MŚ w Katarze. Jurkiewicz: Mieliśmy więcej zimnej krwi od Szwedów

- Dziękujemy za doping, za wiarę w nas do końca. W tych trudnych momentach czujemy ich wsparcie. Cieszę się, że tym zwycięstwem mogliśmy dać im trochę radości - powiedział po zwycięskim meczu ze Szwecją reprezentacyjny rozgrywający Mariusz Jurkiewicz.

Dodaje: - To już 1/8 finału. Wiedzieliśmy, że potknięcie eliminuje nas z turnieju. Może to gdzieś siedziało w naszych głowach, że jesteśmy już pod ścianą, a jakikolwiek błąd powodowałby powrót do domu. Kluczem do zwycięstwa było to, że nawet wtedy, gdy graliśmy trochę gorzej, to nie pozwoliliśmy Szwedom na to, by odskoczyli na kilkubramkowe prowadzenie. Trzymaliśmy wynik blisko remisu, w końcówce graliśmy dużo bardziej skuteczniej niż do tej pory. Długie akcje, wychodziliśmy na czyste pozycje, może Mathias Andersson miał kilka fantastycznych obron, udało nam się uzyskać przewagę dwóch bramek. I jak się okazało, to wystarczyło, by w miarę kontrolować przebieg spotkania. Szwedzi musieli się w końcówce spieszyć, stąd ich większa liczba strat.

Przed meczem wiedzieliśmy, że w tym spotkaniu nie padnie zbyt wiele bramek. Świetne obrony, plus bramkarze.

Kluczem do sukcesu było to, że graliśmy na styku. Trochę zimnej krwi, więcej szczęścia w końcówce. I to my wyszliśmy na prowadzenie.

Kiedy w ostatnich minutach spotkania Polacy prowadzili różnicą trzech bramek, uwierzyli, że tego meczu nie mają prawa przegrać. - Poczuliśmy spokój, nie musieliśmy się już nigdzie spieszyć, to oni musieli oddawać rzuty z nieprzygotowanych pozycji, gubili piłkę. A my mogliśmy dłużej grać, szukać odpowiedniej pozycji, by oddać rzut. To nam się udawało. Kilka piłek wpadło do bramki rywali po bloku i rękach bramkarza. Mieliśmy w tym trochę szczęścia. Ale najważniejsze, że jesteśmy tam, gdzie chcieliśmy być, czyli w ćwierćfinale mistrzostw świata - podkreśla Mariusz Jurkiewicz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.