Bieganie a palenie. "Organizm przyzwyczaja się do trucizny"

- Jeżeli nałogowy palacz przebiega maraton w cztery godziny, to można założyć, że gdyby miał czyste płuca, mógłby osiągnąć czas nawet o 25 minut lepszy - mówi dr Krzysztof Mizera, fizjolog sportu

Problem nikotynowego nałogu dotyka praktycznie wszystkie grupy społeczne. Także sportowców, w tym m.in. biegaczy amatorów, u których - wydawałoby się - decyzja o rzuceniu papierosów powinna zapaść jeszcze przed wyjściem na pierwszy trening .

Okazuje się, że nie jest to takie oczywiste. - Jestem biegaczką, ale od 15 lat palę papierosy. Oczywiście, że dobrze by było, gdybym nie paliła... Próbowałam rzucić już kilka razy, ale to nie takie proste. Tym bardziej że mam męża palacza. Od kiedy biegam, najdłużej bez papierosów wytrzymałam ponad rok, ale szczerze mówiąc, jakoś nie zauważyłam znacznej poprawy w wynikach - mówiła jeszcze w maju dziennikarka Magdalena Żakowska , która właśnie podjęła kolejną próbę walki z nałogiem i na razie wygrywa. - Nie palę od ponad miesiąca. Chcę, żeby tak zostało. Nie jest łatwo, ale daję radę. Przez pierwsze dwa tygodnie po odstawieniu papierosów strasznie się męczyłam podczas biegania. Myślałam nawet, że chyba rzucę ten sport i najwyżej zostanę wielką foką, która będzie miała zdrowe płuca, ale ważyła 40 kg więcej niż teraz. Na szczęście z dnia na dzień jest coraz lepiej. Mój organizm przeżywa szok, który stopniowo przechodzi. Czuję diametralną różnicę.

Szkodliwy romans z papierosami przeżyła również Anna Szczypczyńska , która prowadzi biegowego bloga Panna Anna Biega . "Nie kręci mnie to jak kiedyś, śmierdzi. Teraz już nawet nie jestem w stanie się zaciągnąć jak człowiek, a podczas treningu następnego dnia mam wyższe tętno i gorzej mi się biega. Czuję się świetnie, palić mi się nie chce i choć tak bardzo byłam przywiązana do mojego czułego kochanka o imieniu Vogue, przekonałam się, że można się zakochać po raz drugi" - napisała na swoim blogu .

Organizm przyzwyczaja się do trucizny

Paweł Matysiak , autor bloga Pawelbiega.pl , wybierając się na swój pierwszy trening, do kieszeni zabrał papierosy i zapalniczkę. Kiedy po kilkunastu metrach biegu dostał zadyszki, zapalił. Pobiegł dalej dopiero, gdy skończył palić. "W trakcie tego treningu wypaliłem dwie fajki" - pisał.

Jeszcze jako palacz przebiegł swój pierwszy maraton. Czas: 4 godziny i 23 minuty. Z nałogiem rozstał się trzy lata temu. "To właśnie bieganie stało się tym czymś, dzięki czemu to rzuciłem. Im więcej biegałem, tym mniej paliłem" - napisał w kolejnym poście.

W jaki sposób rzucenie palenia przekłada się na postępy w bieganiu" pokazuje przykład 48-letniego Sławomira Wiesławskiego , który we wrześniu ubiegłego roku - jako palacz - ukończył Maraton Warszawski w czasie 4 godzin i 2 minut. - Ostatniego papierosa zapaliłem w lutym. Trzy miesiące później pobiegłem trudny, z licznymi wzniesieniami, maraton w Luksemburgu, w którym osiągnąłem lepszy wynik o prawie 20 minut! - mówi Wiesławski .

Słabość do nikotyny przez wiele lat ukrywał również Jan Morawiec , 82-letni mistrz świata weteranów w maratonie oraz były reprezentant tzw. Wunderteamu . - Mało kto o tym wiedział. Nawet przed startem lubiłem jeszcze pójść na dymka. Paliłem przez 35 lat. Rzuciłem to cholerstwo, kiedy skończyłem siedemdziesiątkę. Wie pan, organizm przyzwyczaił się do trucizny. Ale jak tylko przestałem, to od razu poczułem lekkość w płucach, krok się wydłużył. Kolosalna różnica - opowiada Morawiec .

Legendarny Kukuczka przecież też palił

Niecodziennym przykładem na to, że zalegająca w płucach nikotyna nie przeszkadza w szybkim przebieraniu nogami jest Piotr Karolczak , zwycięzca m.in. Maratonu Gór Stołowych , który właśnie przygotowuje się do prestiżowego ultramaratonu Ultra-Trail du Mont Blanc . - Palenie jest niezdrowe, nie ma żadnych wątpliwości. Zęby żółkną, człowiek cuchnie. Nie będę tego nikomu polecał, ale coś ci powiem. Kiedy wstałem dziś o 5.30, zrobiłem podwójne espresso, wyszedłem do ogrodu, walnąłem sobie do tego dwa kamele, skończyłem czytać książkę i wyszedłem na trening, to czułem się... kapitalnie! Przebiegłem "dyszkę" w tempie 3:44 minuty na kilometr - mówi Karolczak. - Oczywiście, gdybym mógł teraz rzucić fajki, zrobiłbym to. Zacząłem jarać na studiach. Paliłem, jak się wspinałem, trenowałem brazylijskie jiu-jitsu i kiedy zacząłem biegać. Za bardzo nie mam punktu odniesienia, jak bym się czuł, gdybym nie palił.

I dodaje: - Mój ojciec 30 lat temu wspinał się w Himalajach. Był na paru ośmiotysięcznikach. Z dzieciństwa zapamiętałem, że złota ekipa polskiego himalaizmu to byli palacze. Legendarny Jerzy Kukuczka przecież też palił. Czy próbowałem rzucić ten nałóg? Pewnie, że tak. Ale po dwumiesięcznym niepaleniu znowu miałem papierosa w ustach. W przerwach od dostarczania organizmowi nikotyny chodziłem tak nabuzowany, że wychodziłem dwa razy częściej na trening. Nie czułem jednak większego progresu.

Fot. Michal Lepecki / AG

Można palić, piekła nie ma? O, nie...

- I nic dziwnego, że nie czuł progresu. Niektórzy po rzuceniu palenia nie widzą diametralnej różnicy w poprawie wydolności. Po długotrwałym paleniu, organizm potrzebuje minimum roku na oczyszczenie, aby wyrzucić wszelkie zaległości z płuc. Do tego dochodzi kwestia adaptacji. Organizm musi się odzwyczaić od dozowania sobie nikotyny. Może być nawet osłabiony w pierwszym okresie - wyjaśnia Dariusz Straszewski , kierownik fizjoterapii z Carolina Medical Center . - Niektórzy zawodnicy po prostu mają dobre predyspozycje i mimo palenia, obciążania układu krwionośnego, osiągają przyzwoite wyniki.

Dr Krzysztof Mizera , fizjolog sportowy, zwraca uwagę, że w biegach długodystansowych to uwarunkowania genetyczne mają większy wpływ na nasze rezultaty niż palenie papierosów . - Jeżeli ktoś ma włókna mięśniowe wolno kurczące się, potrafi czerpać energię z kwasów tłuszczowych, ma odpowiednio ukształtowaną budowę ciała i smukłe mięśnie, to taka osoba jest przystosowana do wysiłków wytrzymałościowych. W przypadku człowieka, który ma lepsze predyspozycje do sprintów, to nawet jeżeli nie będzie palił, zdrowo się prowadził, to wybitnym długodystansowcem nie będzie - tłumaczy Mizera . - Kolejnym czynnikiem jest wskaźnik VO2max , czyli maksymalny pobór tlenu. Popalający biegacz, który ma bardzo wysoki ten pułap, nawet jeżeli będzie dalej palił, to jego wyniki będą lepsze niż amatorów wolnych od nałogu. Ale jeżeli nałogowy palacz przebiega maraton np. w cztery godziny, to można założyć, że gdyby nie palił, to przy takim samym treningu mógłby mieć czas lepszy nawet o 25 minut. Poza tym długotrwałe palenie papierosów negatywnie wpływa na nasze płuca. Ograniczony jest m.in. pobór tlenu, a im więcej mamy go w mięśniach, tym lepsze są nasze wyniki.

Straszewski : - Bieganie i palenie można porównać do biegania z przywiązaną oponą. Szkodliwość ładowania się nikotyną wśród biegaczy polega na tym, że w momencie wypalenia papierosa wszystkie tętniczki poprawiające ukrwienie narządów wewnętrznych się zaciskają, co wiąże się utrudnionym przepływem tlenu do narządów i mięśni.

To nie koniec. Według eksperta z kliniki Carolina Medical Center najbardziej narażeni na ryzyko są palący biegacze, którzy preferują krótsze dystanse. - Istnieje u nich ryzyko urwania blaszki miażdżycowej, która odkłada się w organizmie na skutek palenia, ale też nieodpowiedniej diety, złego poziomu cholesterolu oraz zaburzeń metabolicznych. Przy szybkim, intensywnym bieganiu może się ona oderwać, a następnie zatkać np. tętnicę wieńcową, co z kolei może doprowadzić do zawału.

Palenie wśród maratończyków nie jest objęte takim ryzykiem, ale nie oszukujmy się. Nie może być mowy o przebiegnięciu tego dystansu na najwyższym poziomie - podsumowuje Straszewski .

Copyright © Agora SA