"Wypieprzaj z mojego biegu" - walka kobiet o maraton

Owłosiona klatka piersiowa, aseksualna budowa, potężne nogi czy wreszcie wypadająca macica, to tylko niektóre z przykrych konsekwencji, które miały spotkać kobiety biegające maratony. Maraton to była "zabawa" nie dla kobiet. Wszystko zmieniło się jednak za sprawą dwóch kobiet. Poznajcie historię pionierek z Bostonu.

ZAPISZ SIĘ NA CRACOVIA MARATON

Bostoński maraton to najstarszy maraton świata. Pierwsza jego edycja odbyła się w 1897 roku. Do 1966 roku, jak pozostałe maratony świata, biegali tu wyłącznie mężczyźni. W trosce o zdrowie, zabraniano kobietom rywalizacji na królewskim dystansie. Panie rywalizowały w biegach, ale najdłuższym dystansem, do jakiego je dopuszczano był bieg na 1500 metrów. Wszystko powyżej było już niebezpieczne.

W 1966 roku w maratonie w Bostonie postanowiła wystartować 23-latka Roberta Gibbs. Organizatorzy odpisali jej jednak, że kobiety nie mogą biegać w maratonach. Odmowa nie jest przejawem złej woli, a po prostu konsekwencją naukowych faktów. Kobieca fizjologia nie pozwala biegać maratonów. Panie są zbyt wątłej budowy ciała.

Bobbi do maratonu przygotowywała się dwa lata. Dziennie biegała nawet po 60 kilometrów. Wiedziała, że sobie poradzi. Przyjechała do Bostonu na bieg. Przebrała się w strój sportowy brata i przycupnęła w krzakach obok strefy startowej. Kiedy zabrzmiał wystrzał pistoletu, poczekała, aż połowa stawki pobiegnie i wskoczyła w tłum biegaczy.

Panowie bardzo szybko zorientowali się, że biegnie z nimi kobieta. Roberta obawiała się, że zdemaskowana będzie musiała zejść z trasy. Biegacze byli jednak zachwyceni. Podobnie jak zebrani wzdłuż drogi kibice. Kiedy zauważyli, że biegnie kobieta, ochoczo ją pozdrawiali.

Sprawa szybko trafiła do mediów i zanim Bobbi ukończyła bieg, na mecie czekał już gubernator stanu Massachusetts, żeby jej pogratulować odwagi i bardzo dobrego wyniku.

"W minionym tygodniu filigranowa, niepozorna 23-letnia blondynka nie tylko wystartowała w maratonie, ale ukończyła go z na tyle dobrym wynikiem, że wyprzedziła 290 z 415 startujących" - donosił największy tygodnik w USA o tematyce sportowej "Sports Illustrated".

Roberta przebiegła 42,195 km w 3:27.17. Zaproszono ją w kolejnym roku, ale wciąż uważano, że jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Jej występ był jak kamyczek, który zapoczątkował lawinę. Jednak rozpędu nabrała ona za sprawą innej biegaczki.

KOBIETA VS. MARATON. JAK REAGUJE ORGANIZM KOBIETY?

"Jeśli przebiegniesz maraton na treningu, zabiorę cię do Bostonu"

Pod ogromnym wrażeniem wyczynu Gibbs była 19-letnia studentka dziennikarstwa trenująca biegi Kathrine Switzer. Sama była niejako pionierką - jako pierwsza kobieta dostała się do sekcji biegów przełajowych na swoim uniwersytecie.

Tam podczas długich biegów, jej trener i przyjaciel Arnie Briggs opowiadał historie o maratonie w Bostonie. Sam ukończył go trzy razy.

Podczas jednej z opowieści Katie stwierdziła, że podobnie jak Gibbs byłby w stanie ukończyć maraton.

- Żadna dama nie jest w stanie przebiec maratonu! Jeśli każda kobieta byłaby w stanie to zrobić, to ty też. Nie wierzę w to! Jeśli na treningu przebiegniesz ten dystans, będę pierwszą osobą, która zawiezie cię do Bostonu - powiedział Briggs.

Switzer podjęła wyzwanie. Kiedy przebiegła dokładnie 42,195 kilometra, poprosiła, żeby przebiegli dla pewności dodatkowe 10 kilometrów.

Jeszcze tego samego dnia jej trener przekonał ją, że powinna zapisać się do biegu. Chciała pobiec "na Gibss". Użyła swoich inicjałów i nazwiska. Udało się. Nikt nie domyślił się, że K.V. Switzer to Kathrine, a nie Kevin lub Keith. Opłaciła 3 dolary wpisowego i dostała numer 261.

"Wypierzaj z mojego biegu!"

BIEGAĆ Z OKRESEM CZY NIE? OTO JEST PYTANIE

Na starcie stawili się obok niej Arnie Briggs, z którym przygotowywała się do biegu, jej chłopak Tom Miller, futbolista, który stwierdził, że skoro maraton może przebiec kobieta, to przebiegnie go i on. Bez przygotowania. Ostatnim członkiem zespołu był John Leonard, kolega Katie z klubu biegowego.

Przyszedł dzień biegu. Nikt nie zatrzymał Katie, kiedy wchodziła do strefy startowej, nikt nie przeszkadzał jej w rozgrzewce, nikt nie zabronił jej startu. Ruszyli.

Na trzecim kilometrze minęła ich ciężarówka z fotografami. Paparazzi dostrzegli kobietę w tłumie biegaczy i zrobił się rwetes. Robili jej zdjęcia, pokrzykiwali do niej. Nie minęły dwie minut, a Katie usłyszała za sobą tupot kogoś, kto biegł dużo szybciej od niej. Ktoś złapał ją za ramię i próbował ściągnąć z trasy. "Wypieprzaj z mojego biegu! Oddawaj numer!" - krzyknął. Był to Jock Semple, jeden z organizatorów.

W obronie biegaczki stanął jej chłopak. Został z tyłu, a potem z rozpędu powalił intruza na ziemię, zupełnie jak rasowy futbolista. Jock wylądował na poboczu.

"Biegniemy, ile sił w nogach!" - krzyknął trener. Popędzili na łeb, na szyję, zupełnie nie myśląc o tempie biegu i założeniu czasowym. Z resztą przestało ono być ważne. Najważniejszym teraz było, aby ukończyć maraton i pokazać, że potrafi to zrobić nie tylko Roberta Gibbs, ale i inne kobiety.

Kathrine Switzer ukończyła Boston Maraton jako pierwsza oficjalnie zapisana kobieta w czasie 4:20. Stać ją było na dużo więcej, ale incydent z trasy wybił ją z rytmu.

W 1974 roku wygrała pierwszy New York Marathon. Rok później była druga w Bostonie. Dzięki jej staraniom trzy lata wcześniej, w 1972  roku oficjalnie Boston Maraton dopuścił do startów kobiety.

PACEMAKER, KTÓŻ TO TAKI?

KOBIETY TO SŁABA PŁEĆ? POZNAJ AMY PALMIERO-WINTERS