Polska to czwarta drużyna ubiegłorocznych mistrzostw świata, ale jednocześnie zdecydowanie najmniej utytułowany zespół grupy A. Przed startem mistrzostw eksperci i bukmacherzy typowali, że podopieczne Kima Rasmussena pożegnają się z turniejem już po meczach w Gyor. W pierwszym, przeciw Hiszpankom, nasze szczypiornistki wypadły słabo, a teraz przed nimi spotkania, które trudno uznać za łatwiejsze.
- Mecz oglądałem z trybun z kolegami z zarządu Związku Piłki Ręcznej w Polsce i muszę powiedzieć, że wszyscy jesteśmy rozczarowani. Hiszpanki były dużo lepsze, my nie potrafiliśmy znaleźć rytmu ani w ataku, ani w obronie - mówi w rozmowie ze Sport.pl wiceprezes ZPRP Zygfryd Kuchta.
- Dziewczyny zaprezentowały festiwal błędów własnych. Kiedy tylko pojawiał się choć cień szansy na dojście rywalek, one myliły się po dwa-trzy razy w bardzo prosty sposób. W miarę dobry był tylko początek, później było coraz gorzej - dodaje.
Człowiek, który jako zawodnik zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich w Montrealu, w 1976 roku, a jako trener m.in. doprowadził męską reprezentację do brązu MŚ 1982, mówi wprost, że prezentując się tak mizernie, Polki nie postawią się ani Węgierkom, ani Rosjankom. - Jeżeli nie podniesiemy poziomu swojej gry, to przegramy wszystkie mecze. Z taką grą nie mamy żadnych szans na wyjście z grupy - twierdzi.
Po pierwszym meczu biało-czerwonych Kuchta nie potrafi wskazać ani jednego pozytywu. - Niby siedem bramek zdobyła Karolina Kudłacz i to ona dostała nagrodę dla najlepszej zawodniczki w naszej drużynie, ale przez długi czas trafiała tylko z rzutów karnych, a bramki z gry dorzuciła już wtedy, kiedy mecz był rozstrzygnięty - analizuje. - Liderki w naszym zespole w tym meczu nie było, a zespół zagrał na tak słabym poziomie, że na wyróżnienie nie zasłużył nikt - kończy były trener szczypiornistek.