Dr Rafał Markowski: Nie planujemy włączać Bartka do kadry na mecz z Norwegią, choć sytuacja jest dynamiczna. Rozmawiamy w czwartek, czyli mamy jeszcze cały dzień na obserwację zawodnika. Decyzję o zmianie w składzie możemy podjąć do godziny 9 w sobotę. I chyba dopiero wtedy zdecydujemy czy Bartka włączyć do składu. Ale jeśli to zrobimy, to tylko po to, żeby rzucał karne. W normalnych akcjach na pewno by nie występował.
- Zgadza się, popracuje indywidualnie.
- Nie działamy pod presją, że na któryś konkretny mecz Bartek musi być gotowy. Badamy go często, widzimy, że na pewno sytuacja się poprawia. W czwartek biegał na bieżni na siłowni, mówił, że czuje się dobrze. Ale ta kontuzja dała o sobie znać już drugi raz w ostatnim czasie. Dlatego musimy być bardzo ostrożni.
- Tak, mięsień brzuchaty łydki jest naderwany, Bartek męczy się z tym od kilku tygodni. Naderwał go tuż przed rozpoczęciem naszych przygotowań do mistrzostw, zaleczyliśmy, ale się odnowiło. Oszczędzaliśmy go w sparingach, a w mistrzostwach i tak się odnowiło jeszcze raz. Dlatego teraz nie możemy sobie pozwolić, żeby coś złego się wydarzyło. Jak będzie trzeba, to zachowamy go na ewentualny półfinał i finał. Na pewno nie wprowadzimy go za szybko.
- Wykorzystaliśmy jedną, gdybyśmy przywrócili Bartka, to wykorzystamy z drugą, a z trzecią musimy czekać do ostatniego meczu. Bo gdyby - odpukać - stało się coś z bramkarzem, to musimy mieć możliwość wprowadzenia Marcina Wicharego.
- Jest wiele urazów. Piotrek Grabarczyk ma mocno poobijane żebra, Krzysiek Lijewski ma stłuczone prawe biodro i okolicę krzyżową, Kamil Syprzak ma skręconą kostkę. Na szczęście niezbyt mocno, w czwartek zrobiłem mu usg i wygląda to nieźle, choć na razie na pewno nie może trenować z pełnym obciążeniem.
- Kamila plecy bolą po każdym meczu. Taka jest jego anatomia, ma problem. Ale po dniu odpoczynku, po masażach, jest dobrze. Teraz jest dobrze.
- Jest bardzo wysoki, tacy ludzie automatycznie mają mocniej obciążone kręgosłupy. Poza tym wiadomo, że na boisku nikt Kamila nie oszczędza. On gra na bardzo trudnej pozycji. Ciągle musi się przepychać, odchylać, upadać, wiec kręgosłup cierpi. Ale to nic nowego. Sytuację znamy i wiemy, jak działać.
- Cały czas jeszcze Kuba odczuwa ból, ale to prawy nadgarstek, mniej istotny, bo Kuba rzuca lewą ręką. Z odpowiednim zabezpieczeniem i na lekach przeciwbólowych w następnych meczach powinno wszystko zagrać.
- Dużo, jak zwykle. Pracujemy od rana do nocy. Byłoby trochę łatwiej, gdyby turnieje odbywały się o innej porze roku. Ale piłkarze ręczni zawsze grają o medale zimą. Teraz też walczymy z przeziębieniami.
- Wtedy sobie poradziliśmy. Bardziej przeszkadza nam, że dużo czasu spędzamy w hotelu, w którym powietrze jest suche. Sprawia to klimatyzacja. Szkoda, że hotele są teraz tak budowane, że praktycznie nie wolno używać okien. Efekt jest taki, że śluzówki są wysuszone i łatwo dochodzi do infekcji. Trzeba też pilnować każdego drobiazgu. Na przykład nie wolno nie założyć czapki, kiedy po treningu idzie się z hali do autokaru. To niby tylko kilka kroków, a jednak czapka musi być. My o siebie dbamy, bardzo uważamy, a i tak zawsze trzeba leczyć chłopaków. Mimo że przed turniejami zawsze podajemy im leki na odporność.
- Nie, bo jeśli tylko jest gorączka, to walimy z grubej rury, od razu ją zbijamy.
- Oczywiście mówię o środkach, których wolno używać. Są takie na zbicie gorączki, które można podać domięśniowo.
- W środę chorował nasz statystyk. Musieliśmy o niego zadbać, bo jest bardzo ważną osobą. Cały dzień przeleżał w łóżku. Krzysiu Lijewski też był już mocno przeziębiony, teraz uciążliwy katar ma Bartek Jurecki. Dobrze, że w każdym przypadku udaje nam się zadziałać tak, by infekcja mijała po dwóch-trzech dniach. Antybiotyków na razie nie stosowaliśmy, mam nadzieję, że do końca nikt ich nie będzie potrzebował.
Jeśli chodzi o piłkarzy ręcznych, to zawsze byliście w świetnej formie [MEMY]