Marta Otto jako pierwsza Polka w historii pokonała podwójnego Ironmana!

Marta Otto jako pierwsza Polka pokonała dystans podwójnego Ironmana. Do pokonania miała 7,6 km pływania, 360 km na rowerze i 84,4 km biegania. Zawody odbyły się 26 sierpnia w litewskiej miejscowości Poniewież. Zawodniczka Kuźni Triathlonu wyścig ukończyła z czasem 27 godzin i 16 minut, co dało jej pewne zwycięstwo. Podczas rywalizacji nie było czasu na sen. Każdy etap zawodów rozegrany został na małych pętlach - wszystko to ze względów logistycznych. Limit czasu wynosił 34 godziny.

Agnieszka Kwiatkowska: Doszłaś już do siebie?

Marta Otto: Powoli wracam do normalności, ale myślę, że trochę to jeszcze potrwa. Wczoraj chodziłam jak potłuczona, ale dziś już mogę swobodnie wstać i usiąść.

Co zainspirowało Cię do udziału w Double Ironman czyli 7,6 km pływania, 360 km na rowerze i 84,4 km biegania?

Tak naprawdę podpuścili mnie koledzy z klubu (Kuźnia Triatlonu). Rafał Nowakowski powiedział „Marta, nie dałabyś rady? Spróbuj.” Dało mi to do myślenia, czemu właściwie nie miałbym się sprawdzić na takim dystansie? Chciałam zobaczyć, jak daleko można przesuwać granice bólu i czy moje metody radzenia sobie ze stresem faktycznie działają. Na takim dystansie to głowa odgrywa kluczową rolę. Z tego, co pamiętam, sam pomysł zrodził się w zeszłym roku, na początku przygotowań do sezonu 2018, czyli późną jesienią.

Jak zaczęła się twoja przygoda z triathlonem?

Moja przygoda z triathlonem zaczęła się w 2014 roku. Zgłosiłam się do Wojtka Koniecznego z prośbą o reanimację mojej kondycji fizycznej, chciałam, żeby mi przypomniał, jak się pływa. Moim celem był Aquathlon. Jeszcze wtedy nie myślałam o triathlonie, bo nie miałam roweru. Okazało się, że bardzo szybko ten rower udało się zorganizować. Zaczęło się od startów na dystansie sprinterskim, a potem z każdym rokiem podejmowałam coraz dłuższe dystanse. Teraz nie wyobrażam sobie dnia bez treningu, nie potrafię wręcz odpoczywać. W zeszłym roku zadebiutowałam na pełnym dystansie Ironman i to na Mistrzostwach Polski, zajęłam drugie miejsce.


Jak wyglądał start pierwszy etap wyścigu, nie przerażała Cię wizja przepłynięcia odcinka równego 7,6 kilometra?

Cały dystans pływania składał się z 19 pętli po 400 metrów. Po każdym okrążeniu trzeba było wyjść z wody. Dla mnie to był również bardzo dobry moment na zjedzenie czegoś i uzupełnienie płynów. Zaplanowałam sobie, że co pół godziny postaram się coś zjeść. Jeśli chodzi o pływanie, to miałam bardzo dobrą bazę. W połowie czerwca z Rafałem Pierścieniakiem i Kuźnią Triathlonu podeszłam do próby przepłynięcia Bałtyku z Gdyni na Hel, z racji kiepskich warunków w sumie pokonałam ok. 20km, dlatego pływania się nie bałam. Przyznaję, że po 5-6 kółkach zrobiło mi się w wodzie trochę zimno, dlatego to wyjście z wody było dla mnie bardzo pomocne. 15 metrów biegu zawsze zmobilizowało organizm do innej pracy. Założyłam sobie, że będę pływała w komforcie, czyli w granicach 1 minuty 50 sekund na 100 metrów. Liczenie zaburzyły mi niestety wyjścia z wody. Według trenera wyszło średnio 2 minuty 5 sekund na 100 metrów, więc całkiem dobrze.

Marat Otto, Double Ironman
Marat Otto, Double Ironman https://www.facebook.com/paneveziosavivaldybe

Po pływaniu jazda na rowerze, do pokonania miałaś aż 360 kilometrów. Pojawił się kryzys? Miałaś konkretną strategię na ten etap?

Trudno było o jakiekolwiek założenia, to dla mnie ciągle abstrakcyjny dystans. Trudno jest mi sobie nawet wyobrazić, w jaki sposób udało mi się wysiedzieć na siodełku tyle czasu. Najbardziej bałam się o moje podwozie. To było tak naprawdę najtrudniejsze. Trener od początku powtarzał mi, żebym się nie ścigała. Na tak długim dystansie wszystko mogło się zmienić w każdej chwili i to kilka razy. Tak naprawdę nie walczyłam o czas, a o ukończenie. Jeśli zajechałabym się na rowerze, zemściłoby się to na biegu. Przyznaję, że bardzo trudno było powstrzymać się od ścigania, tym bardziej że za plecami miałam zawodniczkę z Niemiec. Kryzys pojawił się dopiero po północy, kiedy zabrakło kibiców na trasie. Słychać było tylko szum opon i wtedy bałam się, że zasnę. Musiałam zatrzymać się na kawę, nie wierzyłam, że można zasnąć na kawie. Nie wiem nawet, która to mogła być godzina, po 320 km padł mi zegarek. Przestałam kontrolować czas. Chciałam utrzymać prędkość 30km/godz. ale liczne zakręty i podjazdy spowolniły mnie, robiłam wszystko, żeby nie zejść poniżej. 26km/godz.

W końcu przyszedł czas na bieganie, do pokonania miałaś aż dwa maratony!

Na bieganiu miałam nadzieje na tempo w okolicach 6 min./km pierwsza połówka dystansu wyszła w granicach 6:20 min./km. Potem tempo siadło jeszcze bardziej, ale słuchałam swojego organizmu. Kiedy chciało mi się pić, to piłam. Jak chciało mi się jeść, to jadłam. Zaczęły się coraz częstsze postoje. Ogromnego wiatru w żagle dostałam od mojego supportu od Doroty Iwaszko, Michała Jakubowskiego, od trenera Rafała Pierścieniaka. Przyjechali też znajomi, za co bardzo jestem im wdzięczna. Największą niespodziankę zrobiła mi moja mama, która przez dwa tygodnie się zapierała, że ona nie chce na to patrzeć i na pewno nie przyjedzie. Tymczasem na 20 kilometrów przed metą pojawiła się na trasie, poryczałam się, ale to dało mi prawdziwego kopa. Tempo nie wzrosło, za to na głowę zadziałała bardzo dobrze.

Marta Otto, Double Ironman
Marta Otto, Double Ironman https://www.facebook.com/paneveziosavivaldybe

Co jadłaś na trasie?

Banany, batony z płatków owsianych, batony ryżowe z bakaliami, izotoniki, kulki mocy na bazie daktyli. Po etapie rowerowym najlepiej sprawdziły się rzeczy słone, zjadłam nawet trochę kabanosów. Miałam nawet rosół z kurczakiem, ciepłą herbatę, która działała również rozgrzewająco. Na biegu byłam w stanie przyjąć już tylko żele.

Miałaś taki moment, kiedy powiedziałaś sobie „Dosyć, nie dam rady”?

Nie ani przez sekundę o tym nie pomyślałam. Co więcej, kiedy zobaczyłam, że Litwinka – faworytka tego wyścigu, słabnie i boryka się z kontuzją, zmobilizowałam się do walki. Trochę śmieszna sytuacja, bo okazało się, że zawodniczka z Litwy bała się mnie, a ja nie walczyłam o żaden wynik, chciałam po prostu ukończyć te zawody. Nie ukrywam, że mnie to podbudowało psychicznie i wiedziałam, że nie odpuszczę. Po wyprzedzeniu Niemki założyłam sobie, że ją zdubluje udało się.

Co było najtrudniejsze w tym starcie?

Siodełko. To było najtrudniejsze do wytrzymania, potem mściło się na biegu. Wszystko mnie obcierało, żaden strój nie był komfortowy. Nie miałam, żadnych problemów żołądkowych, walczyłam jedynie z głodem. Nie mogłam jeść za dużo, bo albo się trawi, albo biegnie.

Jaka rolę odegrał u ciebie support?

Gdyby nie mój support (Dorota Iwaszko, Michała Jakubowski) nie ukończyłabym tych zawodów. Zrobiliśmy to tak naprawdę razem, we troje. Oni reagowali natychmiast na moje potrzeby, zachcianki, drobne niedyspozycje. Podkreślam, raz jeszcze, że support to połowa mojego sukcesu. Jestem im bardzo wdzięczna. Dziękuję również gminie Grodzisk Mazowiecki za wspieranie moich sportowych zmagań.

Marta Otto, Double Ironman. Kuźnia Triathlonu
Marta Otto, Double Ironman. Kuźnia Triathlonu https://www.facebook.com/paneveziosavivaldybe

O czym pomyślałaś po przekroczeniu mety?

Cieszyłam się, że już nie muszę uciekać. Poczułam ogromną ulgę i szczęście. To było dla mnie tak nie realne, że dobiegłam pierwsza i to bez większych przygód. Do rekordu świata mam daleko, ale jestem pierwszą Polką, która ukończyła zawody na dystansie podwójnego Ironman. Byłam przekonana, że to ukończę, nie wiedziałam tylko w jakiej formie i czasie. Po to tam pojechałam.

Co dalej? Jakie masz plany?

W tym sezonie mam już zakaz startów od trenera. Chociaż marzy mi się ukończenie korony półmaratonów i kusi Maraton Warszawski. W przyszłym sezonie chciałabym poprawić swój wynik na pełnym Ironman.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.