Polscy piłkarze ręczni zaczynają MŚ, na które nie awansowali i których nikt nie pokaże. "Dzieje się coś dobrego"

Przez prawie dwa lata wygrali tylko dwa z 16 meczów, a przez ostatnie dwa tygodnie aż pięć z sześciu. Polscy piłkarze ręczni na mistrzostwach świata w Egipcie grają z dziką kartą, a transmisji ich meczów nie wykupiła żadna telewizja. Czy wstaną z kolan? - Naprawdę dzieje się coś dobrego - mówi nam drugi trener kadry, a niedawno czołowy bramkarz świata Sławomir Szmal. W piątek o 20:30 mecz z Tunezją. Relacja na żywo na Sport.pl.

- Nie chodzi nam o to, żeby grać o Puchar Prezydenta, bo już taki jeden mamy, sprzed czterech lat. Teraz musimy zdobyć coś więcej. Będziemy się kierowali ku samemu szczytowi - zapowiada Tomasz Gębala w rozmowie z youtube'owym kanałem Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Natomiast trener Patryk Rombel mówi tak: "Nie chcę zawiesić poprzeczki ani za nisko, ani za wysoko".

Zobacz wideo Drągowski już przerósł Fiorentinę. "Bliżej mu do Buffona niż Szczęsnemu"

Co Polska może ugrać na mistrzostwach, na które dostała się dzięki dzikiej karcie (eliminacje zostały odwołane przez COVID i kwalifikacje przyznawano najlepszym ekipom z ostatnich mistrzostw poszczególnych kontynentów, więc pierwotnie się nie załapaliśmy, bo na ME 2020 zajęliśmy dopiero 21. miejsce)?

W dwa tygodnie wygrali więcej niż w dwa lata

Patryk Rombel prowadzi kadrę już prawie dwa lata. Z 22 oficjalnych meczów wygrał tylko siedem. - Przez ostatnie dwa lata nie udało nam się wygrać zbyt wielu meczów, a teraz w dwa tygodnie wygraliśmy pięć - doprecyzowuje Arkadiusz Moryto.

  • 26:24 z Algierią
  • 24:21 z Algierią
  • 25:23 z Rosją
  • 29:24 z Turcją
  • 35:24 z Turcją

To ostatnia seria kadry. Zachwycać się nie ma czym. Z Algierią pierwszy z trzech towarzyskich meczów przegraliśmy (23:26), natomiast w wygranych musieliśmy ostro walczyć. A to raczej słabsza drużyna niż Tunezja, z którą zagramy w piątek w pierwszej kolejce MŚ. Zwycięstwo nad Rosją wygląda nieźle, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że rywal nie wystąpił w najmocniejszym składzie. Natomiast dwumecz z Turkami w eliminacjach ME był najłatwiejszym, jaki nas w tych eliminacjach czeka.

- Ale mimo wszystko warto te nasze zwycięstwa docenić, bo długo nam ich brakowało. A teraz kilka meczów wygraliśmy i atmosfera w drużynie stała się jeszcze lepsza. Naprawdę dzieje się coś dobrego - mówi w rozmowie ze Sport.pl Sławomir Szmal.

Dart i piłkarzyki sposobem na sukces?

Były kapitan kadry i jeden z najlepszych bramkarzy świata podkreśla, że siłą Polski staje się zespołowość. Nie tylko na boisku. - My już jesteśmy ze sobą długo, prawie miesiąc z krótką przerwą na święta [mecze towarzyskie graliśmy 21 i 22 grudnia, a następne już 28 i 29 grudnia]. Obawialiśmy się, jak będzie, bo jak za długo przesiadujesz razem, to może dochodzić do zgrzytów - mówi szczerze asystent głównego trenera. - Widzimy, że chłopaki się dobrze czują razem, że jeden drugiego motywuje do ciężkiej pracy, a później razem potrafią odpoczywać. Przez to, że wobec pandemii nie można było z hotelu wyskoczyć nawet na kawę, integracja okazała się jeszcze lepsza. Pewnie, że bywały trudniejsze momenty, ale drużyna cały czas działała, jedni drugich wspierali. I tak samo ma być na boisku - opowiada Szmal.

Przed wylotem do Egiptu kadra mocno trenowała i relaksowała się w specjalnie przygotowanej sali m.in. z dartem i piłkarzykami. - Chodziło o to, żeby łatwiej nam wszystkim było przetrwać, mieć odskocznię od piłki ręcznej. Było trochę okazji, żeby się powygłupiać, pośmiać - tłumaczy Szmal.

Celem Niemcy, a nie Wyspy Zielonego Przylądka

Czy w Egipcie nasza drużyna pokaże, że i podniosła umiejętności, i złapała trochę luzu? - Teraz zaczyna się zabawa, teraz się zaczyna to, co jest najfajniejsze w życiu sportowca, czyli duża impreza. Jest radość, że możemy zagrać na takim turnieju - mówi Tomasz Gębala.

Mający aż 212 cm rudowłosy rozgrywający gra na lewej stronie. Jak kiedyś Karol Bielecki. Na razie łączą ich postura i kolor włosów. Bielecki na MŚ zdobył srebrny (w 2007 roku) i dwa brązowe medale (2009 i 2015), a Gębala tylko wspomniany już przez niego Puchar Prezydenta.

W 2017 roku na MŚ we Francji odpadliśmy już w fazie grupowej i dalej graliśmy tylko o miejsca 17-24. Teraz w Egipcie są aż 32 reprezentacje. Polski mogło zabraknąć. Po tym jak nie awansowała na ME 2018 i MŚ 2019 oraz po słabych ME 2020 (21. miejsce) uratowała nas dzika karta. Mogłoby jej nie być, gdybyśmy nie byli - wspólnie ze Szwecją - organizatorami następnego mundialu.

Nasz występ uznano za potrzebny do promowania dyscypliny w kraju. Ale trudno o to bez transmisji telewizyjnych. A poziom kadry był ostatnio taki, że żadna z naszych stacji nie zdecydowała się kupić praw do egipskiego mundialu (mecze można oglądać w serwisie internetowym YouTube na kanale "IHF - Competitions").

Polscy szczypiorniści jeszcze na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro zajęli czwarte miejsce, ale później tak obniżyli poziom, że potrafili przegrać z Izraelem czy zremisować z Kosowem. Dlatego teraz, nawet mimo pozytywnych sygnałów płynących od sztabu i zawodników, nie możemy nastawiać się na sukces. W grupie B z Tunezją (mecz z nią w piątek o godzinie 20.30), Hiszpanią (niedziela, 20.30) i Brazylią (wtorek, 20.30) będziemy walczyć po prostu o awans do następnej grupy (z trzema najlepszymi zespołami grupy A, w której grają Niemcy, Węgry, Urugwaj i Wyspy Zielonego Przylądka). Gdybyśmy przegrali wszystkie mecze, znów czekałaby nas gra o Puchar Prezydenta, czyli walka w gronie najsłabszych o 25. miejsce.

Co musimy

- Jeżeli chcemy się liczyć, to z takimi zespołami jak Tunezja i Brazylia musimy wygrywać, a z Hiszpanią musimy walczyć - odważnie mówi Tomasz Gębala.

- Jak pamiętasz, do każdego rywala zawsze podchodziłem z szacunkiem. Teraz też każdego przeciwnika traktujemy tak, jakbyśmy z nim grali wielki finał - mówi z kolei Szmal. A Rombel mówi tak: "To bardzo wymagająca grupa, jedna z trzech najtrudniejszych. Zaczynamy od bardzo niewygodnego rywala. Tunezja jest mocniejsza od Algierii i Turcji. Ale te mecze nas przygotowały. Musimy być skoncentrowani i musimy wykonać nasz plan w większym stopniu, niż to zrobiliśmy w meczach z Turkami".

Covidowa parodia. Drużyny rezygnują i protestują

Nasi zawodnicy podkreślają, że są gotowi zagrać lepiej niż w ostatnich, wreszcie wygranych meczach. A gotowość wszystkich potwierdzają testy na covid. U nas wirus nie pozwolił pojechać na MŚ tylko Kamilowi Syprzakowi. U rywali problemy są większe. Tunezja zagra bez swej największej gwiazdy, Amine'a Bannoura, u Brazylijczyków chorują Thiagus Petrus, trener Marcus Oliveira i w sumie aż pięciu z siedmiu ludzi ze sztabu szkoleniowego.

Poza polską grupą sytuacja jest jeszcze gorsza. Przez covid z turnieju wycofały się Czechy i USA (ich miejsca zajęły Macedonia Północna i Szwajcaria), a Korea Południowa przysłała drużynę młodzieżową.

Wszyscy uczestnicy mistrzostw mają być testowani codziennie i chyba trzeba się spodziewać wielu pozytywnych wynik. Tak przynajmniej wynika z relacji Norwegów. - Do tej pory wszystko jest parodią i Dzikim Zachodem. Ludzie masowo wchodzą do hoteli i wychodzą, wszystkie drużyny jedzą razem. Nie wiem, czy to miejsce możemy nazywać bańką, w której mieliśmy się znajdować dla naszego bezpieczeństwa. Jesteśmy w szoku - mówił Sander Sagosen.

Reprezentacje Norwegii, Szwecji, Danii, Niemiec oraz Austrii wysłały list do władz IHF z prośbą o kontrolę bezpieczeństwa w miejscach, gdzie przebywają zawodnicy oraz gdzie rozgrywane będą mecze.

Polacy obiecują skakać w ogień

Polacy nie chcą mówić ani o testach, ani o decyzjach światowej federacji, która najpierw dążyła do tego, by na trybuny byli wpuszczani kibice, a w końcu - wobec protestów - się z tego wycofała.

- Patrzymy tylko na siebie. Myślimy tylko o tym, żeby pokazać to, co wypracowaliśmy - mówi Szmal. - Wiara w siebie, mocna obrona i scalenie się: to nasze atuty. - Jesteśmy fajną drużyną, dogadujemy się bardzo dobrze nie tylko na boisku, ale i poza nim. Jest w środku drużyny team spirit i to jest bardzo ważne, bo na boisku będziemy skakać za siebie w ogień - obiecuje Moryto.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.