Idę pod górę trzymając ręką plecak Krzyśka, mojego męża. Tempo jest takie, że powietrze z trudem wciska się przez nos i usta, a każdy milimetr ciała wrzeszczy o odrobinę tlenu. Pot zalewa mi oczy, nie widzę praktycznie nic poza korzeniami, błotem i białymi kamieniami pod stopami. Kiedy to się skończy, kiedy?! Dobre kilkaset metrów podejścia za nami, jeszcze drugie tyle góruje nad naszymi głowami, wlecze się w nieskończoność, choć mijają zaledwie minuty. To już ostatni etap, ósmy dzień katorżniczego wyścigu po Alpach, podczas którego każdego dnia wstawałam rano by pokonać trudny, bardzo trudny górski maraton. - Nie mam już siły - jęczę - chyba tu umrę, Krzysiek, przeginamy z tempem - żalę się. - Nie, jest dobrze, zaufaj mi - mój mąż ucina wszelką próbę protestu. - Stąd już tylko kilkaset metrów do góry, a potem długi, bardzo techniczny zbieg do Sexten, na nim odpoczniesz - dodaje. Wiem, że ma rację, bo nasze stopy doskonale potrafią odnajdować stabilność wśród luźnych kamieni na stromiznach. Wykręcające się alarmująco kostki znają korzenie, śliskie głazy i slalom między wspinającymi się pod górę, zaspanymi turystami, dla których jesteśmy przybyszami z kosmosu albo duchami poległych w tych górach, chyba zwierząt, bo raczej nie ludzi. Trzeba wytrwać.
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Ostatni, ósmy etap biegu. Najpiękniejszy dzień całego wyścigu. Piotr Dymus Ostatni etap 8. Gore-tex Transalpine Run. W tle widać Trzy Cimy, łapiemy oddech na przełęczy, zaraz zacznie się bardzo trudny, ostatni downhill na tych zawodach. Fot. Piotr Dymus
Urzeczona śpiewem Syren
Przygotowując się już psychicznie na wyciśnięcie ze swojego ciała ostatnich sił, jak soku z cytryny, spoglądam przez ramię i niczym na matrycy aparatu, gdzieś wewnątrz mnie zostaje zarejestrowany obraz, którego nigdy nie zapomnę. Trzy Cimy, potężne szare skały z dolomitu, strzelające w niebo. Piękne, potężne, śniące się po nocach wspinaczom. W jednej chwili mam ochotę przestać się spieszyć, urzeczona jak żeglarze głosem syren, jestem gotowa tkwić tu pośrodku ścieżki. Z zadumy wyrywa mnie moja własna ręka, wczepiona w plecak Krzyśka, porwana do przodu. I znowu obecny w mojej głowie cyfral włącza tryb bojowy. Teraz zaczyna się downhillowy finisz. Do mety zostało 11 km, z których zapamiętam tylko kamienie, korzenie, ubite, strome i wąskie ścieżki, a potem upadek u stóp turystów, już na płaskiej szutrowej drodze. Padam jak długa, szoruję dłońmi o białe kamienie, wznosi się kurz. Słyszę czyjeś: "Och!", "Och, mein Got!". Wypluwając piasek z ust bełkoczę tylko: "Got mit uns" i podrywam się do góry. Metę w centrum w Sexten słychać już z daleka. Spiker czyta nasze nazwiska, ludzie klaszczą, a ja, trzymając męża za rękę pędzę po najbardziej zasłużony medal w swoim życiu. Najbardziej wyczekany, wycierpiany, okupiony bólem ud, płuc i żołądka. Pędzę tak, jakbym nie miała w nogach 320 kilometrów, jakby to był finisz jednego tylko Maratonu Warszawskiego.
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Osiem razy, osiem dni z rzędu przekraczali metę, po pokonaniu średnio 40 kilometrów każdego dnia. Piotr Dymus Osiem razy przekraczaliśmy metę, po każdym z ośmiu etapów, podczas których trzeba było pokonać średnio po 40 km dziennie, mieliśmy ochotę skakać z radości i całować ziemię. Fot. Piotr Dymus
Osiem - cyfra z piekła rodem
Bramę mety, za którą padamy sobie w objęcia, przekraczałam osiem razy, osiem razy też wstawałam o 6:00, by osiem razy udać się na śniadanie. Osiem razy słyszałam "Highway to hell" przed startem ośmiu, najtrudniejszych maratonów, z jakimi miałam do czynienia w życiu. Osiem razy byłam na pasta party, punktualnie o 17:30 i tyleż samo razy leżałam na podłodze szkoły, na kempingu, w łóżku hotelu, patrząc w sufit i myśląc: "Boże, osiem to strasznie dużo". Uwięziona niczym Bill Murray w Dniu Świstaka, nie mogłam uwierzyć jak mam wstać następnego dnia i dotrwać do wieczora. 320 podzielić na 8, jakby nie patrzeć wychodzi 40. Średnio 40 kilometrów dziennie po alpejskich ścieżkach, dolinach i przez wysokie przełęcze. Na 320 kilometrach wspięłam się o 15 000 metrów do góry, to prawie tyle co dwa Piki Pobiedy, i zbiegłam w sumie 14 500 metrów w dół czyli dwa Piki Lenina od wierzchołka do samego poziomu morza. Przez osiem dni biegałam w sumie przez 47 godzin i 20 minut, przespałam ok. 72 godzin, próbując się zregenerować między etapami.
Trzeci etap 8. Gore-tex Transalpine Run. 46,5 km do pokonania, 2258 metrów pod górę i 2147 metrów do pokonania w dół.
Z Niemiec do Włoch biegiem
Gore-tex Transalpine odbył się w tym roku po raz ósmy. Przed nami na tej "nieznanej ziemi" stanęła tylko jedna Polka - Kasia Zając. Z wypiekami na twarzy śledziliśmy jej zeszłoroczne zmagania, a w lutym tego roku postanowiłam, że czas na nas. Gdy nas zapisywałam, miałam w pamięci 270 km, które zrobiła w Alpach Kasia. To ok. 34 km dziennie. Później doczytałam, że edycja ósma będzie wyjątkowa. Zamiast 270 będzie 320 km, a pierwszy etap będzie najdłuższym w historii imprezy i będzie liczył 50 km. Ten górski bieg, rozgrywany w pierwszym tygodniu września, polega na przebiegnięciu z Niemiec, przez Austrię do Włoch. Codziennie rano staje się na starcie wraz ze swoim kompanem i w kilka godzin dobiega się do miejscowości za górami, za lasami... Meta etapu jest jednocześnie startem następnego. Ta strefa zorganizowana jest świetnie. Gdy dobiegasz konferansjer wyczytuje twoje nazwisko, są kibice podzwaniający krowimi dzwonkami, jest fontanna, w której można wymoczyć obolałe nogi, leżaki, kocyki, kanapki, sery, jabłka i pyszne, bezalkoholowe piwo. Można nacieszyć się wreszcie widokiem górujących nad miasteczkiem szczytów. Można porozmawiać z innymi uczestnikami biegu, Hiszpanami, Brytyjczykami, Niemcami i Austriakami, Szwajcarami, Finami, Szwedami i Rosjanami. I rodzynkami, które jak my pojawiły się w pojedynczych zespołach, by reprezentować swoje kraje.
Najdłuższy etap - 49,5 km i etap z największym podejściem za jednym razem. Trzeba było się wspiąć o 1400 metrów bardzo stromo pod górę .
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Ostatnie dwa etapy były bardzo malownicze. Piotr Dymus Ostatnie dwa etapy były bardzo malownicze. Aż szkoda pędzić przed siebie. Fot. Piotr Dymus
Rozbitkowie
Nie wszystkim udaje się dotrzeć do mety. Przeciążenia mięśni, ścięgien, skręcenia stawów, kłopoty żołądkowe, wychłodzenie czy przegrzanie są tu na porządku dziennym. Jednym udaje się załatać, zaszpachlować, zacerować rozpadające się ciała, inni mają dość, albo straty są takie, że żadna szpachla nie pomoże. Z 76 zespołów z naszej klasyfikacji (MIXED - czyli kobieta plus mężczyzna), które ukończyły pierwszy etap, tylko 51 dotrwało do końca. W komplecie nie dotarły do mety Rosjanki, którym mocno kibicowaliśmy, które ścigały się jak na śmierć i życie. Widywaliśmy później tych rozbitków, siedzących na kamieniach przy trasie, klaszczących, zagrzewających nas do boju. Czy mimo bólu, mimo zniechęcenia i cierpienia chciałam być na ich miejscu? Nie. Ani przez chwilę nie myślałam o tym, że mogłabym nie doczołgać się do mety, nie doczłapać się tam choćby o kulach. Nigdy chyba nie doświadczyłam w sobie tak mocnej determinacji.
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Każdego dnia na trasie można było spotkać stałych kibiców biegu. Wstawali bardzo wcześnie by podejść na najwyższy punkt i radośnie zagrzewać do boju. Piotr Dymus Każdego dnia na trasie można było spotkać stałych kibiców biegu. Wstawali bardzo wcześnie by podejść na najwyższy punkt i radośnie zagrzewać do boju. Fot. Piotr Dymus
Ciało do warsztatu
Dzień po dniu przypełzały niczym węże kolejne powody by powiedzieć sobie: "Dość"! Zaczęło się dnia trzeciego. Przez pierwsze dwa etapy szło nam naprawdę nieźle. Kończyliśmy w pierwszej dziesiątce miksów. Później, za szybkie i sprawne zbiegi trzeba było zapłacić wysoką cenę. Ból mięśni czworogłowych ud i prostowników palców był tak potężny, że praktycznie nie mogłam chodzić, nie mówiąc już o schodzeniu po schodach. Dopóki było pod górę - było ok. Wszystko po płaskim - z bólem, ale znośnie. W dół była medytacja. Czwartego dnia mój mąż podsunął mi sposób na przetrwanie. - Śpiewaj, zamiast jęczeć - powiedział i zaczął nucić coś z Piosenek Toma Waitsa w wersji Kazika. Śpiewanie to najlepsze środki na uśmierzenie bólu. Albo przynajmniej na odciągnięcie uwagi.
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Podczas 5 etapu robili furorę jako "the singing team" bo śpiewali na zbiegach aby odciągnąć uwagę od bólu mięśni. Piotr Dymus Podczas 5 etapu robiliśmy furorę jako "the singing team" bo śpiewaliśmy na zbiegach aby odciągnąć uwagę od bólu mięśni. Na zdjęciu widać, że biegnę na totalnie sztywnych nogach. Fot. Piotr Dymus
Każdy krok w dół na czwartym etapie wyścigu odbywał się przy jakiejś wesołej piosence - polskiej, rosyjskiej, hiszpańskiej czy angielskiej. Robiliśmy tym furorę. The singing team. Z boku pewnie wyglądaliśmy na luzaków, szczęśliwych, radosnych, z pieśnią na ustach pokonujących kolejne kilometry. Jak te pozory potrafią mylić. Ku mojemu potężnemu zdumieniu, z czasem ból się wyprowadził. Zastąpiły go inne przeciążenia i bolączki, zwłaszcza kłopoty żołądkowe, ale niektóre rzeczy po prostu się leczyły. Jak to możliwe - nie mam pojęcia. Na masaż nie mieliśmy siły, nie chłodziliśmy obolałych miejsc za często, rozciąganie - było raczej w formie szczątkowej, tuż po etapie. A mięśnie i ścięgna, mimo to, mimo przyjmowania kolejnych maratonów na swe zniszczone włókna - zaczynały się adaptować. Widywaliśmy zespoły, które zabrały na bieg własnego fizjoterapeutę. Godzinami poddawali się masażom, nacieraniu maściami, klejeniu taśmami, które miały utrzymać w ryzach rozpadające się nogi. Chodził wokół nich sztab ludzi, a sami zawodnicy czerpali energię z kosmosu.
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Po każdym etapie trzeba było włożyć trochę trudu w poskładanie swojego ciała. Schłodzenie przeciążonych mięśni i ścięgien. Piotr Dymus Po każdym etapie trzeba było włożyć trochę trudu w poskładanie swojego ciała. Schłodzenie przeciążonych mięśni i ścięgien. Fot. Piotr Dymus
Wyprzedzani przez ciągniki z kurami
Trzeci i czwarty dzień zawodów mogłyby dla mnie nie istnieć. Cierpiałam. Bardzo. Ból przy każdym kroku, a poczucie dyskomfortu potęgowały jeszcze problemy żołądkowe. Zbierało mi się na wymioty - od stresu, wysiłku, od wytrząsania żołądka na zbiegach na sztywnych nogach. Z pomocą przychodziły mi tylko arbuzy i chleb na punktach odżywczych, rozstawionych co ok. 10 km na trasie. Miewałam nawet wodowstręt, a jadłam tylko z rozsądku. Kończyliśmy wówczas na 30. miejscu, a ja na mecie miałam ochotę całować ziemię. Na tych dwóch etapach umierałam, a reszta dnia i noc nie dawały wystarczająco dużo czasu bym jak feniks odradzała się z popiołów. Na starcie stawałam jak zombie, już mając wszystkiego dosyć. Wydawało się niemożliwe, że to kiedykolwiek się skończy, bieg i otoczenie w żaden sposób nie rekompensowało mi trudu. Jęcząc i łykając łzy stawiałam kolejne, bolesne kroki, a meta przynosiła tylko ulgę, a nie radość. Odrodzenie przyszło nagle i niespodziewanie jak Hiszpańska Inkwizycja. Schody przestały stanowić barierę prawie nie do pokonania.
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Jeden z najpiękniejszych widokowo etapów. Piotr Dymus Pod górę dawaliśmy radę, gdy poruszaliśmy się po płaskim i w dół chciało mi się płakać. Kto by pomyślał, że będę modlić się o podejścia, żeby odpocząć? Fot. Piotr Dymus
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Jeden z najpiękniejszych widokowo i najcieplejszych etapów. Piotr Dymus W pewnym momencie przeszłam odrodzenie. Trudno powiedzieć jak to możliwe skoro na piekielnie obolałe mięśnie dorzucałam sobie kolejne maratony. Fot. Piotr Dymus Rezurekcja
Ostatnie dwa dni znowu należały do nas. Spinaliśmy się mocno na podejściach i niosło nas w euforii, że do końca już niedaleko. Odzyskałam swoje własne nogi, a żołądek był bardziej łaskawy. Królowaliśmy na zbiegach, byliśmy mocni na podejściach, a paradoksalnie dostawaliśmy w tyłek na płaskim. My, Warszawiacy, którzy jedyne podbiegi możemy robić na Górce Kazurce albo Kopie Cwila. Technicznie po górach biegamy kilka razy w roku, głównie na zawodach. Dostawaliśmy więc w tyłek na płaskim i zwykle na początku wyścigu śmialiśmy się, że muszą nas wyprzedzić wszystkie ciągniki z kurami, kaczkami i krowami. Wszystkie babcie i dziadkowie. Ale w drugiej połowie etapu to myśmy wyprzedzali. Zrobił się z tego niejako rytuał, a mijane zespoły mówiły: "Spodziewaliśmy się was", albo gdy mijały nas na wstępie: "Do zobaczenia na podejściu". W dół, nie doganiał nas już nikt.
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Piotr Dymus Na trasie spotykaliśmy różnego rodzaju kibiców. Czasem ludzi z pomponami albo dzwonkami, czasem krowy, owce i konie. Fot. Piotr Dymus
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Piotr Dymus
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Piotr Dymus Punkt czyszczenia butów po etapie i punkt kibicowania. Dzieciaki namalowały własne transparenty. Fot. Piotr Dymus
Starszyzna nie do zajechania
Najsilniejszym wrażeniem, jakie przywiozłam ze sobą z Alp jest jednak coś zupełnie innego. Krzysiek ma 33 lata. Ja mam 28. Na Gore-tex Transalpine Run zaniżaliśmy średnią wieku. Przy tamtych kobietach nierzadko wstydziłabym się rozebrać. Opalone, bardzo szczupłe i zgrabne nogi, brzuchy twarde jak skały Trzech Cim, wyrzeźbione ramiona, kuse spódniczki i sportowe staniki zamiast koszulek. Biegniesz za taką babką i myślisz sobie - ale laska, a jaka moc drzemie w tych udach i prężnych łydkach. Babka się odwraca, a ty tylko po zmarszczkach na twarzy orientujesz się, że mogłaby być twoją matką. Gdy posłucha tego, co mówi się w Polsce o sporcie, zwłaszcza wśród starszych ludzi, to, co obserwuje się na jednym z najtrudniejszych wyścigów na świecie wprawia w osłupienie. Ci ludzie mają moc! Nierzadko są silniejsi, szybsi od młodziaków, nie użalają się nad sobą, a kobieta, która wygląda jak bibliotekarka z mojej podstawówki nie tylko przybiega w klasyfikacji wyżej ode mnie, ale i porusza się jak gimnazjalistka. Gdy ktoś w Polsce postraszy mnie, że od biegów ultra będę miała chore kolana, pokażę mu tę "bibliotekarkę", która ma z 60 lat i nie jest sportowcem wyczynowym, tylko cieszącą się bieganiem amatorką.
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Nie wszyscy przyjechali się ścigać... Piotr Dymus "Różowe" robiły furorę od początku do końca wyścigu. Nie przyjechały się ścigać. Docierały na metę na krótko przed limitem, ale gdyby przyznawano noty za styl - biły by wszystkich na głowę. Codziennie ubrane tak samo, różowe do perfekcji. Fot. Piotr Dymus
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Piotr Dymus Radość na mecie pierwszego etapu, gdzie zajęliśmy 7. miejsce wśród zespołów MIXED. Następnym razem takie uśmiechy mieliśmy dopiero na mecie ostatniego etapu. Fot. Piotr Dymus
Etapy: 1. Ruhpolding (Niemcy) - St. Johann (Austria), 49,6 km 2. St. Johann (Austria) - Kitzbühel (Austria), 34,8 km 3. Kitzbühel (Austria) - Neukirchen am Großvenediger (Austria), 46,5 km 4. Neukirchen am Großvenediger (Austria) - Prettau/Ahrntal (Włochy), 43,3 km 5. Prettau/Ahrntal (Włochy) - Sand in Taufers (Włochy) 32,8 km 6. Sand in Taufers (Włochy) - St. Vigil (Włochy), 38,5 km 7. St. Vigil (Włochy) - Niederdorf im Pustertal (Włochy), 41,8 km 8. Niederdorf im Pustertal (Włochy) - Sexten (Włochy), 33,4 km
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Piotr Dymus Zwycięzcy biegu. Iker Karrera i Philipp Reiter wygrali 7 z 8 etapów 8. Gore-tex Transalpine Run. Fot. Piotr Dymus
Kto da sobie radę na Gore-tex Transalpine Run?
Aby sprostać wymaganiom tego alpejskiego wyścigu, trzeba wiedzieć o co chodzi w bieganiu po górach. Nie liczy się aż tak bardzo biegowy staż, jak obeznanie z górskimi ścieżkami, bycie przygotowanym na możliwość nagłego pogorszenia pogody, napierania w deszczu, mokrych butach w mlaskającym błocie. Trzeba być gotowym na to, że wyżej w górach może być znacznie chłodniej, a wiatr może być prawdziwą zmorą. Trzeba umieć się godzić z dużym poczuciem dyskomfortu, a przeszłość piechura górskiego zdecydowanie w tym wszystkim pomaga. Biegacz uliczny musi się przygotować na trudną szkołę życia. Tu nie biega się szybko ale uporczywie, im więcej energii straci się na początku, tym bardziej bolesny jest wyścig w późniejszej fazie. Żeby poradzić sobie na Gore-tex Transalpine Run warto mieć za sobą ukończonych kilka imprez terenowych na długich dystansach - maratonów górskich czy biegów na 100 km. Do samego biegu warto trenować w górach, ćwiczyć długie, techniczne zbiegi, bo to na nich można najwięcej stracić, i one mogą najdotkliwiej przeciążyć mięśnie. Poza tym - warto poćwiczyć na siłowni i wzmocnić mięśnie czworogłowe ud, łydki, pośladki i brzuch. Jeśli używa się kijków trekkingowych - również ręce.
Magdalena Ostrowska-Dołęgowska - biegaczka długodystansowa. W 2010 roku zajęła 2. miejsce w biegu górskim na 100 km w Krynicy, w wakacje tego roku pokonała Krwawą Pętlę biegnąc i jadąc na rowerze - 255 km szlakami dookoła Warszawy, poniżej 24 godzin. W 2011 roku zajęła 11. miejsce wśród kobiet w jednym z najtrudniejszych etapowych wyścigów na świecie - Marathon Des Sables, pokonując 250 km po marokańskiej pustyni.
Przeczytaj również: 255 km dookoła Warszawy biegiem i na rowerze. Rajd Endurance Quest - ekstremalna przygoda w Krainie Muminków Courmayeur-Champex-Chamonix - zabawa zaczyna się na sam koniec
Biegi ultra to dla Ciebie szaleństwo czy inspiracja? Wypowiedz się na naszym Facebooku.
Wyniki 8. Gore-tex Transalpine Run Men 1. TEAM SALOMON INTERNATIONAL, Hiszpania/ Niemcy 31:53.29,4 2. GORE RUNNING WEAR TEAM, Niemcy 33:48.09,6 3. EYBL SALOMON RUNNING TEAM, Austria 35:30.00,4
Master 1. TEAM SALOMON MASTERS, Niemcy 34:25.57,3 2. TEAM STUNDE DES HERZENS, Austria/Niemcy 35:40.59,2 3. TEAM ORTHOMOL SPORT, Niemcy 37:32.43,0
Mixed 1. SÜDTIROL DOLOMITI SUPERBIKE, Włochy 37:35.42,4 2. TEAM BUFF, Hiszpania 38:24.37,6 3. TEAM PARALELO 70, Hiszpania 42:27.44,3
8. Gore-tex Transalpine Run, Magda Ostrowska-Dołęgowska i Krzysiek Dołęgowski byli jedynymi Polakami na tej ekstremalnej imprezie biegowej. Na zdjęciu zwyciężczynie klasyfikacji kobiecej. Piotr Dymus Zwyciężczynie klasyfikacji kobiecej. Gitti Schiebel i Ildiko Wermescher. Fot. Piotr Dymus
Women 1. TEAM MOUNTAIN HEROES, Niemcy/Węgry 41:28.40,4 2. TEAM SCLT BREITENBACH, Austria 44:25.23,9 3. TEAM SCHWIZER BÄRGGEISSE, Szwajcaria 48:05.59,1
Senior Master 1. TRAIL TEAM KEMPTEN HILDRIZHAUSEN, Niemcy 37:26.13,6 2. TEAM AHRNTAL, Włochy 40:49.29,2 3. TEAM ALLGAEUSPEED.DE, Niemcy 45:13.13,1