Trenowałem przez 7 lat półzawodowo biegi płaskie, długodystansowe. Wciągnąłem się w sport. Bawiłem się w organizację Maratonu Warszawskiego. Natomiast później rzuciłem się w wir świata korporacji. Po ośmiu latach stwierdziłem, że chcę z tego wyjść i szukałem możliwości w świecie biegowym. Nie chciałem organizować kolejnych biegów ulicznych, chciałem się wyróżni. Szukałem takiej formuły, która będzie związana z bieganiem, ale będzie czymś nietypowym. Dowiedziałem się o biegach z przeszkodami. W 2013 pojechałem pod Berlin zobaczy, jak wyglądają tego typu biegi. Stwierdziłem, że potrafię to zrobić lepiej.
W 2014 roku mieliśmy niecałe 3,5 tysiąca osób na czterech eventach, czyli około 800 na start. Nie za wielu. Skala rosła z czasem. Aktualnie robimy imprezy dla 5-10 tysięcy uczestników.
Sam jesteś sportowcem. Udało Ci się przebiec wszystkie dystanse w Runmageddonie?
Wziąłem udział w ponad 50 startach. Pokonałem wszystko, od Rekruta do Hardcore. Natomiast, nie zaliczyłem nigdy dystansu Ultra, czyli maratonu z ponad 140 przeszkodami. Tutaj trzeba być naprawdę dobrze przygotowanym fizycznie.
Pewnie, że się bałem. Rzucałem pracę, w której miałem świetne perspektywy i bardzo dobrze zarabiałem. Nie wiedziałem, co będzie, czy się uda.
W zasadzie tak, ale czułem, że mam w garści dwa pewniki. Po pierwsze wiedziałem, że ta fala na biegi z przeszkodami, która pojawiła się w Stanach i zaczęła pojawiać się w Europie Zachodniej będzie musiała przyjść do Polski. Wierzyłem w to. Uznałem, że to jest jedyny moment, żeby zdominować ten rynek. I drugi - już pięć razy miałem w życiu taką sytuację, że musiałem szukać pracy i wspinać się po szczeblach korporacji. Za każdym razem mi się udawało, więc stwierdziłem, że w razie czego za szóstym też mi się uda.
Od początku planując to, jak Runmageddon ma wyglądać odnosiłem się do trzech najlepszych wówczas eventów biegowych na świecie: Spartan Race, Tough Mudder i Warrior Dash. Postawiłem na przewagę konkurencyjną – najwięcej przeszkód na rynku, lokalizacje blisko centrum miast, połączenie formuły rywalizacji i współpracy między uczestnikami.
Czyli obserwowałeś konkurencję i zrobiłeś to lepiej?
Dokładnie tak. Celowałem w to, żeby stworzyć biegi najlepsze nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Wraz z ludźmi, którzy pomagali mi przy początkach projektu mieliśmy ponad 100 pomysłów na nazwę eventu. W końcu zdecydowałem, że połączenie słowa armagedon z przedrostkiem związanym z bieganiem będzie chwytliwe. Byłem mocno zaskoczony, że nikt wcześniej na to jeszcze nie wpadł.
Która z przeszkód jest jedną z najtrudniejszych i najbardziej nielubianych?
Jest sporo ludzi, którzy nie lubią przeszkody lodowej. Faktycznie jest tak, że jakbyśmy ją postawili na początku trasy, to pewnie połowa uczestników zechciałaby ją ominąć. Jednak staramy się tak stopniować przeszkody i przesuwać granicę w trakcie biegu, że ludzie po tych kilku kilometrach i kilkudziesięciu pokonanych przeszkodach nie boją się kolejnych. Są po prostu następnym wyzwaniem, z którym chcą się zmierzy.
Runmageddon to bieg dla osób o pewnych cechach. Żeby tam wystartować trzeba lubić wyzwania, lubić przygody, albo mieć żyłkę sportowca, który chce się zmierzyć z kolejnym celem. No i z pewnością trzeba mieć dystans do siebie. Runmageddon jest dla ludzi ciekawych świata, szukających przygód.
To trofea, które zawodnicy otrzymują za pewne osiągnięcia. Takim świętym Graalem jest statuetka weterana Runmageddonu, którą otrzymuje się po pokonaniu trzech dystansów – Rekrut, Classic i Hardcore, czyli 6, 12 i 21 km w ciągu jednego sezonu. Wówczas, i tylko wtedy, można kupić bluzę lub kurtkę Runmageddon Weteran. To już jest prestiż nosić coś takiego na innych biegach, czy na siłowni. Druga statuetka jest dla tych, co dystansu Classic czy Hardcore jeszcze się boją, natomiast lubią startować w Runmageddonie. Statuetkę Korony Runmageddonu otrzymuję się, gdy wystartuje się, na dowolnym dystansie, w czterech kierunkach świata – na wschodzie, zachodzie, północy i południu. Mamy jeszcze kolejny poziom wtajemniczenia, czyli Runmageddon Global. Tam już nie ma statuetek, a medale. W trakcie wyjazdu każdy z uczestników dostaje pakiet zawierający cały zestaw dedykowanej odzieży na dany bieg. Wierz mi, że jak ktoś był na Saharze to raczej nie startuje w innej koszulce na Runmageddonie. Runmageddon Global jest o tyle ciekawym doświadczeniem, że jedzie tam kilkadziesiąt osób, które na tym evencie się ze sobą zżywają, spędzają ze sobą kilka dni razem, biegną razem, wspierają się. To przygoda życia, w której nie chodzi wcale o samo bieganie i o rywalizację, a o te niezapomniane momenty i emocje, które towarzyszą całej przygodzie. To naprawdę coś niesamowitego, trzeba to po prostu przeżyć samemu.
Marzysz o zdobyciu jednego z tytułów w Runmageddonie? Zapisz się już dziś! Najbliższy polski bieg w Warszawie 25-26 maja, w Gdyni 8-9 czerwca czy w Poznaniu 22-23 czerwca