- Nie chodzi nam o to, żeby grać o Puchar Prezydenta, bo już taki jeden mamy, sprzed czterech lat. Teraz musimy zdobyć coś więcej. Będziemy się kierowali ku samemu szczytowi - zapowiada Tomasz Gębala w rozmowie z youtube'owym kanałem Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Natomiast trener Patryk Rombel mówi tak: "Nie chcę zawiesić poprzeczki ani za nisko, ani za wysoko".
Co Polska może ugrać na mistrzostwach, na które dostała się dzięki dzikiej karcie (eliminacje zostały odwołane przez COVID i kwalifikacje przyznawano najlepszym ekipom z ostatnich mistrzostw poszczególnych kontynentów, więc pierwotnie się nie załapaliśmy, bo na ME 2020 zajęliśmy dopiero 21. miejsce)?
Patryk Rombel prowadzi kadrę już prawie dwa lata. Z 22 oficjalnych meczów wygrał tylko siedem. - Przez ostatnie dwa lata nie udało nam się wygrać zbyt wielu meczów, a teraz w dwa tygodnie wygraliśmy pięć - doprecyzowuje Arkadiusz Moryto.
To ostatnia seria kadry. Zachwycać się nie ma czym. Z Algierią pierwszy z trzech towarzyskich meczów przegraliśmy (23:26), natomiast w wygranych musieliśmy ostro walczyć. A to raczej słabsza drużyna niż Tunezja, z którą zagramy w piątek w pierwszej kolejce MŚ. Zwycięstwo nad Rosją wygląda nieźle, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że rywal nie wystąpił w najmocniejszym składzie. Natomiast dwumecz z Turkami w eliminacjach ME był najłatwiejszym, jaki nas w tych eliminacjach czeka.
- Ale mimo wszystko warto te nasze zwycięstwa docenić, bo długo nam ich brakowało. A teraz kilka meczów wygraliśmy i atmosfera w drużynie stała się jeszcze lepsza. Naprawdę dzieje się coś dobrego - mówi w rozmowie ze Sport.pl Sławomir Szmal.
Były kapitan kadry i jeden z najlepszych bramkarzy świata podkreśla, że siłą Polski staje się zespołowość. Nie tylko na boisku. - My już jesteśmy ze sobą długo, prawie miesiąc z krótką przerwą na święta [mecze towarzyskie graliśmy 21 i 22 grudnia, a następne już 28 i 29 grudnia]. Obawialiśmy się, jak będzie, bo jak za długo przesiadujesz razem, to może dochodzić do zgrzytów - mówi szczerze asystent głównego trenera. - Widzimy, że chłopaki się dobrze czują razem, że jeden drugiego motywuje do ciężkiej pracy, a później razem potrafią odpoczywać. Przez to, że wobec pandemii nie można było z hotelu wyskoczyć nawet na kawę, integracja okazała się jeszcze lepsza. Pewnie, że bywały trudniejsze momenty, ale drużyna cały czas działała, jedni drugich wspierali. I tak samo ma być na boisku - opowiada Szmal.
Przed wylotem do Egiptu kadra mocno trenowała i relaksowała się w specjalnie przygotowanej sali m.in. z dartem i piłkarzykami. - Chodziło o to, żeby łatwiej nam wszystkim było przetrwać, mieć odskocznię od piłki ręcznej. Było trochę okazji, żeby się powygłupiać, pośmiać - tłumaczy Szmal.
Czy w Egipcie nasza drużyna pokaże, że i podniosła umiejętności, i złapała trochę luzu? - Teraz zaczyna się zabawa, teraz się zaczyna to, co jest najfajniejsze w życiu sportowca, czyli duża impreza. Jest radość, że możemy zagrać na takim turnieju - mówi Tomasz Gębala.
Mający aż 212 cm rudowłosy rozgrywający gra na lewej stronie. Jak kiedyś Karol Bielecki. Na razie łączą ich postura i kolor włosów. Bielecki na MŚ zdobył srebrny (w 2007 roku) i dwa brązowe medale (2009 i 2015), a Gębala tylko wspomniany już przez niego Puchar Prezydenta.
W 2017 roku na MŚ we Francji odpadliśmy już w fazie grupowej i dalej graliśmy tylko o miejsca 17-24. Teraz w Egipcie są aż 32 reprezentacje. Polski mogło zabraknąć. Po tym jak nie awansowała na ME 2018 i MŚ 2019 oraz po słabych ME 2020 (21. miejsce) uratowała nas dzika karta. Mogłoby jej nie być, gdybyśmy nie byli - wspólnie ze Szwecją - organizatorami następnego mundialu.
Nasz występ uznano za potrzebny do promowania dyscypliny w kraju. Ale trudno o to bez transmisji telewizyjnych. A poziom kadry był ostatnio taki, że żadna z naszych stacji nie zdecydowała się kupić praw do egipskiego mundialu (mecze można oglądać w serwisie internetowym YouTube na kanale "IHF - Competitions").
Polscy szczypiorniści jeszcze na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro zajęli czwarte miejsce, ale później tak obniżyli poziom, że potrafili przegrać z Izraelem czy zremisować z Kosowem. Dlatego teraz, nawet mimo pozytywnych sygnałów płynących od sztabu i zawodników, nie możemy nastawiać się na sukces. W grupie B z Tunezją (mecz z nią w piątek o godzinie 20.30), Hiszpanią (niedziela, 20.30) i Brazylią (wtorek, 20.30) będziemy walczyć po prostu o awans do następnej grupy (z trzema najlepszymi zespołami grupy A, w której grają Niemcy, Węgry, Urugwaj i Wyspy Zielonego Przylądka). Gdybyśmy przegrali wszystkie mecze, znów czekałaby nas gra o Puchar Prezydenta, czyli walka w gronie najsłabszych o 25. miejsce.
- Jeżeli chcemy się liczyć, to z takimi zespołami jak Tunezja i Brazylia musimy wygrywać, a z Hiszpanią musimy walczyć - odważnie mówi Tomasz Gębala.
- Jak pamiętasz, do każdego rywala zawsze podchodziłem z szacunkiem. Teraz też każdego przeciwnika traktujemy tak, jakbyśmy z nim grali wielki finał - mówi z kolei Szmal. A Rombel mówi tak: "To bardzo wymagająca grupa, jedna z trzech najtrudniejszych. Zaczynamy od bardzo niewygodnego rywala. Tunezja jest mocniejsza od Algierii i Turcji. Ale te mecze nas przygotowały. Musimy być skoncentrowani i musimy wykonać nasz plan w większym stopniu, niż to zrobiliśmy w meczach z Turkami".
Nasi zawodnicy podkreślają, że są gotowi zagrać lepiej niż w ostatnich, wreszcie wygranych meczach. A gotowość wszystkich potwierdzają testy na covid. U nas wirus nie pozwolił pojechać na MŚ tylko Kamilowi Syprzakowi. U rywali problemy są większe. Tunezja zagra bez swej największej gwiazdy, Amine'a Bannoura, u Brazylijczyków chorują Thiagus Petrus, trener Marcus Oliveira i w sumie aż pięciu z siedmiu ludzi ze sztabu szkoleniowego.
Poza polską grupą sytuacja jest jeszcze gorsza. Przez covid z turnieju wycofały się Czechy i USA (ich miejsca zajęły Macedonia Północna i Szwajcaria), a Korea Południowa przysłała drużynę młodzieżową.
Wszyscy uczestnicy mistrzostw mają być testowani codziennie i chyba trzeba się spodziewać wielu pozytywnych wynik. Tak przynajmniej wynika z relacji Norwegów. - Do tej pory wszystko jest parodią i Dzikim Zachodem. Ludzie masowo wchodzą do hoteli i wychodzą, wszystkie drużyny jedzą razem. Nie wiem, czy to miejsce możemy nazywać bańką, w której mieliśmy się znajdować dla naszego bezpieczeństwa. Jesteśmy w szoku - mówił Sander Sagosen.
Reprezentacje Norwegii, Szwecji, Danii, Niemiec oraz Austrii wysłały list do władz IHF z prośbą o kontrolę bezpieczeństwa w miejscach, gdzie przebywają zawodnicy oraz gdzie rozgrywane będą mecze.
Polacy nie chcą mówić ani o testach, ani o decyzjach światowej federacji, która najpierw dążyła do tego, by na trybuny byli wpuszczani kibice, a w końcu - wobec protestów - się z tego wycofała.
- Patrzymy tylko na siebie. Myślimy tylko o tym, żeby pokazać to, co wypracowaliśmy - mówi Szmal. - Wiara w siebie, mocna obrona i scalenie się: to nasze atuty. - Jesteśmy fajną drużyną, dogadujemy się bardzo dobrze nie tylko na boisku, ale i poza nim. Jest w środku drużyny team spirit i to jest bardzo ważne, bo na boisku będziemy skakać za siebie w ogień - obiecuje Moryto.