Głównym celem Jóźwik są letnie mistrzostwa świata w Londynie, dlatego zrezygnowała z udziału w nadchodzących halowych mistrzostwach Europy w Belgradzie. To najlepszy początek sezonu w karierze biegaczki AZS AWF Warszawa.
Andrzej Wołkowycki: Jestem bardzo zadowolony z formy Asi. Taki był plan, żeby mocno wystartować na początku sezonu halowego. W Birmingham już nie biegła na wynik, jak w Toruniu, ale tylko po zwycięstwo. Co tu więcej powiedzieć, jest znakomicie, wszyscy jesteśmy zadowoleni z jej formy. A trzeba pamiętać, że ona dopiero się rozkręca.
Z drugiej strony ostrożnie do tego wszystkiego podchodziliśmy. Mieliśmy doświadczenia z ostatnich lat, kiedy drobny uraz, choroba, mocno komplikowały nasze przygotowania. Tak było rok temu w Toruniu, kiedy zabrakło Asi dwóch setnych sekundy do rekordu Polski, a po mityngu nam się rozchorowała. W kolejnych startach nie wyglądała już tak dobrze. Na szczęście tym razem obeszło się bez większych problemów, czego efekty wszyscy widzimy na bieżni.
- Bo to było mocne, nawet za mocne tempo. Pierwsze 400 metrów, pokonała ponad sekundę za szybko. Jeżeli zaczyna się w ten sposób, to wiadomo, że na ostatnich metrach trzeba się zderzyć z okrutnym cierpieniem. Znakomicie wytrzymała to psychicznie, ale fizycznie kosztowało ją to wiele sił. Dochodziła do siebie przez trzy dni. Najważniejsze, że jest zdrowa. W Birmingham udowodniła, że w tej chwili jest najlepszą zawodniczką w Europie i należy do światowej ścisłej czołówki.
- Nie tylko. Zaczynają się u niej kumulować treningi z kilku lat. Asia trenuje ze mną już piąty sezon. Na jej znakomitą dyspozycję składa się również większe doświadczenie. Poza tym zdecydowanie łatwiej wchodzi na coraz wyższe obroty. Biega o wiele lepiej pod względem ekonomicznym, wyprzedza i atakuje wtedy, kiedy trzeba. Nie nadrabia już niepotrzebnego dystansu, jak to było wcześniej. Występy w hali miała temu służyć, żeby nauczyła się wygrywać. Ma ten akumulator mocno naładowany.
- Po powrocie z Birmingham czas na regenerację. Po tak intensywnych startach w hali odpoczynek jest niezbędny. Potrwa tydzień. Później łagodnie wejdziemy w trening w Warszawie, a następnie wyjeżdżamy na trzytygodniowy obóz do Belo Horizonte i znowu dokładamy do pieca. W Brazylii będziemy mieć świetne warunki do biegania. Można tam trenować na wysokościach od 800 do 1500 m. W Europie z powodu zimy nie ma na to szans.
- Asia była tam już cztery razy, ja 12, więc szukamy innych zakątków świata. Nie tylko dla warunków, ale i psychiki. Ile można biegać w kółko w tym samym miejscu? (śmiech).
- Gdyby Asia była takim dominatorem w swojej branży jak Anita Włodarczyk czy Paweł Fajdek, to bym teraz powiedział, że będzie medal, ale to inny sport. Będziemy się starali, żeby była w jak najlepszej forma. Oczywiście wszystko zależy od tego, czy będzie zdrowa. Jeżeli nic nie stanie nam na drodze i plan będzie odpowiednio realizowany, to jestem optymistą. Na pewno powalczymy o rekord Polski [1:56, 95], po drugie o wynik, który może dać medal w Londynie.
- Jeżeli z punktu widzenia medycznego i w przepisach nic się nie zmieni, to Semenya jest poza zasięgiem. Z Francine Niyonsaba z Burundi sytuacja jest podobna. Z drugiej strony na mistrzostwach wiele może się wydarzyć. Mimo wszystko to też są ludzie, też chorują, też zmagają się z kontuzjami. W sporcie wyczynowym trenuje się na granicy bezpieczeństwa. W tej chwili trudno przewidzieć, czy ścisła światowa czołówka będzie w sierpniu w najwyższej formie. Medalistek z igrzysk w Rio, rok wcześniej na MŚ w Pekinie z różnych powodów zabrakło. Zobaczymy, jak będzie teraz.
Rozmawiał Damian Bąbol