Mistrzostwa Europy piłkarzy ręcznych. Kadra na ręcznym

Po klęsce z Chorwacją na Euro Michael Biegler odchodzi. Daje miejsce nowemu trenerowi, który musi w starych wiarusów tchnąć życie, by awansowali na igrzyska w Rio.

Mecz Polska - Szwecja w aplikacji Sport.pl LIVE! [SPRAWDŹ]

Kilka minut po przegranej z Chorwatami (23:37), która spowodowała, że zamiast o medal Polska zagra ze Szwecją o siódme miejsce na Euro (dziś o godz. 16), Biegler dał do zrozumienia, że po turnieju odejdzie. ZPRP się zgodził i chce zorganizować konkurs.

Niemiec pracował z kadrą od jesieni 2012 roku, poprowadził ją do brązowego medalu MŚ w Katarze. - Wszyscy ludzie znający się na piłce ręcznej mówią, że za słabo gramy w ataku, i ja nie będę się sprzeczał - mówił wtedy Marcin Lijewski. - Jedziemy na improwizacji. Gdyby gra była ułożona, przemyślana i wytrenowana, błędów byłoby znacznie mniej. Ale jeżeli na bazie improwizacji zdobywamy brązowy medal, to co będzie, kiedy poukładamy atak? - dodawał srebrny medalista MŚ 2007 i brązowy z MŚ 2009.

Atak jednak nie został ułożony, a wielkich improwizatorów było mniej. Kontuzje sprawiły, że przed startem polskiego Euro reprezentacja została bez środkowego rozgrywającego światowej klasy i Biegler musiał na tę pozycję przestawić z lewego rozegrania Michała Jureckiego. Innego rozwiązania nie wymyślił.

Jurecki, bazując na dzikiej sile i przeogromnej determinacji, do meczu z Chorwatami był jednym z głównych kandydatów do zdobycia tytułu najlepszego zawodnika mistrzostw. Był w czołówkach niemal wszystkich statystyk. Rzucał, asystował, blokował, przechwytywał. Gdyby mógł, to pewnie i w bramce próbowałby odciążyć Sławomira Szmala. Ale Chorwaci - w cudowny sposób wracając do gry o medal - pokazali, że w piłce ręcznej od pojedynczych zawodników zawsze dużo bardziej liczy się drużyna. - Nie mamy żadnych wypracowanych zagrywek, oglądamy tylko dwójkowe czy trójkowe akcje przeniesione przez zawodników do kadry z klubu. Nie mamy pomysłu, co zrobić, gdy zawodzi plan. Wtedy bijemy głową w mur - mówi Robert Lis, były obrotowy kadry i jej kapitan. - Chłopaki dla orzełka grają z dumą, do wyprucia żył. Ale jest mnóstwo rzeczy do poprawienia.

Dziś Lis jest trenerem KPR Legionowo. Osiąga z nim zaskakująco dobre wyniki w polskiej ekstraklasie. - Grając we Francji, dużo czerpałem od tamtejszych trenerów. Podpatrywałem m.in. wielkich Daniela Costantiniego i Claude'a Onestę, którzy z reprezentacji trójkolorowych stworzyli potęgę - mówi.

Lis 11 lat spędził we Francji, a prowadzący Śląsk Wrocław Piotr Przybecki, którego nazwisko jako następcy Bieglera pada najczęściej, przez 15 występował w Niemczech. Obaj świetnie znają się z kadry. - Dogadalibyśmy się bez problemu - mówi Lis, gdy zastanawiamy się, czy najlepszym rozwiązaniem dla reprezentacji nie byłoby, gdyby stworzyli duet trenerski.

Przybecki na razie mówi mniej. - Wszystko dzieje się na gorąco, wkrótce eliminacje olimpijskie, czasu jest niewiele - zauważa. - Miejmy nadzieję, że najlepsi zawodnicy będą chcieli dalej grać o najwyższe cele.

Rzeczywiście, sytuacja po odejściu Bieglera jest trudna. Ale ZPRP nie mógł nie przyjąć decyzji Niemca. On zachował się honorowo, przyznając, że choć miał w przygotowaniach wszystko, czego potrzebował, to nie był w stanie ustabilizować formy zawodników. W odstępie kilku dni Polacy rozegrali genialny mecz z Francją i katastrofalny z Chorwacją. W pierwszym nie czuli presji, nikt na nich nie stawiał i wypadli tak dobrze, że zastanawialiśmy się, czy nie był to ich najlepszy występ w XXI wieku. Z Chorwatami nie udźwignęli roli faworyta. Mimo że sytuację mieli wymarzoną, grali, jakby ktoś zaciągnął drużynie hamulec ręczny. Mogli przegrać nawet różnicą trzech trafień, a i tak w piątek graliby z Hiszpanią o finał, ale przegrali 14.

Zawodnicy odrzucają sugestie, że swoją szansę pogrzebali w psychice. I być może mają rację. Zygfryd Kuchta, wiceprezes ZPRP, a w przeszłości świetny zawodnik (brąz igrzysk olimpijskich) i trener (brąz MŚ), już po porażce z Norwegią zwracał uwagę na fizyczne niedostatki w zespole. - To, co pokazaliśmy w defensywie, pod znakiem zapytania stawia przygotowanie fizyczne zespołu. Zawodnicy byli ociężali, nie przesuwali się, nie wychodzili dynamicznie do rzucających przeciwników - analizował.

Byłoby inaczej, gdyby najlepsi, a zarazem najstarsi w zespole zawodnicy, mieli wartościowych zmienników. Takich Biegler nie znalazł i ten problem będzie miał również jego następca. Generacja, która pod wodzą Bogdana Wenty przywróciła Polskę do grona najmocniejszych drużyn świata, powoli odchodzi. W kwietniu o igrzyska w turnieju eliminacyjnym (rywalami będą Słowenia lub Macedonia, Chile oraz wicemistrz Afryki, awansują dwie drużyny) i w sierpniu w Rio de Janeiro na pewno jeszcze zagra, bo żaden z nich nie zrezygnuje z szansy na ostatni wielki sukces. Ale następca Bieglera będzie miał zadanie podwójnie trudne. Równolegle z programem podnoszenia z kolan drużyny będzie musiał obmyślać plan budowy zespołu, który przez kolejne lata będzie w stanie grać tak, by piłka ręczna nadal przyciągała do hal po 15 tys. rozentuzjazmowanych kibiców.

Zobacz wideo

Ale łomot! A memy po porażce Polaków jednak bawią

Więcej o:
Copyright © Agora SA