abdallah
Polska: Wyszomirski, Morawski - Moryto 11, Krajewski 5, M. Gębala 4, Sićko 3, Przybylski 3, Daszek 1, T. Gębala 1, Olejniczak 1, Pilitowski 1, Dawydzik, Czuwara, Majdziński, Chrapkowski.