Tu też na boisku są wielkie emocje
Adam Wiśniewski: Nasze mecze z Kielcami są niezwykłe, w nich nie jest najważniejsza aktualna dyspozycja. W listopadzie pokonaliśmy Vive u siebie 32:25, wtedy pokazaliśmy, że wcale tacy gorsi nie jesteśmy. W marcu przegraliśmy siedmioma bramkami, zagraliśmy słabo, ale uważam, że w Legionowie jesteśmy w stanie ich pokonać. Oczywiście pod warunkiem że zagramy na maksimum swoich możliwości, że wszystko będzie nam wychodzić. Bo na papierze oni są strasznie mocni, biją nas na głowę.
- Najważniejsza część sezonu dopiero się zaczyna, trener Krzysztof Kisiel z trenerem Adamem Góralem wszystko próbują uporządkować, od powrotu zawodników, którzy niedawno grali w swoich reprezentacjach, mocno szykujemy się na półfinał z Puławami [mecz odbędzie się w sobotę o godz. 15.30, drugi półfinał, w którym Vive zmierzy się z Chrobrym Głogów zaplanowano na godz. 18] i finał z Kielcami. Oglądamy wideo, ćwiczymy taktykę pod te zespoły, robimy wszystko, żeby sprawić naszym kibicom miłą niespodziankę.
- Wpadało mi ze skrzydła, z kontry, z rozegrania, z każdej pozycji. Ivan też zaprezentował wysoką formę, to cieszy, ale taki dzień w niedzielę musimy mieć wszyscy, nie tylko ja i Ivan.
- To prawda, dla nich walka o Final Four Ligi Mistrzów na pewno jest ważniejsza. My z pucharów odpadliśmy, gramy już tylko o Puchar Polski i o mistrzostwo kraju, i bardzo chcemy coś ugrać. W tamtym roku poza wyjściem z grupy Ligi Mistrzów wszystko przegraliśmy, Vive miało puchar i mistrzostwo. Dla nas bardzo prawdopodobny niedzielny mecz z nimi będzie meczem o wszystko. Dla nich pewnie nie, rozumiemy, że Liga Mistrzów to ważniejszy cel niż Puchar Polski, ale to wcale nie znaczy, że oni się przed nami położą, że nie podejmą twardej walki.
- Tak myślę. Oni niedługo pojadą do Skopje, na bardzo trudny teren, a my zagramy ze Szczecinem w ćwierćfinale play-off ligi. Dlatego my w Legionowie rzucimy wszystkie siły, wszystko postawimy na jedną kartę i wierzę, że wygramy.
- Na razie trenuje indywidualnie, dopiero w ostatniej chwili ma się okazać, czy zagra. Poza nim wszyscy są u nas zdrowi i gotowi do walki.
- No pewnie. Dlatego mocno się na ten finał szykujemy, wiemy, że w finale ligi o wiele trudniej będzie wygrać, bo wtedy trzeba będzie pokonać Kielce trzy razy w odstępie kilkunastu dni.
- Tak, wracamy do tego, bo to piękna historia. Zachowując oczywiście proporcje, uważam, że tamten finał był jak niedawne zwycięstwo Borussii Dortmund nad Malagą w ćwierćfinale piłkarskiej Ligi Mistrzów. My tam przegrywaliśmy 26:31 na półtorej minuty przed końcem, a żeby zdobyć puchar, mogliśmy najwyżej przegrać jednym golem [w finale rozgrywano wówczas dwumecz, u siebie Wisła wygrała 35:33]. Miałem wtedy kontuzję, siedziałem na trybunach i nie wierzyłem własnym oczom. Niesamowite rzeczy się działy, kibice Vive już pootwierali szampany, a po chwili nam je oddawali (śmiech). Mam nadzieję, że teraz też będziemy mieli taki fajny dramat. Ostatnio wszystko wygrywa Vive, dlatego teraz chcemy im coś wyrwać, żeby i o naszym klubie się mówiło.
- Jeżeli "Marca" tak napisała, to pewnie tak jest. Z klubu jeszcze oficjalnego potwierdzenia nie dostaliśmy, ale wcześniej słyszeliśmy, że na 90 proc. naszym nowym szkoleniowcem będzie Manolo, a wszystko się rozstrzygnie do końca tego tygodnia. Widać temat został dopięty.
- Na pewno. To jest trener światowej klasy. Osiągał sukcesy z Ademarem Leon [m.in. dwa Puchary Zdobywców Pucharów i mistrzostwo Hiszpanii], prowadził Barcelonę, a teraz pewnie obejmie też kadrę obecnego mistrza świata. On jest wielkim człowiekiem piłki ręcznej.
- Jest dużo przykładów pokazujących, że to się da odpowiednio zgrać.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony