Po dwóch jesiennych porażkach z Serbią (32:37) i Rumunią (23:28) polscy piłkarze ręczni zajmowali ostatnie miejsce w grupie eliminacyjnej do mistrzostw Europy w Chorwacji. By realnie liczyć się w walce o awans na przyszłoroczny turniej w Chorwacji, Polska musiała wygrać z Białorusią i w czwartek w Mińsku, i w niedzielę w Płocku. Niestety potknęła się już na pierwszym kroku, choć została wzmocniona czterema zawodnikami, których zabrakło na styczniowych mistrzostwach świata we Francji - Michałem Jureckim, Karolem Bieleckim, Krzysztofem Lijewskim i Kamilem Syprzakiem.
Cała czwórka, podobnie jak cały zespół, w Mińsku zawiodła. Zespół Tałanta Dujszebajewa radził sobie tylko w pierwszym kwadransie. Potem gospodarze odskoczyli na cztery bramki i nie dali się już dogonić. Zbyt wolna gra w ataku, słaba obrona, niewykorzystane kontrataki - to wszystko sprawiło, że do przerwy przegrywaliśmy już 10:15.
W drugiej połowie gra naszej drużyny nie była lepsza. Syprzak nie trafiał z koła, Bielecki pierwszy rzut oddał po niespełna 50 minutach gry. Co więcej, szybko grających zawodników z pola wspomagał świetnie dysponowany bramkarz, Iwan Mackiewicz, który został wybrany najlepszym piłkarzem tego meczu.
Do końca eliminacji Polakom zostały trzy mecze. Ten najbliższy już w niedzielę z Białorusią w Płocku. Niestety nawet trzy zwycięstwa nie zagwarantują naszej reprezentacji udziału w przyszłorocznych mistrzostwach Europy.
Awans na turniej wywalczą dwie drużyny z każdej grupy oraz jedna najlepsza z trzeciego miejsca.