Krzysztof Lijewski: U nas żadnego kalkulowania, żadnej matematyki nie ma. Jest tylko najbliższy rywal, czyli Norwegia. Staramy się twardo stąpać po ziemi, nie odlatywać w chmury. Jeszcze dużo jest do zrobienia na boisku, na nim się rozstrzygnie, kto jest, a kto nie jest bohaterem.
- To było zwykłe stłuczenie, krwiak, którego już prawie nie ma. Jak zwykle przed meczem będzie wsmarowany voltaren i jedziemy.
- Na pewno dzięki tym wolnym dniom udało się nam podładować akumulatory. Zmęczenie odczuwaliśmy, zwłaszcza psychiczne, bo jednak emocji było bardzo dużo. Cieszę się, że przerwa była dłuższa niż zwykle. W środę nie mieliśmy żadnych zajęć, udało się i zresetować, i popracować, bo w czwartek już mieliśmy treningi, w piątek też. Na mecz z Norwegią czekamy z dużym głodem.
- Kiedyś słynęli z bardzo twardej obrony, ona nadal jest twarda, to dobre 6-0, czasami 5-1, jak nie zdążą pozmieniać zawodników z ataku na tych z obrony. Bramka mocna, skrzydła szybkie, duże zagrożenie z drugiej linii. Krótki opis, pokazujący, że to zespół typowo skandynawski. Oni poprawili atak, ale w obronie nadal są agresywni, grają na pograniczu przepisów. I tym nas nie zaskoczą, wiemy, że będzie trzeba się bić.