Biegają w duecie odkąd Iga skończyła 3 miesiące. Tata, który łączy obowiązki z pasją do biegania

Widok mężczyzny z wózkiem wciąż budzi bardzo dużo emocji. Przemek Sajewski - tata i biegacz pokazuje, jak mieć pasję i nie zaniedbywać przy tym rodziny.

 Przemek Sajewski opowiada o tym, że bieganie spadło na niego, jak „grom z jasnego nieba”. Po prostu wstał, ubrał buty i poszedł biegać. Jak łatwo się domyślić, bieganie przerodziło się w pasję. - Teraz poza rodziną i pracą jest to kolejna pozycja w mojej hierarchii wartości, z którą konkurować o podium może jedynie czytanie i zaznaczam, że okazjonalnie jest to lektura o bieganiu.

Biegacz podkreśla, że bieganie niesie za sobą mnóstwo plusów. Na chwilę obecną schudł 15 kilogramów, ma zdecydowanie lepszą kondycję i jest po prostu zdrowszym człowiekiem, który wyzbył się wszelkich niezdrowych nawyków.

Przemek Sajewski jest szczęśliwym tatą, który na bieganie zabiera swoją córkę Igę. Po narodzinach dziecka nie zastanawiał się ani chwili i kupił specjalistyczny wózek, dzięki którym zdobywał kolejne kilometry w towarzystwie "młodej damy". - Mamy za sobą przebiegnięte wspólnie kilka zawodów na 10 km, półmaratonów oraz maraton. I z całą odpowiedzialnością twierdzę, że nawet czołówka nie ma takiego dopingu jak my.

Mężczyzna z wózkiem to wciąż widok, który wzbudza mnóstwo emocji. Tak samo jest w przypadku taty Igi. – Doping to genialna rzecz. W naszym przypadku jest to po prostu niesamowite i wzbudza we mnie ogromną radość oraz wdzięczność za to, że ktoś docenia nasz wysiłek. Zawsze spotykamy się z fajną reakcją ludzi na nasz duet, a nawet tercet, kiedy starsza córka dołącza na rowerze.

- Czasami opowiadają mi znajomi, jak ludzie na ulicy, w autobusie czy też większość kierowców na skrzyżowaniu patrzy w jeden poruszający się punkt, czyli w nas –tłumaczy Przemek i dodaje, że niestety zdarzają się też ludzie, którzy nie są w stanie zrozumieć tego, że mężczyźni mogą biegać w „obcisłych rajstopach” i zabierają ze sobą dziecko, uważając to za skrajnie nieodpowiedzialne.

Pewnie zastanawiacie się, skąd u tego człowieka tyle motywacji... - Co do motywacji, to najważniejsze jest to, że realizując swoją pasję nie zaniedbuję rodziny. Ona jest dla mnie priorytetem - zawsze. No i dzięki tysiącom kilometrów z wózkiem, moje wyniki są zdecydowanie lepsze. To mnie mobilizuje i pokazuje, że jeśli się chce, to można.

Swoją historię Przemek puentuje tak: - Kiedyś wydawało mi się, że potrzebuję do szczęścia nie wiadomo jakich rzeczy. Teraz cieszę się z rzeczy z pozoru błahych i tego, że nauczyłem się w końcu nie przejmować "pierdołami" i... wyjść z pracy o normalnej godzinie.

Przemka możecie także na bieżąco obserwować na Facebooku.

WIĘCEJ PODOBNYCH HISTORII ZNAJDZIESZ TUTAJ

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.