Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej 2016. Polska - Francja 31:25. Imperium pokonane!

Zagrali najlepszy mecz ostatnich lat i pokonali w Krakowie naszpikowanych gwiazdami Francuzów 31:25. Polscy piłkarze ręczni do kolejnej rundy Euro awansowali z czterema punktami

- Jeśli zagramy tak samo jak z Serbią i Macedonią, to nie będziemy mieli czego z Francją szukać. Możemy zapomnieć o zdobyciu punktów - mówił przed pojedynkiem Marcin Lijewski, srebrny i brązowy medalista mistrzostw świata. - Ale liczę, że odpalimy właśnie w meczu z mistrzami olimpijskimi i zagramy superspotkanie. Kurczę, przecież mamy wspaniałych zawodników, niesamowitego Michała Jureckiego, Karola Bieleckiego, mojego brata Krzyśka czy Sławka Szmala. Naprawdę stać nas na pokonanie Francji - ekscytował się Lijewski.

I niesamowici Polacy to superspotkanie zagrali. Galaktyczna Francja, aktualny mistrz olimpijski, mistrz świata i mistrz Europy, została pobita.

Jej trener Claude Onesta ani myślał oszczędzać swych gwiazdorów, Michael Biegler też wystawił od początku największe strzelby. I Biało-Czerwoni rozpoczęli mocno. Bielecki w niespełna pięć minut zdobył trzy bramki, w bramce kolejny koncert odgrywał Szmal, który przed przerwą miał 40-proc. skuteczność obronionych rzutów, zresztą cała polska defensywa przypominała przesuwający się po szynach mur. W 11. minucie Lijewski przechwycił piłkę i kontrę wykończył Przemysław Krajewski, a za chwilę sam Lijewski zdobył gola z kontry i publiczność oszalała. Było 8:3 dla Polski. Rzadko się zdarza, by trener Trójkolorowych tak szybko prosił o czas.

A to wcale nie był koniec znakomitej gry Polaków. Twardą obroną zmuszali rywali do błędów, a sami punktowali niczym wykwinty bokser. Legendarny bramkarz Thierry Omeyer co chwilę musiał wyjmować piłkę z siatki. W 20. min było 12:5, a w 23. - 14:7. Krakowska Tauron Arena odlatywała.

Wystarczyło jednak sześć ostatnich minut pierwszej połowy, by francuski walec pokazał, co potrafi. Drużyna Onesty podwyższyła defensywę, zmuszając do błędów naszych graczy. A jak szybcy Francuzi potrafią być w ataku, wiedzą wszyscy. Zdobyli pięć goli z rzędu i tuż przed przerwą przegrywali już tylko 12:14. Golem zdobytym równo z syreną Lijewski przypieczętował bodaj najlepszy w ostatnich latach okres gry polskiej drużyny.

Polacy nie dali się Francuzom dogonić. Wzięli w szatni głęboki oddech i znów harowali w obronie, a w ataku mylili się rzadko. No i w bramce wciąż był ten niesamowity Szmal. Polski bramkarz swymi interwencjami co rusz porywał publiczność, a także deprymował rywali, którzy regularnie obijali słupki i poprzeczki jego bramki.

Francuzom nie był w stanie pomóc nawet najlepszy piłkarz ręczny świata Nikola Karabatić, którego Onesta posadził w końcu na ławce rezerwowych. Sytuację rywali próbowali ratować skoczni Luc Abalo, Guy Nyokas i Kentin Mahe, którzy zmniejszyli straty do 23: 26 na sześć i pół minuty przed końcem, ale Biało-Czerwoni zadali decydujące ciosy. Galaktycznych rywali rzucił na deski niesamowity Szmal, broniąc w ostatniej minucie drugi rzut karny. Zasłużenie został MVP spotkania.

Wczorajsza wygrana była pierwszym polskim zwycięstwem nad Francją od 22 lat - w 1994 r. Biało-Czerwoni wygrali 23:19 w Kielcach w eliminacjach ME. Punkt Trójkolorowym urwali jeszcze na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku (30:30), ale spotkanie to nie miało już wtedy wielkiego znaczenia dla obu drużyn.

To krakowskie oznacza, że Polacy wygrali rywalizację w grupie A i do drugiej fazy grupowej awansowali z czterema punktami zaliczonymi za zwycięstwa z Macedonią i Francją. Teraz piłkarze Bieglera zagrają w grupie 1., którą utworzyły trzy najlepsze zespoły z grup A i B. Kolejnymi rywalami naszego zespołu będą Norwegia (sobota 23 stycznia), Białoruś (poniedziałek 25 stycznia) i Chorwacja (środa 27 stycznia). Wszystkie mecze Biało-Czerwonych w Tauron Arenie Kraków rozpoczynać się będą o godz. 20.30. Do półfinałów awansują dwie najlepsze drużyny.

Kolejni rywale

Norwegia - nie ma w dorobku medalu MŚ, ME czy igrzysk, ale ma jeden z najmłodszych zespołów na Euro, który przed turniejem typowany był do roli czarnego konia.

Białoruś - widać efekty pracy świetnego trenera Jurija Szewcowa, mistrza olimpijskiego ZSRR z 1988 roku. Białorusini grali na dwóch ostatnich mundialach, polskie Euro jest dla nich drugą taką imprezą z rzędu - w 2014 r. w Danii zajęli 12. miejsce. Gwiazdą drużyny jest 35-letni Siergiej Rutenka.

Chorwacja - jeden z głównych kandydatów do medalu. Od 2004 r. zawsze jest w czwórce ME, w latach 2008 i 2010 grała w finale. Po niepowodzeniu na ubiegłorocznym mundialu w Katarze (porażka z Polską w ćwierćfinale) trenera Slavko Goluzę zastąpił Željko Babić. Buduje zespół, który ma zdobyć medal na Euro 2018 w Chorwacji.

Kamil Syprzak relacjonuje mistrzostwa Europy na Snapchacie Sport.pl!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.