Damian Bąbol: Bieganie po schodach? Dlaczego?
Piotr Łobodziński *: Bo chyba mam do tego talent. Pierwszy raz spróbowałem w 2011 r., w Biegu na Szczyt w Warszawie. Wystartowałem z marszu i poszło mi dobrze. Zająłem czwarte miejsce i można powiedzieć, że złapałem bakcyla. Od tamtej pory regularnie ścigam się w zawodach, w tym roku zaliczyłem 15.
I chyba naprawdę masz talent, bo 11 razy wygrałeś, trzy razy byłeś drugi i raz trzeci. Ponadto dziewięciokrotnie poprawiłeś rekord tras, m.in. w Wiedniu, Paryżu, Brnie, Frankfurcie, Tallinnie, Dausze w Katarze i Santosie w Brazylii. Życiowa forma?
- Rzeczywiście, ten sezon jest wyjątkowo udany. Każdy bieg kończyłem na podium, jestem liderem Pucharu Świata. W styczniu w Wiedniu czeka mnie ostatni bieg w ramach PŚ i wszystko wskazuje na to, że obronię pozycję lidera. Mam ponad 100-punktową przewagę nad Tomasem Celką ze Słowacji. Musiałaby się wydarzyć jakaś katastrofa, żeby mnie dogonił; musiałby wygrać, a ja wypaść poza pierwszą dziesiątkę.
Przed Wiedniem czeka mnie jeszcze wyprawa do Hongkongu, gdzie 7 grudnia zakończy się cykl Vertical World Circuit, czyli coś w rodzaju Tour de Ski w biegach narciarskich. Tam też jestem zwycięzcą, więc w sumie jadę tylko po odbiór trofeum. Ale zanim to zrobię, czeka mnie najdłuższy bieg w sezonie.
Najdłuższy?
- Tak, bo w Hongkongu będziemy wbiegać na stupiętrowy wieżowiec, do pokonania będzie 2120 schodów, zajmie mi to około 12 minut.
Tobie 12 minut, a zawodowym biegaczom? Zastanawiałeś się, jak na schodach poradziliby sobie Adam Kszczot czy Marcin Lewandowski?
- W 20-30-piętrowym wieżowcu spokojnie daliby sobie radę, w wyższych mogliby mieć problem. Co innego Justyna Kowalczyk, która ze stupiętrowym wieżowcem uporałaby się na luzie.
A jak ty wypadłbyś na płaskich dystansach? Wyniki masz całkiem niezłe
- Mamy erę dominacji Kenijczyków, Etiopczyków, których niewiarygodne wyniki stają się dla mnie powoli podejrzane, szczególnie po ostatnich aferach dopingowych. Wśród najlepszych biegaczy w Polsce na 10 km plasuję się pewnie w pierwszej trzydziestce. Żeby awansować do ścisłej dziesiątki, musiałbym poprawić rekord życiowy o minutę [dotychczasowy wynosi 30:41]. To jest do zrobienia, bo widzę, że jeszcze mam rezerwy, ale musiałbym zmienić trening.
Jak wygląda trening biegacza po schodach?
- Mieszkam w dziesięciopiętrowym bloku. Wbiegam na górę 10 lub 15 razy w zależności od tego, do jakich zawodów się przygotowuję. To przypomina trening interwałowy. Staram się te odcinki pokonywać w podobnym tempie lub z narastającą prędkością. Wbiegnięcie na ostatnie piętro zajmuje mi około 43 sekund, a dwie minuty przeznaczam na zejście na parter. W bloku jest tylko jedna winda, więc podczas treningów ułatwiam życie sąsiadom. Czasami trenuję też w bloku 15-piętrowym, ale wtedy na dół wracam windą. Na szczyt wbiegam osiem razy. Nie współpracuję z żadnym trenerem, sam rozpisuję sobie plan zajęć, ale nie mam żadnego długofalowego planu treningowego. Czasami korzystam z porad w internecie.
Piotr Łobodziński Sport Evolution
Sport Evolution
Na co dzień w ogóle używasz windy?
- (śmiech) Pewnie. Nie jestem wrogiem tego wynalazku. Mieszkam na siódmym piętrze, a poza tym po Warszawie poruszam się na rowerze. Po powrocie do domu niewygodnie byłoby mi go wnosić na górę, więc używam windy.
POLECAMY: Samotność Karoliny Jarzyńskiej: Czasami boję się treningów [WYWIAD]
Bieganie po schodach nie przeszkadza ci w treningu na płaskich dystansach?
- Bez problemu można to połączyć. Nie da się biegać po schodach codziennie. Na taki trening przeznaczam dzień, dwa w tygodniu. Pozostałe zajęcia wyglądają normalnie: biegam po ulicach, parkach i na stadionie. Mój tygodniowy kilometraż wynosi 60-80, czasem 100 km. W ostatnim Biegu Niepodległości w Warszawie zająłem czwarte miejsce (31:12).
Jak prawidłowo technicznie powinno się biegać po schodach?
- Jeżeli taki trening traktujemy jako element siły biegowej, to ćwicząc na schodach, możemy nie używać rąk na barierkach, czyli nie odpychać się. Starajmy się trzymać proste plecy, wysoko podnosić kolana, czyli pamiętać o wszystkich elementach prawidłowej techniki zwykłego biegu. Jeśli chodzi o zawody, to każdy biegacz ma swoją technikę. Niektórzy odpychają się tylko jedną ręką, za to na dłuższych dystansach używają obu do trzymania się poręczy, czyli tak jakby ciągnęli linę. Czasami można też odepchnąć się od ściany. Wiele zależy od specyfikacji klatki schodowej oraz dystansu.
Mnie też się zdarza czasem potrenować na schodach i zawsze, kiedy biegnę szybko, pod koniec mięśnie mam tak zakwaszone, że ich prawie nie czuję. To pewnie pestka w porównaniu z tym, co ty czujesz po wbiegnięciu na setne piętro?
- Wszystko pali. Boli głowa, każdy mięsień. Czuję się, jakbym umierał. Takie uczucie męczy mnie przez pięć minut. Na mecie muszę trochę poleżeć. Nie ma możliwości, żeby po tak intensywnym wysiłku na schodach odpoczywać na stojąco. Zawsze trzeba usiąść lub się położyć. Poziom kwasu mlekowego na pewno przekracza wszelkie normy. Boli okrutnie, ale krótsze wyścigi trwające około 3-5 minut są bardziej bolesne niż te 12-minutowe, czyli liczące około 2 tys. schodów. Starty w mniejszych budynkach są jeszcze intensywniejsze, a ból spowodowany zakwaszeniem jest bardziej odczuwalny. Na szczęście po 10 minutach wszystko mija i zostaje już tylko radość i satysfakcja z osiągnięcia szczytu.
POLECAMY: Przebiegł 111 km przez pustynię. "Było nas dwanaścioro. Tylko troje nie zemdlało"
Polecałbyś trening po schodach amatorom, którzy przygotowują się do biegów długodystansowych?
- Oczywiście. Bieganie po schodach jest bardzo zdrowe dla stawów. To sport wydolnościowy o dużej intensywności, ale jak najbardziej polecam. Szczególnie w okresie, kiedy czekają nas coraz chłodniejsze dni. Kiedy nasza górka, na której zazwyczaj wykonywaliśmy ćwiczenia siły biegowej, np. skipy, jest zaśnieżona, warto właśnie tak urozmaicić sobie trening. Nawet w pięciopiętrowym bloku można fajnie poćwiczyć.
Wkrótce sięgniesz po Puchar Świata w bieganiu po schodach, już po raz drugi w karierze. Nie zabraknie ci motywacji, by startować w przyszłym roku?
- O to się nie boję. W przyszłym roku po raz pierwszy odbędą się mistrzostwa świata, 27-28 marca w Dausze. W tym roku zdobyłem mistrzostwo Europy, jestem blisko odebrania po raz drugi Pucharu Świata, więc będę jednym z faworytów, ale o zwycięstwo tam nie będzie łatwo. Jest o co walczyć. Nagrody finansowe są atrakcyjne. Szejkowie nie szczędzą pieniędzy, szykuje się fajna impreza (śmiech).
Można zarobić na ściganiu się po schodach?
- Jestem zawodnikiem ścisłej czołówki, liderem klasyfikacji Pucharu Świata, więc na każde zawody mam zaproszenie. Organizatorzy opłacają mi przeloty i hotele. To oznacza, że do tego sportu nie dokładam, a zdarza się, że wygrywam niezłe nagrody finansowe i poprawiam domowy budżet. Nie jest to jeszcze taki poziom, że mógłbym się z niego utrzymywać, ale nie mogę narzekać.
Czym się zajmujesz na co dzień?
- Pracuję w dziale edukacji i rozwoju Muzeum Pałacu w Wilanowie, a dodatkowo biegam po schodach (śmiech).
ROZMAWIAŁ DAMIAN BĄBOL, obserwuj autora na twitterze
* Piotr Łobodziński - urodził się 29 lat temu w Bielsku Podlaskim. Skończył ekonomię na Uniwersytecie Warszawskim. Jest zdobywcą Pucharu Świata (w 2013 r.) w bieganiu po schodach oraz dwukrotnym mistrzem Polski w tej dyscyplinie.
Uczestniczył w mistrzostwach świata w biegach górskich rozgrywanych w 2013 r. w Krynicy-Zdroju. Jest tegorocznym mistrzem Polski w biegach górskich na krótkim dystansie (Bieg na Ślężę) oraz brązowym medalistą mistrzostw kraju w biegach górskich w stylu anglosaskim z Ustrzyk Dolnych w 2011 r.
Świetnie radzi sobie również na płaskich dystansach. Jego rekord na 5 km wynosi 14 minut i 59 sekund