MŚ piłkarek ręcznych 2015. Gawlik: w oczach dziewczyn widzę głód sukcesu

- Marzenia są na wyciągnięcie ręki, trzeba tę rękę po nie wyciągnąć - mówi Weronika Gawlik, bramkarka reprezentacji Polski piłkarek ręcznych. W piątek podopieczne Kima Rasmussena zagrają z Holandią w półfinale mistrzostw świata w Danii. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 18

Łukasz Jachimiak: Anna Wysokińska obroniła 47 proc. rzutów Węgierek, pani 55 proc. rzutów Rosjanek. Jeśli dalej będziecie się tak nawzajem przebijać, to Holenderki będą bez szans.

Weronika Gawlik: Bardzo się cieszę, że złapałyśmy najwyższą formę. Ania bardzo dobrze zagrała nie tylko z Węgierkami. Przecież przeciw Rosji to ona przez większość meczu strzegła naszej bramki i miała świetną, 40-procentową skuteczność. Przez ponad 40 minut była wielka, później trochę zabrakło jej koncentracji, bo trudno utrzymać ją na tak niesamowicie wysokim poziomie przez dwa pełne mecze.

Na szczęście wtedy pani dała zmianę na wagę zwycięstwa i chociaż grała pani tylko kilkanaście minut, to do pani trafił tytuł MVP spotkania.

- Nie czuję się bohaterką. Było ich 16 plus cały sztab szkoleniowy. Zwycięstwa to praca nas wszystkich. A że weszłam w końcówce i udało mi się odbić kilka piłek [6/11]? Jestem szczęśliwa, ale nie zapominam, że gram w grę zespołową. Naprawdę trzeba dużo oddać koleżankom, które stoją w obronie. One spisują się rewelacyjnie. Kiedy stoi przed tobą sześć osób w każdym momencie gotowych zaryzykować zdrowie, żeby tylko zatrzymać rywalki, to bronienie staje się dużo łatwiejsze.

Najmocniej to ryzyko po meczu z Rosją odczuła Karolina Kudłacz-Gloc, która tuż po zwycięstwie padła bez sił na parkiet. Doszła już do siebie? Nie macie w zespole takich kontuzji, które kogoś eliminowałyby z walki o finał?

- Większych problemów nie ma. Jak to po takim meczu, jesteśmy obolałe, mamy liczne stłuczenia. Ale to dla nas nie pierwszy wielki turniej, każda dziewczyna wie, z czym to się je. No i mamy świetny sztab medyczny, który na pewno doprowadzi nas do porządku na te dwa najważniejsze mecze. Na nie znów rzucimy całe zdrowie i całe serce.

Kinga Achruk publikując w portalach społecznościowych zdjęcia swoich posiniaczonych nóg czy pękniętego policzka pokazuje, że jesteście tak samo twarde, jak nasi piłkarze ręczni. Chwytali za serce Bartłomiej Jaszka, który grał ze złamaną ręką czy Michał Jurecki, który nie odpuszczał mimo pękniętego nosa, a teraz wy kupujecie kibiców.

- To prawda, czujemy, że kibice doceniają nas za to, że idziemy na wojny. Po wyjściu z grupy każdy kolejny mecz jest wojną. Coraz trudniejszą, bo siniaków niestety nie ubywa. Ale daję słowo, że jak się wychodzi na boisko, to już na rozgrzewce o bólu się nie pamięta. Wtedy człowiek się koncentruje tylko na piłce. Ból, zmęczenie - to wszystko przychodzi dopiero po meczu.

Monika Stachowska tuż po meczu z Rosją powiedziała mi, że po fazie grupowej narodziłyście się na nowo jako zespół i Holandię, z którą przegrałyście w grupie 20:31, teraz potraktujecie jak całkiem nowego rywala. To znaczy, że będziecie w stanie zagrać z nią zupełnie inaczej?

- Dokładnie tak jest. Faza grupowa nie była dla nas dobra, ale teraz gramy nowe mecze, mamy nową motywację. A na półfinał to już nawet nie trzeba nas motywować, bo doskonale wiemy, o co zagramy. Marzenia są na wyciągnięcie ręki, trzeba tę rękę po nie wyciągnąć.

Awansując do "czwórki" powtórzyłyście najlepszy wynik w historii polskiej piłki ręcznej kobiet, ale pani koleżanki odważnie zapowiadają, że osiągnięcie więcej, czyli zdobędziecie medal. Pani też czuje, że wykorzystacie swoją szansę, swoją siłę?

- Mam nadzieję, że to ten czas. Mnie dwa lata temu nie było w kadrze, która zajęła czwarte miejsce na MŚ w Serbii. Ale jak słucham dziewczyn, które tam grały, i jak patrzę w ich oczy, to czuję, widzę głód sukcesu. Czwarte miejsce na pewno nas nie satysfakcjonuje.

Jak spędzacie czas przed walką o finał?

- W czwartek trochę odespałyśmy, miałyśmy luźniejszy dzień, z krótszym treningiem. Około godz. 12 spotkałyśmy Holenderki, które dotarły wtedy do hotelu. Popatrzyłam na nie, przypomniałam sobie ich twarze (śmiech). Później była analiza ich gry.

Receptą na zwycięstwo będzie obrona, prawda? Nic odkrywczego, ale po niedawnym meczu z Holenderkami jednak trzeba o tym przypomnieć.

- Kilka dni temu nasza obrona zawiodła, Holenderki za łatwo rzucały bramki z drugiej linii. Poza tym bardzo dobry występ zaliczyła ich bramkarka, więc i w ataku musimy wyciągnąć wnioski. Zrobimy to. W ostatnich dwóch meczach funkcjonowałyśmy zupełnie inaczej niż w pierwszej części turnieju i tak będziemy się prezentowały do końca. Jesteśmy dobrej myśli.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Zobacz wideo
Czy Polska awansuje do finału?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.