Joanna Mostowska: Najważniejsze dla mnie jest stawianie sobie wyzwań

Zaczęłam biegać z tatą. Tata jest naukowcem, jeździł do Stanów i tam zaczął, kiedy w Polsce się stukali w głowę na widok biegacza. Jak miałam siedem lat przebiegłam z nim cały kilometr. Regularnie zaczęłam biegać w 2007 r. Wróciłam wtedy właśnie z wyprawy - przejechałam cały Tybet na rowerze, łaziłam cztery miesiące po Himalajach na czterech-pięciu tysiącach metrów, weszłam na jeden sześciotysięcznik.  I w Warszawie mnie nosiło, musiałam coś z tą energią zrobić.

Od razu biegałam na jakimś poziomie i niewiele się do dziś poprawiłam. Ale czuję się lepiej, przy wspinaczce nie mam problemów kondycyjnych.

Rodzina

Tata był bardzo zadowolony, bo on kiedyś biegał dychę w 41 minut. Trzy lata temu zachorował na raka, ale wygrał, lekarze powiedzieli, że miał tyle siły też dzięki bieganiu. Teraz dychę biega w godzinę i 10 minut. W poprzednim Biegu Niepodległości byłam jego suportem. Chyba jest dumny, że spełniłam jego marzenie. Bo on nigdy nie przebiegł maratonu.

Bieg życia

Na pewno nie maraton - nie przepadam za masowymi biegami. Raczej ubiegłoroczny Rzeźnik, którego nie ukończyłam, bo tam się biegnie w parach, a koleżanka miała na 50. kilometrze kontuzję kolana. Mam nadzieję, że prawdziwy bieg życia jest jeszcze przede mną.

Praca

Jestem po geografii, otworzyłam knajpkę "Południk Zero". Otwieramy o 12., wcześniej mam czas na trening. Szykuję się teraz do triathlonu, mam na lodówce rozpiskę: we wtorki, czwartki i soboty jest rower, a bieganie łączę z pływaniem - w środy, piątki i niedziele. Wzięłam się za triathlon, bo samo bieganie zaczęło mnie nudzić. Na rowerze szybciej się zmienia krajobraz. I mam nowe wyzwanie, na razie zrobiłam połówkę w Borównie - 6 h 56 min., słabo, byłam 10. na 11 dziewczyn.

Wolontariat

Raz w tygodniu biegam z Grzegorzem, on jest niewidomy. Już od studiów byłam w wolontariacie, pracę licencjacką pisałam o ścieżkach przyrodniczych dla niewidomych. Chciałam biegać z dziewczyną, ale nie znalazłam niewidomej, która biega. Grzegorz jest gadatliwy. Jest masażystą, opowiada o swoich klientach. A jak robimy interwały, to mówię mu, ile sekund zostało do końca.

Życiówka

Największe osiągnięcie w życiu jeszcze przede mną. Bo zawodowo to knajpa. Wyjazdowo - Tybet. Sportowo - połówka Iron Mana. Ale jeśli coś osiągnę, to przestaje być dla mnie ważnym osiągnięciem. Najważniejsze jest dla mnie stawianie sobie wyzwań.

Życiówki biegowe: 10 km - 49:57 Półmaraton - 1:51:56 Maraton - 4:19:58

Rozmawiał - Wojtek Staszewski

Tekst został opublikowany za zgodą Miesięcznika BIEGANIE www.bieganie.com.pl

Dołącz do nas na Facebooku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.