Piłka ręczna. Siódmiak: Euro pewne, ale budowa kadry nieskończona

Reprezentacja Polski w piłce ręcznej w eliminacjach ME przegrała. I zremisowała ze Szwecją. - Kadra wciąż jest w przebudowie, ale widać, że idziemy w dobrym kierunku - mówi Artur Siódmiak, były kołowy reprezentacji Polski, ekspert Polsatu.

Paweł Matys: Polacy zajęli dopiero dziewiąte miejsce na MŚ, kilka dni temu przegrali ze Szwedami w Malmö w eliminacjach ME. Niedzielna wygrana w rewanżu 22:18 to chyba pierwszy od dawna powód do optymizmu?

Artur Siódmiak: Od mundialu drużyna zrobiła krok do przodu. Wciąż jest w przebudowie, ale widać, że idziemy w dobrym kierunku. Najbardziej cieszy, że po porażce w Malmö potrafiliśmy się pozbierać. Kluczem do zwycięstwa była świetna gra w obronie i oczywiście Sławek Szmal w bramce.

Wygrana tym cenniejsza, że odniesiona bez dwóch podstawowych zawodników: Michała Jureckiego i Krzysztofa Lijewskiego.

- Obaj są ważnymi postaciami w obronie i ataku. Jeśli poradziliśmy sobie bez nich ze Szwecją, to oznacza, że reprezentacja ma naprawdę duże możliwości. Pokonaliśmy aktualnego wicemistrza olimpijskiego. W Szwecji niemal każdy zawodnik gra w bardzo dobrym klubie. Co prawda także rywale musieli sobie radzić bez dwóch ważnych zawodników [Magnusa Jernemyra z Barcelony i grającego w Bundeslidze Kima Ekdahla Du Rietza], ale mieli wartościowych zmienników.

Widać efekty pracy trenera Michaela Bieglera?

- Wcześniejsze wygrane w eliminacjach z Ukrainą i dużo słabszą Holandią były obowiązkiem. Pokonanie Szwecji to co innego, ograliśmy drużynę światowej czołówki. Biegler łączy zgrupowania reprezentacji A i B. To trafiony pomysł. Dzięki temu więcej widzi, ma większy wpływ na zawodników, którzy stanowić będą o sile kadry za dwa, trzy lata. Co ważne, Niemiec współpracuje też z trenerami klubowymi, którzy przecież mają największy wpływ na formę zawodników. Stawia na młodych: Pawła Paczkowskiego, Kamila Syprzaka, a ze Szwecją także na debiutanta z Kwidzyna Michała Daszka. Dobrze robi, bo trzeba ich wprowadzać. Kadra przechodzi przemianę pokoleniową.

Ciągłe eksperymenty to dobry pomysł? Na ostatnie zgrupowanie selekcjoner powołał aż 28 zawodników, w rewanżu ze Szwecją na prawym rozegraniu grało czterech piłkarzy.

- Musimy szukać nowych twarzy. A zawodników trzeba sprawdzić pod presją, a nie tylko na treningu. Daszek przy 11 tys. widzów dał sobie radę. Fajnie, że w tak ważnym meczu młodzi mogą zebrać doświadczenie. W kolejnych meczach z Holandią i Ukrainą Biegler dalej powinien eksperymentować. Awans na ME mamy już niemal pewny. Trzeba zbudować zespół na finały.

Jak Biegler zmienił taktykę?

- W porównaniu z kadrą Bogdana Wenty wielu różnic nie ma. Biegler podkreśla, że najważniejsza jest obrona i kontratak. W Malmö Polacy prezentowali się jednak przeciętnie. Brakowało zacięcia, agresji, komunikacji. W rewanżu było lepiej. W ofensywie nie ma radykalnych zmian. Wciąż główny problem mamy z grą przeciwko podwyższonej obronie rywali 3-2-1.

Kogoś panu brakuje w zespole?

- Biegler wybiera właściwe osoby. Ci, których powołuje, rzeczywiście wyróżniają się w lidze. Na niektórych pozycjach mamy nawet po kilku równorzędnych graczy, np. na lewym skrzydle może grać Mateusz Jachlewski i Tomek Tłuczyński. Może Tomka właśnie brakowało najbardziej, bo świetnie wykonuje rzuty karne, a ostatnio mamy z nimi problemy.

Największy kłopot mają Polacy z leworęcznymi zawodnikami. Na prawym rozegraniu jest Krzysztof Lijewski i długo, długo nic...

- Niestety, muszę się zgodzić. Młody Paweł Paczkowski to nie jest ta sama klasa co "Lijek". Na ławce siedział wyróżniający się w lidze Marek Szpera, ale ze Skandynawami nie grał, bo był chory. W odwodzie jest Mateusz Zaremba, inni ligowcy, ale to jednak nie ten poziom.

Który z zawodników kadry B może się wybić przed ME?

- Wyróżniają się lewi rozgrywający Piotr Chrapkowski i Antoni Łangowski, lewoskrzydłowy Damian Kostrzewa, kołowy Michał Peret czy uniwersalny Paweł Niewrzawa. Możemy mieć z nich sporo pociechy. Są pod właściwą opieką, bo trenerzy Damian Wleklak i Marcin Pilch wykonują dobrą robotę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.