MŚ piłkarek ręcznych. Przerwany sen o finale

Bramka zamurowana na amen - tak wyglądał mecz z Serbią w Belgradzie w półfinale mistrzostw świata. Polki rzucały częściej, mocniej, ale jak w ścianę i przegrały 18:24. W niedzielę zagrają o brązowy medal z Danią. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl od godz. 14:30.

Sukces jest wielki mimo bolesnej porażki przy 18-20 tys. widzów w hali Kombanku. Dlaczego? Polki w mistrzostwach świata najwyżej były piąte - 40 lat temu. Jeszcze nigdy nie pojechały na igrzyska, w mistrzostwach Europy zagrały zaledwie dwa razy. Już dwukrotne zwycięstwa w play-off eliminacji mistrzostw świata nad Szwecją były sensacją, bo przecież do turnieju w Serbii trafiły z preeliminacji.

Ale teraz była szansa aż na finał mistrzostw świata.

Tę szansę dała nie tylko fantastyczna forma w meczach z Rumunią, Francją, nie tylko praca duńskiego trenera Polek Kima Rasmussena (Duńczycy prowadzili aż trzy drużyny w półfinałach, wyjątkiem jest Sasza Bosković w Serbii), który z tych samych zawodniczek, które nie mogły dostać się do żadnego wielkiego turnieju, stworzył zespół na półfinał.

Nie ma co się łudzić, tę szansę stworzył też poolimpijski dziwny rok, w którym słabują przebudowujące się zwykle w tym czasie potęgi. Dzięki temu nie tylko Polska debiutowała na tym etapie MŚ, ale także Serbia i Brazylia. Piątkowe przeciwniczki naszej reprezentacji były jedynym zespołem z półfinałów ostatnich mistrzostw Europy. Tak właśnie wyglądają wielkie turnieje, gdy zmieniają się składy Norwegii, Rosji, Francji, Niemiec.

Kiedy potentaci okrzepną, znów będzie trudniej drużynom takim jak Polska, bo nie da się ot, tak przeskoczyć barier strukturalnych, jak liczba grających w piłkę ręczną - w Polsce ponad 10 razy mniej niż we Francji - czy hal - w Polsce kilkanaście razy mniej niż w Szwecji, Danii lub Norwegii.

Tu zresztą mamy do czynienia z bardzo ważną cechą piłki ręcznej. Trudno znaleźć inną dyscyplinę sportu, gdzie tak ważne jest wsparcie własnych kibiców. Kiedy krzyczy 18-20 tys. fanów - w hali Kombanku był komplet - zawodnicy dosłownie unoszą się w powietrzu, strzały są mocniejsze, ból mniejszy, można więcej wytrzymać. Walka toczy się wręcz, najczęściej na niebotycznym poziomie emocji. Trenerzy wybuchają niemal dosłownie. Bosković z nerwów szarpał za koszulki Lin Jorum Sulland w sensacyjnym zwycięskim meczu z Norwegią w ćwierćfinale. Serbki - wszystkie co do jednej, w tym zawodniczki z ławki rezerwowych - przy każdej zdobytej bramce czy każdym obronionym rzucie wznosiły ramiona w górę, a kibice szaleli.

Właśnie tej atmosferze poddały się Polki w Belgradzie. Zostały już w pierwszej połowie sprowadzone do parteru. - Pierwszy raz grałyśmy przed tak wielką publicznością - mówiła w TVP 2 Wysokińska i widać było, że harmider, gdy Serbki miały piłkę, i gwizdy, gdy były przy niej Polki, zrobiły na niej olbrzymie wrażenie.

Po drugiej stronie boiska Katerina Tomasović i Jovana Risović broniły rzut za rzutem, zaś Sanji Domnjanović i Andrei Lekić każdy rzut wychodził. Sanja potrafiła zdobyć bramkę lewą ręką z lewego skrzydła, a potężna obrotowa Dragana Cvijić przedzierała się na linię siedmiu metrów z dwoma Polkami na plecach, rzucała i trafiała.

Jeśli wydawało nam się, że Małgorzata Gapska, a potem Wysokińska broniły jak natchnione w meczu z Francją, to obie serbskie zawodniczki przypominały sobą w bramce wizualizację teorii kwantów - były wszędzie w każdym momencie. Tomasović, uznana na zawodniczkę meczu, miała unikalną w piłce ręcznej skuteczność - aż 55 proc. Jej zmienniczka Risović - 60 proc.

W pierwszej połowie Alina Wojtas, numer 1 pod względem skuteczności w polskiej reprezentacji, zdobyła zaledwie jedną bramkę, dołożyła w drugiej połowie drugą. Na siedem rzutów w całym spotkaniu! Bohaterka meczu z Francją Karolina Siódmiak trafiła zaledwie raz na sześć prób. To właśnie wyłączenie tych dwóch piłkarek, brak wykorzystania skrzydeł - znacznie lepszych w drużynie Polski niż Serbii - spowodowały tak druzgocącą porażkę. Po pierwszej półgodzinie Polki miały zaledwie 20-proc. skuteczność, zdobyły zaledwie sześć goli w 30 rzutach i żadna z naszych nie zdobyła dwóch bramek! To właśnie wtedy zdecydowała się porażka.

W niedzielę Polska zagra o 14.30 z Danią. Transmisja w TVP 2 i TVP Sport. Relacja na żywo w Sport.pl

Czy Polki zdobędą brązowy medal?
Więcej o:
Copyright © Agora SA