Piłka ręczna. Lijewski: To sport brutalny, ale szczery

Dziś w Gdańsku towarzyski mecz z Niemcami, w piątek zaczynają się eliminacje do Londynu. - Jestem święcie przekonany, że jesteśmy godni kolejnej olimpijskiej szansy i nie wyobrażam sobie igrzysk bez nas - mówi wracający do kadry Marcin Lijewski. Relacja na żywo z meczu z Niemcami od 20.15 na Sport.pl
Zobacz wideo

Marcin Lijewski: Nikogo nie obchodzi, czy będzie lekko, czy ciężko. Liczy się tylko to, żeby się zakwalifikować do igrzysk. Mamy swoje marzenia, dlatego w Hiszpanii trzeba będzie położyć na szali wszystko, co się ma, i bić się. Jeżeli jesteśmy godni, żeby jechać na olimpiadę, to pojedziemy. Jeżeli nie - ciężko mi tak myśleć - w Londynie nas zabraknie. Przez parę lat trochę się piłki ręcznej nauczyłem. Wiem, że jest to sport brutalny, ale szczery. Jeżeli ktoś jest dobry, jeżeli na coś zasługuje - wywalczy to.

W Alicante zagracie kolejno z Algierią, Serbią i na koniec z Hiszpanią. Kilku z was zależało na tym, żeby turniej nie kończył się spotkaniem Serbów z Hiszpanami. Pan też odetchnął, kiedy poznał terminarz?

- W ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Mamy trzy mecze, wszystkie trzy musimy wygrać, bo jak je wygramy, nie będzie istotne, kto z kim, kiedy i dlaczego. Wtedy po prostu awansujemy. Może to aroganckie podejście, ale jeżeli chcesz jechać na olimpiadę, musisz wygrać. Moim marzeniem jest jechać do Londynu, żeby tam walczyć o medal. Mogę piękne rzeczy opowiadać długo, ale wolę zapewnić, że ja, mój brat i reszta chłopaków zrobimy wszystko, żeby ten cel osiągnąć.

W poniedziałek mecz towarzyski z Niemcami w hali Ergo Arena w Gdańsku. 10 tys. biletów rozeszło się w sześć dni. Zapotrzebowanie na sukces jest ogromne...

- Kibiców mamy najlepszych w Europie. Na nich można liczyć zawsze i daję sobie głowę uciąć, że w Alicante trybuny też będą biało-czerwone.

Z Niemcami czeka was tradycyjna już wojna, czy może pozbawiony szans na Londyn rywal jest rozbity?

- Wiem tylko, że po mistrzostwach Europy reprezentacyjne kariery zakończyli Christian Sprenger i Pascal Hens, a kontuzjowany jest Johannes Bitter. Poza tym trudno cokolwiek o rywalu powiedzieć, bo mecz z Polską przez niemieckie media jest kompletnie pomijany. Wygląda to tak, jakby reprezentacyjna piłka ręczna już tam nie istniała. Dla Niemców brak awansu na igrzyska to klęska.

Dla pana mecz z nimi to pewnie trochę podróż sentymentalna? W Gdańsku odnosił pan pierwsze sukcesy i z Trójmiasta, przez Płock, przeniósł się do Bundesligi.

- Fajnie, że zagramy w Trójmieście, w superhali i dla świetnych kibiców. Dla mnie to na pewno dodatkowy smaczek tego meczu, ale to, co najważniejsze, przyjdzie dopiero w Alicante. Zresztą muszę uczciwie powiedzieć, że nie ma dla mnie większego znaczenia, czy gramy w Gdańsku, Gdyni, Sopocie, czy w Pcimiu, bo cieszę się za każdym razem, kiedy mam okazję wystąpić przed polską publicznością.

Dla wielu z was Londyn to ostatnia olimpijska szansa. Pan gra w kadrze od 1997 roku, zdobył z nią srebro i brąz mistrzostw świata, rozegrał pan najwięcej meczów w historii reprezentacji. Mocno wierzy pan w piękne zakończenie tej przygody?

- Wierzę i oczywiście wiem, że to dla mnie ostatni wielki turniej. Właśnie dlatego determinacja jest większa niż kiedykolwiek.

Także dlatego, że cztery lata temu nie udało się w Pekinie, choć olimpijski medal był blisko?

- Pekin jest dla mnie tematem zamkniętym. Teraz mamy ciężkie zadanie, któremu musimy podołać. Jestem święcie przekonany, że jesteśmy godni kolejnej szansy i nie wyobrażam sobie olimpiady bez nas. Ale różne rzeczy się w sporcie dzieją, dlatego nie wolno zapominać o pokorze.

Najpiękniejsza trybuna kibica [GALERIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA