Pannaannabiega.pl, czyli "Od Gucci'ego do maratonów"

Paliłam. Sporo paliłam, czasem dwie paczki dziennie. Do tego wino i imprezy nawet kilka dni w tygodniu. Byłam najbardziej rozrywkową studentką na roku. Ale uczyłam się świetnie... - mówi Anna Szczypczyńska, autorka jednego z najbardziej znanych biegowych blogów pannaannabiega.pl.

Dołącz do naszych blogerów! Załóż bloga na polskabiega.pl!

"Super, bardzo się cieszę! - mówi, ale nie krzyczy, w jej głosie nie słychać euforii. - To jest taki wysiłek... nie mam siły cieszyć się bardziej, mam swój wymarzony czas, ale teraz nie mogłam nawet zejść po schodach. Ludzie leżą tutaj pod stadionem, niektórzy nawet wymiotują. Tego nie da się robić często, za duży wysiłek. Ale za rok pobiegnę znowu!" - komentowała na gorąco swój ubiegłoroczny debiut w warszawskim maratonie. Jej zmagania na trasie relacjonowaliśmy na żywo na portalu polskabiega.pl.

Wynik: 3 godziny, 58 sekund i 39 sekund.

Za nieco ponad dwa tygodnie Ania znowu zmierzy się z dystansem 42 km i 195 metrów. Tym razem wystartuje w prestiżowym 40. BMW Maraton w Berlinie, który uchodzi za najszybszy na świecie. Zapisy do nadchodzącej edycji trwały zaledwie 3,5 godziny!

Maraton to często zdradliwe i nieprzewidywalne wyzwanie, ale szansa, że Ania pobiegnie zdecydowanie szybciej niż rok temu w Warszawie, jest bardzo duża. Przez ostatni tydzień razem z grupą biegową Tatra Running trenowała dwa razy dziennie i szlifowała formę na obozie w szwajcarskim St. Moritz. Na miejscu miała do dyspozycji trenera Kubę Wiśniewskiego i dietetyka Jakuba Czaję. Relację ze zgrupowania oraz treningów zamieszczała na swoim profilu na Facebooku, który prowadzi od grudnia.

Na obozie biegowym w St. Moritz (fot. pannaannabiega.pl)

"Biegam, bo lubię. Trenuję siłowo, bo jestem chora, gdy tego nie robię. Dbam o to, co jem, bo jak najdłużej chcę być piękna i zdrowa. Razem będzie nam łatwiej się motywować!" - wita nas na swoim profilu na Facebooku. Ma już ponad 3 tys. fanów.

Imprezy, wino i zwolnienie z WF

- Sport zaczęłam uprawiać w wieku 25 lat. Dlaczego tak późno? Bo wolałam się bawić. Uwielbiałam imprezować, spotykać się ze znajomymi. To było to! - wspomina. - Potem rzuciłam palenie, a zaczęłam w wieku 16 lat. Sporo paliłam, czasem nawet dwie paczki dziennie. Z nałogiem potrafiłam sobie jednak radzić. Kiedy nie miałam ochoty, mogłam przez tydzień nie brać papierosa do ust. Ale później i tak do tego wracałam. Lubiłam papierosy podobnie jak wino. A do sportu za bardzo się nie garnęłam.

W liceum miała zwolnienie z wf. Potem dostała się na polonistykę. Jak wspomina, na studiach imprezowała nawet kilka dni w tygodniu, ale uczyła się świetnie. Nigdy żadnej poprawki. Hobby: wino i czytanie książek. - Byłam chyba najbardziej rozrywkową dziewczyną na roku. Lubiłam i nadal lubię się bawić. Teraz tylko trochę brakuje czasu. Treningi, blog i praca, pochłonęły mnie całkowicie - mówi.

Studenckie i beztroskie życie w końcu się jej jednak znudziło. - Stwierdziłam, że warto coś ze sobą zrobić. No bo, ile można balangować? Poza tym zaczęłam spotykać się z bardzo przystojnym facetem. On też wcześniej nie trenował regularnie i w sumie można powiedzieć, że razem wzięliśmy się za siebie.

Rok po zakończeniu studiów Ania wyjechała do Anglii. Na początku pracowała w salonie Gucci. Sprzedawała luksusowe torebki. Po pracy uprawiała fitness. Później, za odłożone pieniądze i z pomocą rodziców, ukończyła kurs na trenera osobistego w prestiżowej Premier London Academy. Sporo nauczyła się tam w kwestii odżywiania i metod treningowych. Przez osiem miesięcy pracowała w siłowni.

Wróciła do Polski. Zaczęła biegać i pisać w redakcjach internetowych. - To dwie rzeczy, które najbardziej lubię. Przez pierwszy rok biegałam tak jak czułam, praktycznie bez żadnego planu. Nie miałam pojęcia, że trzeba trenować sprinty, podbiegi i dlaczego warto ćwiczyć z pulsometrem. Miałam zupełnie inne podejście niż teraz. Czasami żałuję, że nie zostałam na tamtym etapie. Wtedy bieganie wydaje się bardziej beztroskie - mówi.

Kurtki, buty, współpraca z firmami

Złamanie czterech godzin w ubiegłorocznym maratonie w Warszawie dało jej dodatkową energii. W grudniu zaczęła prowadzić bloga : pannaannabiega.pl. Zamieszcza na nim porady dotyczące treningów, diety, przepisy i wpisy motywacyjne. - Na początku nie byłam pewna tej nazwy, wydawała mi się trochę dziwna. Ale postanowiłam zaryzykować. Znajomi właśnie tak często mnie nazywają - tłumaczy. - W bloga cały czas inwestuję. M.in. zaprojektowałam i zapłaciłam za jego obecny przejrzysty wygląd. Co jakiś czas płacę też fotografowi za zdjęcia. Oczywiście większość fotek wrzucam sama, ale raz na kilka miesięcy umawiam się na profesjonalną sesję. Nowe wpisy nie pojawiają się codziennie. Jestem bardziej aktywna na Facebooku. Wychodzę z założenia, że nie chcę pisać pierdół. Staram się dodawać takie informacje, które mogą pomóc innym amatorom. No, bo niby kogo to ma obchodzić, że dziś na śniadanie zjadłam serek, czy spędziłam przyjemne popołudnie przy kawie. Nie jestem przecież żadną gwiazdą, ani celebrytką.

I dodaje: - Przyjęłam taką strategię, że bazuję na swoim doświadczeniu. Poza tym, jak sama się czymś interesuję, a nie mam wystarczającej wiedzy, to przygotowuję materiał w oparciu o rozmowy z dietetykiem czy trenerem. Zależy mi na tym, aby informacje, jakie się pojawiają miały wartość merytoryczną.

Panna Anna biegnie.

"Panna Anna" na co dzień pracuje w polskim National Geographic. Zajmuje się redagowaniem strony internetowej. Na swoim blogu jeszcze nie zarabia, ale jak tak dalej pójdzie, to tylko kwestia czasu. I tak może mówić o sporych korzyściach. Współpracuje z wieloma firmami m.in. wspiera ją Nike, Dynafit i Adidas. Dostaje różne souveniry takie jak: kurtki lub buty do biegania. - Kto wie, być może kiedyś stanie się to opłacalne, ale na razie traktuję to, jako moje wielkie hobby. Myślę też o rozwinięciu kanału na YouTube, gdzie zamieściłam już kilka filmów. Ale to też wymaga sporej pracy. Na wszystko przyjdzie czas. Staram się wszystko realizować stopniowo. Tak było u mnie np. z przebiegnięciem maratonu lub wynajmem mieszkania. Właśnie takie podejście pozwala mi się w tym wszystkim odnaleźć - opowiada. - Muszę być dobrze zorganizowana. Kiedy pracuje się na etacie i jeszcze chce się trenować, to trudno pogodzić obowiązki. Ale da się, trzeba bardzo chcieć. Tylko znajomi czasami kręcą nosem, że brakuje mi czasu na spotkanie. Na szczęście są bardzo wyrozumiali.

Warto założyć bloga? - Przede wszystkim niech każdy robi, to co najbardziej lubi. Pisanie jest moją wielką pasją. Jestem szczęśliwa, że mogę się nim zajmować. Naprawdę, sprawia mi to ogromną przyjemność i mam ochotę go prowadzić po nocach albo o 5.30 rano. Inna sprawa, że dzięki niemu poznałam wielu fantastycznych ludzi, z którymi utrzymuję kontakt. Co jakiś czas razem biegamy. To naprawdę świetna sprawa!

Poznaj innych blogerów, których życie zmieniło się dzięki bieganiu albo bieganiem chcą zmienić swoje życie!

Kuba zaczął pisać o bieganiu boso, do dziś jego bloga odwiedziło prawie 52,5 tys. osób!

Kejt urodziła synka, a niespełna 3 tygodnie później zaczęła przygotowania do maratonu!

Dota jest autorką pierwszego bloga biegowo-kulinarnego!

Mateusz zaczął swoją przygodę z bieganiem i blogowaniem miesiąc temu od... 110kg. Chodzi, biega, chudnie i zmienia swoje życie!

Copyright © Agora SA