Marek Graczyk, psycholog, specjalista sportowy, AWFiS w Gdańsku: Nie ma tak drastycznych przypadków, ale mają miejsce. Sportowcy to też zwykli ludzie, więc zdarza się, że np. są uczestnikami i ofiarami wypadków samochodowych i potem mimo urazów chcą wrócić do sportu. Najczęściej wracają z sukcesem, choć to oczywiście może zależeć od stopnia ułomności.
- W takich powrotach występuje bardzo silna motywacja związana z mechanizmem zwanym w psychologii kompensacją - czyli z poczuciem, że jeśli zostałem uszkodzony, jeśli jestem w jakimś stopniu ułomny, to chcę być tym lepszy, zatrzeć tę ułomność.
Jest to wewnętrzna, organiczna motywacja, która powoduje, że człowiek jest bardziej skory do poświęceń niż sportowiec w pełni zdrowy. Pochodzi ona bowiem z chęci do samorealizacji, do przełamywania barier, czyli z najbardziej podstawowych źródeł motywacji człowieka do działania.
Efekty często są imponujące. Po wypadkach samochodowych powroty do formy i zdobywanie trofeów, które wcześniej były poza zasięgiem. Zdarza się, że gdy już sportowiec osiągnął ten sukces pod wpływem dodatkowej motywacji, w następnym sezonie nie jest w stanie potwierdzić sukcesów już jako w pełni zdrowy.
- Są nawet mocniejsze. Kompensacja ma w takich przypadkach większą wagę, bo już nie chodzi tylko o mnie. Mechanizm przenosi się na całą drużynę.
Oczywiście na początku jest stres większy niż w sporcie indywidualnym - związany choćby z tym, że ktoś mógł zająć moje miejsce w drużynie. Ale jak już jestem w tej drużynie, nie zadowala już mnie tylko moja gra, jeśli przegra zespół.
- Oczywiście. Na postawę człowieka w takich sytuacjach krytycznych wpływają czynniki osobnicze i środowiskowe, które są bardzo różne. Te pierwsze są dziedziczne i mogą wspomóc, ale mogą też osłabić. Jednak w sporcie na tak wysokim poziomie selekcja się już dokonała - ktoś, kto dotarł tak wysoko, jest silny.
Wpływ środowiska jest wielki. Zasadniczo chodzi o to, czy powie ono: "Chłopie, daj sobie spokój...", czy będzie wspierać. W przypadku Bieleckiego widać, że jest to mocne wsparcie. Przypadek tego piłkarza jest olbrzymim kopem energii danym środowisku, które znajduje dodatkową motywację do pracy. Poszczególni członkowie drużyny poczuwają się do większej pracy.
- Tak. Teraz chuchamy i dmuchamy, aby tak się stało. Jak wszystko pójdzie dobrze, to drużyna otrzyma wielki zastrzyk energii i motywacji. Jednak jeśli coś pójdzie nie tak - a przecież mamy do czynienia ze sportem na najwyższym poziomie, gdzie może coś pójść nie tak - może się zacząć szukanie kozła ofiarnego.
- To niekonieczne. Jeśli drużyna zaakceptowała nową sytuację, to niczego więcej nie potrzeba.
Ile warte jest zdrowie piłkarza ręcznego?