Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej 2016. Droga po medal?

Sławomir Szmal skończy w tym roku 38 lat, Bartosz Jurecki 37, a Adam Wiśniewski 36. Dla pokolenia, które odbudowało siłę polskiej piłki ręcznej mistrzostwa Europy we własnym kraju są jak benefis. Medaliści mistrzostw świata chcą u schyłku karier stanąć na podium w Krakowie, a w sierpniu w Rio. Pierwszy mecz o 20:30. Polska gra z Serbią relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

- Jak patrzę na Adama, jak z nim rozmawiam, to mam dowód, że nigdy nie wolno się poddać - mówi o Wiśniewskim Jakub Łucak. Obaj są skrzydłowymi, obaj mają problemy z kolanami. Kielczanin, który we wrześniu skończy 27 lat, zagra w dopiero drugim wielkim turnieju w reprezentacji, bo od mistrzostw Europy w 2014 roku nie dopisywało mu zdrowie. Kiedy Wiśniewski był w wieku Łucaka, od występów w kadrze miał aż pięć lat przerwy. Płocczanin trzykrotnie zerwał więzadła w kolanie, ominęły go turnieje, na których biało-czerwoni odradzali dawną potęgę naszego szczypiorniaka, czyli srebrne mistrzostwa świata z 2007 i brązowe z 2009 roku. - Cieszę się, że nie skończyłem ze sportem. Był moment załamania, ale przetrwałem - mówi Wiśniewski.

Takie momenty mieli i jego koledzy. Karol Bielecki (w trakcie naszego Euro skończy 34 lata) ogłosił koniec kariery, gdy w 2010 roku w sparingu z Chorwacją stracił oko. Zmienił zdanie, kiedy tylko dowiedział się, że mimo tak poważnej kontuzji może dalej uprawiać sport. Dobrych znajomych wśród lekarzy przeróżnych specjalizacji mają też Szmal, bracia Bartosz i Michał Jureccy czy Krzysztof Lijewski. - Ja nie wytrwałem. I teraz zazdroszczę bratu. Zagrać taki wielki turniej u siebie? Wspaniała sprawa - mówi ambasador mistrzostw Europy, Marcin Lijewski. - Też chętnie bym w tej imprezie zagrał. Doskonale pamiętam, jak w 2008 roku we Wrocławiu walczyliśmy o awans na igrzyska w Pekinie. Publika niesamowicie nas uskrzydlała, super się grało. A to było tylko namiastka tego, co drużynę czeka teraz. Dla kilku chłopaków krakowskie mecze będą jak podziękowanie za wszystko, co zrobili - dodaje Artur Siódmiak.

Jedynym, który nie chce do końca pogodzić się z tym, że w kadrze trzykrotnych medalistów MŚ dojdzie do pokoleniowej zmiany jest starszy z braci Lijewskich. - Jest jakaś presja od was, dziennikarzy, żeby kończyli. A przecież taki Sławek Szmal jest bramkarzem i może grać spokojnie nawet jeszcze po skończeniu "czterdziestki" - przekonuje. Ale sam kapitan, choć nie chce na razie rozmawiać o niczym innym niż polskie mistrzostwa, przyznaje, że ten rok w kadrze jest dla niego raczej ostatnim.

"Kasa" i kilku innych z reprezentacją może się pożegnać z klasą. To już pewne, że wszystkie mecze Polaków w Krakowie zobaczy z trybun ponad 15 tysięcy widzów. O takie przeżycie dla siebie i zarazem o taką popularyzację dyscypliny przekładającą się na zainteresowanie nią wśród młodzieży, nasi mistrzowie walczyli od dawna. - Wciąż prosimy związek, by opracował program, który zachęcałby dzieciaki do grania w piłkę ręczną. Stworzenie czegoś takiego kosztuje, ale trzeba zainwestować. Nie może być tak, że wszędzie brakuje wyszkolonych trenerów, że jak się już w piłkę ręczną gdzieś gra, to na betonowym boisku i pod okiem nauczyciela WF-u, który często nie zna zasad - mówił nam Szmal po ME 2010. Był najlepszym bramkarzem turnieju, który Polska skończyła na czwartym miejscu, a za rok 2009 został uznany najlepszym szczypiornistą świata. - Mamy jedną z najlepszych drużyn świata, więc chętnie podpiszę się pod apelem: "Żądam, aby Związek Piłki Ręcznej w Polsce wraz z Polskim Komitetem Olimpijskim oraz wszystkimi władzami i przyjaciółmi piłki ręcznej zgłosił kandydaturę naszego kraju do organizacji mistrzostw świata i Europy" - dodawał trener Bogdan Wenta. A Marcin Lijewski przekonywał, że "fani byliby z piłką ręczną dłużej niż tylko raz do roku, kiedy gramy w wielkim turnieju, gdyby taki turniej zobaczyli na własne oczy, gdybyśmy go zorganizowali u siebie".

To w 2010 roku ZPRP pozyskał sponsora strategicznego - PGNiG. W końcu, we współpracy z ministerstwem sportu, udało się też stworzyć system szkolenia. Wychowankowie "Ośrodków Szkolenia w piłce ręcznej" (po 16 liceów i po 48 gimnazjów w kraju dla chłopców i dziewcząt oraz klasy sportowe w szkołach podstawowych) kadrze pomogą dopiero w następnej wielkiej imprezie, jaką zorganizujemy, czyli w MŚ 2023 (zrobimy je razem ze Szwecją). - Szukam zdolnych chłopaków w klubach, jestem w kontakcie z wieloma trenerami, próbujemy stworzyć siatkę skautingu. Ale takich talentów jak przed laty Karol Bielecki i Grzesiek Tkaczyk nie widać. - mówi były kapitan reprezentacji, a obecnie trener kadr B i młodzieżowej, Damian Wleklak.

Tkaczyk miał 21 lat, a Bielecki 22, gdy przechodzili z ligi polskiej do niemieckiego Magdeburga, wówczas jednej z najpotężniejszych drużyn świata. I obaj z miejsca stali się wielkimi gwiazdami "Gladiatorów". Teraz podobną karierę robi tylko Kamil Syprzak, bo 25-letni obrotowy jest już zawodnikiem Barcelony. Poza nim w kadrze mamy jeszcze tylko jednego zawodnika urodzonego po 1990 roku (to 24-letni skrzydłowy Michał Daszek).

- W młodzieżówce jest kilku wyróżniających się chłopaków, ale dystans między ich umiejętnościami a wymaganiami, które są na najwyższym, seniorskim poziomie, jest nie do pokonania w rok czy dwa. Dlatego po igrzyskach czeka nas długa przerwa od sukcesów - twierdzi Wleklak.

Trudno odmówić mu racji, ale też trudno martwić się na zapas, gdy przed nami być może rok, jakiego jeszcze nie było. Najpierw mistrzostwa Europy we własnym kraju, a później igrzyska w Rio to ostatnie wielkie zadania dla naszego wielkiego pokolenia. W 2008 roku w Pekinie, otarli się o medal, przegrywając ćwierćfinał z Islandią (30:32). Do Londynu nie pojechali, bo na trzy sekundy przed końcem meczu z Serbią stracili gola, który rywalom dał remis i awans naszym kosztem. O Rio zagrają w kwietniowych kwalifikacjach, najpewniej ze Słowenią, Chile i nieznanym jeszcze wicemistrzem Afryki. Awans wywalczą dwa najlepsze zespoły, trudno wyobrazić sobie, że zabraknie miejsca akurat dla nas, zwłaszcza jeśli - co jest bardzo prawdopodobne - zorganizujemy kwalifikacje. Ale do Rio można też pojechać inną drogą - bezpośredni awans wywalczy mistrz Europy albo wicemistrz, jeśli w finale przegra z pewną już gry na igrzyskach Francją (jest mistrzem świata). Takiej ostatniej prostej życzymy naszym szczypiornistom. Zasłużyli na benefis z medalem. A nawet na dwa benefisy i dwa medale.

Zobacz wideo

Ich idol to... Michael Jordan. Ciekawostki o piłkarzach ręcznych

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.