Piłka ręczna. Czy Dujszebajew nie będzie za drogi dla Polski? "Bardziej niż o pieniądze chodzi o prestiż"

Czy Michael Biegler był trenerem tanim? - I tak, i nie - mówi dyrektor sportowy Związku Piłki Ręcznej w Polsce, Jerzy Eliasz. Ile federacja może płacić jego następcy? Czy Tałant Dujszebajew, który uchodzi za głównego faworyta, nie okaże się za drogi? Do 17 lutego trwa konkurs na stanowisko szkoleniowca męskiej reprezentacji Polski. Zwycięzcę poznamy pod koniec miesiąca

Łukasz Jachimiak: Od Zygfryda Kuchty wiem, że jest duże zainteresowanie konkursem na trenera męskiej reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych, ale wiceprezes ZPRP po szczegóły odesłał mnie do Pana. Ile zgłoszeń już dostaliście?

Jerzy Eliasz, dyrektor sportowy Związku Piłki Ręcznej w Polsce: Na razie odbieram tylko maile od ludzi anonimowych w świecie sportu, za to z bardzo ciekawymi propozycjami. Np. "znam język migowy, mógłbym dzięki niemu porozumiewać się z zawodnikami nie tylko na przerwach, ale też w trakcie meczu". Poczty jeszcze nie zbieram, zgłoszenia czekają w sekretariacie. Miałem trochę zapytań czy deklaracji telefonicznych i mailowych. Dostawałem sygnały, głównie od polskich trenerów, że będą aplikować. Od trenerów zagranicznych więcej jest pytań. O wymogi. Wtedy odsyłam na naszą stronę internetową, gdzie ogłosiliśmy wszystkie warunki konkursu. Zgłoszenia można wysyłać do 17 lutego. To jest środa, do piątku, czyli do 19 lutego, zaczekamy na wszystkie oferty, które zostaną wysłane w ostatniej chwili, bo wiążąca jest data stempla pocztowego. Dlatego posiedzenie komisji, która dokona wyboru trenera, planujemy na 22 lutego [od prezesa Kuchty wiemy, że w skład komisji ma wejść pięć osób - poza nim i dyrektorem Eliaszem jeszcze trzej przedstawiciele zarządu ZPRP]. Dopiero wtedy będziemy otwierać koperty i zapoznawać się z ofertami.

Kandydat uznawany za faworyta, czyli Tałant Dujszebajew, zgłaszał się do pana?

- Nie odzywał się, poza przeciekami medialnymi, że będzie kandydował nie mamy na ten temat żadnych informacji. Musimy czekać.

Kandydat numer dwa, czyli Piotr Przybecki, potwierdzał, że się zgłosi?

- Też nie. Ale wiele razy mieliśmy okazję rozmawiać, to przecież mój były zawodnik. Myślę, że on złoży aplikację. Szkoda by było, gdyby tego nie zrobił. Wysoko go ceniłem jako zawodnika, teraz cenię go jako szkoleniowca, uważam go też za bardzo dobrego człowieka. Spełnia wszystkie kryteria. Wybija się jako młody szkoleniowiec, to postać bardzo interesująca i perspektywiczna.

Jemu pewnie łatwiej niż Dujszebajewowi byłoby zrezygnować z pracy w klubie. Tylko czy dla związku byłby to problem, gdyby nowy trener kadry chciał tę funkcję łączyć z pracą w klubie?

- Zasadniczo uważam, że to przeszkadza. Trener powinien w pełni koncentrować się na pracy z reprezentacją, poświęcać jej mnóstwo czasu, współpracować ze związkiem głębiej, dbać o szkolenie również młodszych grup. To ujęliśmy w wymogach, bo chcemy, żeby nowy trener naprawdę się włączył. On ma pomóc wprowadzić taki system grania, który będzie jednolity od naszej najmłodszej reprezentacji do seniorskiej. Ale teraz jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji [już na początku kwietnia walczymy w kwalifikacjach o igrzyska w Rio], więc nie możemy wybrzydzać. Jest środek sezonu, jeśli zaznaczylibyśmy, że chcemy trenera, który będzie pracował tylko z naszą reprezentacją, to tak naprawdę szukalibyśmy wśród bezrobotnych, czyli raczej nie wśród najlepszych, bo najlepsi nie mają problemu ze znalezieniem zatrudnienia. Na to nie możemy sobie pozwolić. Nie możemy też oczekiwać, że ten, kogo wybierzemy w środku sezonu zerwie kontrakt z klubem. Przecież to niemożliwe.

O Bieglerze mówiło się, że to trener niedrogi. Czy ZPRP ma pieniądze na szkoleniowca droższego, czy pieniądze mogą się okazać przeszkodą nie do przeskoczenia przy próbie podpisania umowy np. z Dujszebajewem?

- Nie umiem powiedzieć, na ile trener Biegler był niedrogi, bo znam trenerów, którzy zarabiają od niego i mniej, i takich, którzy dostają więcej. Natomiast myślę, że dla trenera, który pracuje w klubie pieniądze za pracę z reprezentacją nie mają wielkiego znaczenia. Tu bardziej niż o pieniądze chodzi o prestiż.

Związek wolałby trenera, który pracuje tylko z kadrą, ale Bieglerowi w końcu pozwolił prowadzić klub. Zgoda na jego pracę w Hamburgu wynikała jednak z tego, że był niedrogi i trzeba było pozwolić mu dorobić gdzie indziej?

- I tak, i nie. W tym roku kończył mu się kontrakt z nami. Dzięki nam się wypromował, życiową szansę wykorzystał na tyle, że dostał propozycję z Hamburga. Musieliśmy pamiętać, że jeśli nie pozwolimy mu z tej oferty skorzystać, to pozamykamy człowiekowi możliwość pracy, nie wiedząc, co sami będziemy mogli mu niedługo zaoferować. Tu bardzo ważny był czynnik ludzki, on takiej propozycji mógł już więcej nie dostać. A jego deklaracja była jasna, nawet w wyniku trójstronnych rozmów zapisano to w specjalnym porozumieniu - klub nie stał się pierwszym miejscem pracy trenera Bieglera, wciąż pozostawał nim związek. To dobrze działało. Na tyle, że kiedy w grudniu zaczęliśmy przygotowania do mistrzostw Europy, to trener był z reprezentacją na zgrupowaniu, a nie z klubem.

Inna sprawa, że to zgrupowanie miało być zorganizowane w Niemczech i opłacone przez Hamburg.

- Otrzymywaliśmy niepokojące sygnały dotyczące sytuacji finansowej Hamburga. Byłem z przedstawicielami klubu w sformalizowanej łączności, przesyłaliśmy sobie pisma, maile, w końcu zaproponowałem, że realizację tej części naszego porozumienia odłożymy na inny czas. Mieliśmy mistrzostwa Europy u siebie, chcieliśmy mieć pewność, że w przygotowaniach wszystko będzie dopilnowane w każdym szczególe, nie chcieliśmy się zastanawiać czy ktoś w Hamburgu nie zostanie zwolniony z pracy w wyniku cięcia kosztów, a przez to coś straci nasza kadra, bo ktoś, kto miał się nią zająć nagle przestanie pracować. Wolałem, żeby sztab wraz z zawodnikami miał całkowity spokój, żeby nikt się nie denerwował tym, co się ewentualnie może zdarzyć.

Na ile was stać? Jest możliwe, że do konkursu zgłasza się idealny kandydat - niech będzie, że to Dujszebajew - zgadzacie się we wszystkich punktach, ale kwestią nie do przeskoczenia jest to, że on chce powiedzmy 20 tys. euro miesięcznie?

- Takich żądań na pewno nie jesteśmy w stanie spełnić. To zdecydowanie przerasta nasze możliwości. Chyba że w grę weszłaby kwestia sponsoringu.

Jak kiedyś w piłce nożnej w przypadku Leo Beenhakkera?

- Gdyby się zgłosił sponsor, który powiedziałby, że trenera bierze na siebie, to bylibyśmy w komfortowej sytuacji. Natomiast sprawa jest jasna, jeśli chodzi o pieniądze budżetowe. Możemy zapłacić trenerowi do 8,5 tys. złotych brutto miesięcznie.

Tyle z pieniędzy publicznych, ministerialnych, ale przecież nawet trener Biegler nie zarabiał dwóch tysięcy euro miesięcznie (nieoficjalnie wiadomo, że dostawał pięć tysięcy euro).

- O szczegółach nie mówmy, bo kontrakt trenera nie jest sprawą powszechną, ale oczywiście związek może dopłacać trenerowi i robi to.

Poza stałą kwotą również w formie nagród za dobre wyniki?

- Tak, system nagród zawsze wchodzi w grę. Tu pomagają nam sponsorzy, partycypują w kosztach nagród.

Ile kadra dostała za ostatni duży sukces, czyli brąz MŚ 2015?

- Dzięki wsparciu PGNiG to było pół miliona złotych. Nagrodę dostała też kadra kobiet za czwarte miejsce w grudniowych mistrzostwach świata, bo ustaliliśmy, że zapłacimy nie tylko za medal, ale też za awans do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Podtrzymanie nadziei, że nasze kobiety po raz pierwszy w historii zagrają w turnieju olimpijskim, wyceniliśmy na 250 tys. złotych. W podział kwoty wewnątrz drużyny zarząd związku nie ingerował.

Kadra męska dostaje podobne nagrody, czy jednak wyższe z racji większego zainteresowania medialnego, jakim się cieszy?

- Kwoty dla mężczyzn są trochę wyższe, bo wartość medialna drużyny męskiej faktycznie jest wyższa. Ale generalnie to porównywalne kwoty.

W wymaganiach "pożądanych" od przyszłego trenera kadry umieściliście znajomość języka polskiego, a z zagranicznych szkoleniowców poważnie branych pod uwagę pochwalić może się nią chyba tylko Dujszebajew. Bukmacherzy są przekonani, że następcą Bieglera nie będzie Polak (firma Fortuna wystawia kurs 1,3 na to, że stanowisko obejmie obcokrajowiec i 2,92 że Polak), czyli Dujszebajew to faktycznie zdecydowany faworyt?

- Osobiście chciałbym, żeby trenerem kadry został Polak. Uważam, że czas wrócić do naszych trenerów, zwłaszcza że mamy zdolnych ludzi. Pytanie tylko czy w tak trudnym czasie kluczowe nie będzie doświadczenie.

Piotr Przybecki mający za sobą 15 lat gry w Niemczech albo Robert Lis, który 11 lat spędził we Francji, mają za małe doświadczenie, bo za krótko są trenerami?

- Trudno ocenić, ale na pewno źle byłoby spalić kogoś, kto dobrze się zapowiada. Wyobraża pan sobie, co by pisano o trenerze, który przegrałby z reprezentacją awans do igrzysk? Musimy wybrać tak, żeby to się nie stało.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Polskapokonała Szwecję i zajęła siódme miejsce na mistrzostwach. Tylko czy... [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.