7 maratonów, na 7 kontynentach w 7 dni, czyli mordercza wyprawa z Robem Bell'em

7 maratonów, na 7 kontynentach w 7 dni. Niemożliwe? Nie dla Roba Bell'a i spółki, którzy porywając się na biegowy Mount Everest zbierali pieniądze na fundacje, umożliwiające niepełnosprawnym dzieciom uprawianie sportów. Niezwykłą wyprawę Bell'a i jego piątki przyjaciół będzie można śledzić na Travel Channel: 1 maja o godz. 21 (odc. 1) i 3 maja o godz. 18 (odc. 2).

"19 stycznia 2015 r., wraz z piątką przyjaciół, znajdę się na Antarktydzie, by rozpocząć największą przygodę życia." Tymi słowami Rob Bell opisuje wyzwanie, z którego relację będzie można zobaczyć na Travel Channel już za kilka dni.

Bell z paczką przyjaciół wyruszył w niezwykłą podróż po całym świecie. Od zmrożonej Antarktydy do parnego Singapuru przez Punta Arenas w Chile, Houston w Teksasie, Londyn, Kair i na koniec do gorącego Sydney. Każdy krok tej morderczej ekspedycji zarejestrowały kamery Travel Channel.

Do tego szczególnego maratonu cała ekipa przygotowywała się przez ostatni rok. Wszyscy członkowie mieli doświadczenie w sportach wytrzymałościowych, ale z czymś tak intensywnym jeszcze nie mieli do czynienia. Nie tylko potężna trasa była wyzwaniem, ale również brak snu związany z ciągłymi przelotami między kontynentami, który nadał temu wyzwaniu całkowicie nowy wymiar.

Zespół

Oto śmiałkowie z krótką charakterystyką, którzy wzięli udział w morderczej wyprawie:

Rob Bell - uzależniony od adrenaliny. W jego żyłach płynie żądza przygody. Jego zamiłowanie do inżynierii pozwoliło mu z powodzeniem prowadzić niektóre z najbardziej ekstremalnych programów takich jak "Engineering Giants", "Man Vs World" oraz "Secrets and Mysteries".

Dan Honour - lubi biegać. Szybko. Gdy nie biegnie, objada się.

Steve Vials - wniósł talent do ekipy. Gitara może się nie pojawiała w programie, ale teksty AC/DC na pewno.

Peter Bocquet - był mózgiem przedsięwzięcia. Był już na wszystkich siedmiu kontynentach, więc wspomagał ekipę poradami.

Gareth Williams - doświadczony maratończyk i wszechstronny sportowiec. Nie pozwolił nikomu zwolnić tempa.

Ben Goodburn - ponoć niezwykle czarujący. To cenny dar, który okazał się cenny w przepychaniu przez lotniskowe kolejki w pogoni za kolejnym lotem.

Rozmowa z Robem Bell'em (przed rozpoczęciem całej wyprawy)

Dlaczego zdecydowałeś się na udział w tym przedsięwzięciu? Jaki jest cel tej przygody?

- Wszyscy biegliśmy pojedyncze maratony. Wszyscy uczestniczyliśmy w triathlonach, a nawet zawodach Ironman, ale prawie nikomu na świecie nie udało się ukończyć wyzwania, jakim jest przebiegnięcie 7 maratonów na 7 kontynentach w 7 dni. To jest właśnie kuszące - sprawdzić gdzie są granice naszych możliwości. Po drodze motywować nas będą dwa wspaniałe cele dobroczynne, na które zbieramy środki. KEEN London oraz John Maclean Foundation w Australii. Obie organizacje umożliwiają niepełnosprawnym dzieciom dostęp do aktywności sportowej.

W jaki sposób przygotowywałeś się do tego wyzwania?

- Jedną z niewielu osób, którym udało się sprostać temu wyzwaniu jest Sir Ranulph Fiennes, który po ostatnim biegu powiedział "Gdybym wiedział jak będzie, nie zdecydowałbym się. Drugi raz tego nie zrobię". Mając to na uwadze musieliśmy przygotować się tak, aby nie mieć podobnych odczuć podczas przekraczania linii mety ostatniego maratonu w Sydney.

Przez pięć miesięcy wszyscy przeszliśmy przez bardzo intensywny trening. Bieganie po ulicach i w parkach, niezależnie od pogody. Tysiące kilometrów. Mieliśmy profesjonalnych doradców i programy treningowe przygotowane przez zespół fizjoterapeutów, koncentrujące się na wzmocnieniu wszystkich mięśni potrzebnych, by biec wydajnie. Duży nacisk kładliśmy na żywienie (czyli uzupełnianie tego, co zużyliśmy podczas treningu i staraliśmy się zaplanować całą logistykę tak dokładnie jak to tylko możliwe. To nie jest prosta sprawa.

Czego najbardziej się obawiasz?

- Cztery sprawy nie dają mi spokoju w trakcie przygotowań. Po pierwsze - potencjalnie ekstremalnie niskie temperatury i huraganowy wiatr na Antarktydzie. To, że akurat będzie tam lato nie oznacza, że warunki nie będą ekstremalne. Będziemy tam wystawieni na pastwę żywiołów, których żaden z nas wcześniej nie doświadczył. Złe warunki mogą zdecydowanie utrudnić ukończenie biegu. Po drugie - kompletnie inna jest sytuacja w Singapurze. Wilgotność może dochodzić do 95 proc., co podczas biegu daje wrażenie przedzierania się przez moczary. Wypocimy kilogramy wody, a ponieważ będzie to nasz szósty maraton to nasze organizmy i tak będą odwodnione już na samym starcie. Problem ten, jeśli się z nim nie uporamy, może skończyć się w szpitalu. Po trzecie - ogólne zmęczenie. Spać będziemy mogli tylko podczas przelotów międzykontynentalnych. Całą podróż robimy w klasie ekonomicznej, więc wygody raczej nie będzie, a senność będzie konkurowała z potrzebą nawadniania, odżywiania oraz rozciągania organizmu (w celu uniknięcia DVT - zakrzepicy żył głębokich i skurczów). Po czwarte - kontuzje. Mimo całego treningu i przygotowań do tej wyprawy wszystko może lec w gruzach przez kontuzję. Obciążenie, jakiemu poddamy nasze ciała będzie olbrzymie, chodzi tu oczywiście o sam bieg, ale również o brak czasu na regenerację między biegami. Wiem, że będę absolutnie załamany, jeśli nie uda mi się dokończyć wyzwania z powodu kontuzji. Zrobię wszystko żeby uniknąć urazów - dlatego właśnie wszyscy tak ciężko pracujemy, żeby przygotować się na 100 proc.

Jaka atmosfera panuje w zespole?

- Ekipa składa się z sześciu przyjaciół. Przez ostatnie 12 miesięcy świetnie się bawiliśmy. Pracowaliśmy wspólnie nad projektem, który nas pasjonuje i jesteśmy niezwykle zdeterminowani, by go doprowadzić do końca. Wspieramy się, ale i dokuczamy sobie, jak to wśród kumpli. Każdy ma też swoją wyjątkową rolę. Jest kawalarz, czaruś, naturalny przywódca, facet od detali, mądrala i wariat. Widzom pozostawię decyzję kto jest kim.

Niezwykła wyprawa Roba Bell'a i spółki na Travel Channel: 1 maja o godz. 21 (odc. 1) i 3 maja o godz. 18 (odc. 2).

Materiały partnerów

zobacz wybrane produkty

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.