Kardiolog: Bieganie to lekarstwo. Ale nie dla każdego

Chcesz biegać? Świetnie. Ale najpierw idź do lekarza i zrób sobie najzwyklejsze EKG. To badanie powie więcej o twojej zdolności do uprawiania sportu niż rezonans magnetyczny i tomografia komputerowa - mówi prof. Jarosław Drożdż *

Adam Czerwiński: Tomasz Lis przebiegł maraton w Holandii w trzy godziny i trzy minuty. Zasłabł na mecie.

Prof. Jarosław Drożdż*: Nie znam tego przypadku. Ale miałem podobny. Trafił do mnie człowiek, który stracił przytomność na trasie maratonu w Berlinie. Przepytałem go bardzo dokładnie, co się stało. Okazało się, że incydent miał miejsce na końcówce trasy. To był człowiek, który dużo biegał i "szedł na wynik". Międzyczasy w Berlinie miał lepsze niż we wcześniejszych biegach. Myślę, że po prostu przekroczył poziom wysiłku, w którym organizm mówi "stop".

Oba przypadki nie są niczym niezwykłym. Pokazuje to przykład pierwszego maratończyka, który w zbroi przebiegł 42 kilometry i umarł po przekazaniu wiadomości, że po przegranej bitwie z Grekami flota perska płynie do bezbronnych Aten. Ta historia pokazuje, że siła woli ludzkiej jest niezwykła. Pozwala wiele przezwyciężyć. Ale dobrze, że w pewnym momencie organizm mówi "stop". To naturalna mądrość naszego ciała. Jeśli człowiek nie jest w stanie swoim mózgiem wstrzymać niebezpiecznego wysiłku, zostaje zatrzymany. Zmniejsza się ciśnienie i na chwilę "wyłącza" przytomność, żeby nie doszło do tragedii.

To jak jest z bieganiem? Jest bezpieczne czy nie?

- Generalnie jest bezpieczne. Trzeba tylko zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Po pierwsze wiek. Do czterdziestki można uprawiać każdy sport. Trzeba tylko pamiętać, żeby to robić z głową. Mamy jeszcze mnóstwo siły, energii, a mięśnie i ścięgna są na tyle zdrowe, że można sobie pozwolić na pewne niefrasobliwości. Po czterdziestce trzeba zadać sobie kilka dodatkowych pytań.

Dlaczego akurat po czterdziestce?

- Bo zaczynamy się starzeć. Jeszcze tego nie czujemy. Ludzie myślą: właśnie stuknęła mi czterdziestka. Najwyższy czas zrobić rzeczy, na które zawsze miałem ochotę, i zaczynają biegać maratony. Fajnie, tylko że nie zawsze ambicja idzie w parze z możliwościami. Nie można całe życie przeć do przodu. Nawet jeśli ktoś ma 40 lat i czuje, że może przenosić góry, muszę go sprowadzić na ziemię. Człowieku, masz 40 lat! 40 lat temu mój tata kupił nowe auto - syrenkę. Czy wsiadłbyś dziś w ten samochód i pojechał nim do Warszawy w ciągu godziny i pięciu minut? Bo ja nie.

Jakie jest pierwsze pytanie?

- Co robiłeś dotychczas? Czy uprawiałeś jakiś sport? Jeżeli odpowiedź brzmi: na wuefie w ósmej klasie przebiegłem 800 metrów, to znajdź sobie inne zajęcie niż bieganie w maratonach.

Drugie pytanie?

- Czy ktoś pomoże ci się profesjonalnie przygotować do biegania? Bo nawet ja, profesor medycyny, który niemało wie o ludzkiej fizjologii, nie jestem profesjonalnie przygotowany, by przebiec maraton. Potrzebuję specjalisty - trenera. Może nawet mam zdolności, ale potrzebuję wiedzy, jak osiągnąć cel.

Trzecia sprawa?

- Czy cię na to stać? Bo do biegania potrzebny jest sprzęt. Ostatnio się o tym przekonałem. Gdzieś mi się zawieruszyły buty do biegania. Przebiegłem więc kilka kilometrów w zwykłych tenisówkach. Dramat. Kiedy znów nałożyłem buty do biegania, poczułem się prawie, jakbym latał.

Jeśli wyjdzie trzy razy "tak"?

- To jeszcze idź do lekarza. Warto zrobić najzwyklejsze EKG. Każdy, kto chce uprawiać sport choć trochę intensywniej niż do tej pory, również przed czterdziestką, powinien zrobić sobie to badanie i pokazać zapis dobrze wyszkolonemu kardiologowi. W zwykłym elektrokardiogramie jest więcej informacji niż w badaniach biochemicznych, echu serca czy rezonansie magnetycznym. Tam jest zapis czynności elektrycznej serca. Można zidentyfikować choroby, które niezwykle trudno dostrzec w innych badaniach, np. rodzaj kardiomiopatii arytmogennej czy zespół Brugadów [dziedziczne zaburzenia rytmu mogące doprowadzić do nagłego zatrzymania krążenia - przyp. red.]. Ponad 20 lat temu włoski uczony Domenico Corrado zalecił robienie EKG wszystkim sportowcom. Efekt? 10-krotnie spadło ryzyko śmierci na boisku czy na bieżni.

EKG wystarczy?

- Gdybym był dyrektorem dużej firmy, pewnie jeszcze zrobiłbym sobie echo serca za 150 zł. Ale mamy milion ludzi, którzy wiosną zaczną biegać. Czy mamy zbadać milion ludzi? Inna rzecz, że każdy raz w życiu powinien mieć to badanie. Jeżeli pretekstem będzie bieganie, to dobrze, ale nie trzeba mieć USG, by przebiec maraton.

Można oczywiście z diagnostyką iść głębiej. Warto sprawdzić poziom elektrolitów. Zdarzają się rzadkie sytuacje, kiedy stężenie potasu jest niskie. Źródłem mogą być choroby endokrynologiczne. Niektóre - jak gruczolak nadnerczy - mogą być bardzo niebezpieczne.

Ale cenniejsze niż plik z wynikami badań jest spojrzenie lekarza. Po prostu idź do niego. Bo to nie tak, że my tylko przeglądamy papiery. Patrzymy na człowieka: jak wyglądają jego oczy, jaki ma kolor skóry, jak się porusza. To jest badanie kliniczne, pozwalające szybko zdiagnozować wiele chorób. Każdy lekarz spytany o bieganie zmierzy ciśnienie - to oprócz EKG jest jeszcze jedno obowiązkowe badanie.

Jak wyjdzie nadciśnienie?

- Trzeba je leczyć.

A co z bieganiem?

- Można biegać. Bieganie może być na nie lekarstwem. Wielu moim pacjentom regularne ćwiczenia pozwalają na odstawienie leków. Ale nie można zacząć leczenia nadciśnienia bieganiem - to się może skończyć katastrofą. Najpierw trzeba nadciśnienie ustabilizować farmakologicznie. Jeśli zapał do biegania nie będzie słomiany, po jakimś czasie będzie można zrezygnować z leków.

A po zawale można biegać?

- Zależy, jaki był zawał. Jeśli ciężki i uszkodzona jest duża część mięśnia sercowego, to nie. Ale dziś mówimy o zawałach bez zawału. Na oddziały kardiologii trafiają pacjenci, którym dokonuje się zawał. Dzięki nowoczesnemu leczeniu udaje się uniknąć jego skutków, czyli martwicy mięśnia sercowego. Po takim incydencie pacjent najczęściej wraca do pełnej sprawności. Jeśli chce biegać, powinien zacząć w ośrodku rehabilitacji kardiologicznej. Gdy specjaliści medycyny sportowej i kardiolog uznają, że taki wysiłek jest bezpieczny, droga na start wolna.

A jeśli ktoś miał zawał pięć lat temu?

- Powinien iść do kardiologa i zrobić sobie sporo badań. Jeśli do mnie przyszedłby pacjent po zawale i spytał o maraton, powiedziałbym: możesz biegać, ale maraton już jest nie dla ciebie.

26.04.2015 Warszawa. Uczestnicy podczas zmagań na trasie Orlen Warsaw Marathon 2015
26.04.2015 Warszawa. Uczestnicy podczas zmagań na trasie Orlen Warsaw Marathon 2015 KUBA ATYS
KUBA ATYS

Jaki dystans wybrać?

- Odpowiedni. Moim zdaniem 42 kilometry nie są dla każdego. 10 i pięć też nie. Jeśli wracasz do biegania po długiej przerwie, najlepszy będzie kilometr. I to nie naraz. Proponowałbym podzielić go na części. Najpierw pobiegnij 300 metrów, później 30 kroków pokonaj marszem, kolejne 300 metrów możesz przebiec i znów 30 metrów przejdź i tak dalej...

Jeśli masz nadwagę, nie zaczynaj od biegania. Najpierw musisz wzmocnić cały aparat ścięgno-stawowy. Najlepiej poprzez szybkie chodzenie. Chodzenie pozwoli ci spalić dowolną liczbę kalorii. Jest bezpieczniejsze, bo cały czas jedna noga jest na ziemi, co zmniejsza obciążenie stawów. Dodatkowo możesz się podeprzeć kijami do nordic walkingu, które pomagają uruchomić górną połowę ciała.

Część ludzi mogłaby na tym poprzestać, bo wyniki w chodzie sportowym niewiele odbiegają od wyników maratonu, a bieganie jest męczące.

Odradzam też myślenie o wyniku. Zamiast koncentrować się na pokonaniu dystansu w określonym czasie, lepiej zwrócić uwagę na przykład na przyrodę.

Dla wielu biegaczy wynik jest bardzo istotny.

- Ja jestem przeciwny robieniu wyników. Wprawdzie udało mi się przebiec 10 kilometrów poniżej godziny, ale nie wydaje mi się, bym mógł sobie robić w życiu cel z tego, że przebiegnę ten dystans w 40 minut albo jeszcze szybciej.

Lepiej, żeby celem było samo bieganie niż robienie wyników. Co innego, gdy ktoś chce się wyzwolić z alkoholizmu przez bieganie i wyniki - to zacny cel. Ale jeśli biegasz, żeby pokazać kolegom zdjęcie z maratonu, to nie jest dobre. Biegaj dla siebie.

Co jeszcze kandydatom na biegaczy radzi profesor medycyny?

- Nie można biegać w czasie infekcji i jakieś dwa tygodnie po niej. Jeszcze całkiem niedawno większość ludzi umierała z powodu infekcji. Dziś mamy antybiotyki, niby możemy się bronić. Ale i tak sprawa jest poważna. Bo mówimy o sytuacji, w której atakują nas profesjonalni zawodnicy - wirusy albo bakterie. Cały organizm choruje, jeśli czujemy tylko zapalenie gardła. To jest czas koncentracji sił na zwalczeniu infekcji, a nie na dobiegnięciu do mety.

Słyszałem o wielu przypadkach u sportowców, którzy przetrenowali się w czasie infekcji. Skutek? Ciężkie zaburzenia rytmu serca.

26.04.2015 Warszawa. Uczestnicy podczas zmagań na trasie Orlen Warsaw Marathon 2015
PRZEMEK WIERZCHOWSKI
PRZEMEK WIERZCHOWSKI

A pan po co biega?

- Bieganie kształtuje charakter. Paradoksalnie, mnie pozwala grzeszyć. Odkąd zacząłem regularnie biegać, mogę jeść, ile chcę. Zjadam każdego pączka i golonkę, na które mam ochotę. Przecież i tak je wybiegam.

* prof. Jarosław Drożdż, kierownik Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, jeden ze współautorów i redaktorów wielotomowego opracowania "Wielka Interna"

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.