Justyna Kowalczyk biega na nogach

O bieganiu bez nart z najlepszą polską narciarką biegową rozmawia Piotr Pacewicz.

Piotr Pacewicz: Co robi Justyna Kowalczyk, gdy nie ma śniegu? Justyna Kowalczyk: Jest w górach Sierra Nevada i ciężko trenuje. Hotel na 2350 m n.p.m., wysoko, ale dla mnie super, uwielbiam trening w górach. Rower, siłownia, marszobiegi, długie podbiegi i taka nasza wersja nordic walking, skakanie pod górę z nogi na nogę - imitacja kroku klasycznego. Dużo biegania na nogach - tak to nazywamy, żeby się nie myliło z bieganiem na nartach.

PP: Bieganie jest fajne? Bo my w "Gazecie" je kochamy. - Dla mnie teraz nie ma fajne, niefajne - to po prostu element treningu. Już przed śniadaniem godzina truchtu. Po treningu rozbieganie. I dużo biegania w trakcie, ale bez np. interwałów [ćwiczenie szybkości]. W podstawówce biegałam wszystko, co się dało, i wszystko wygrywałam. W ten sposób trafiłam do nart, wypatrzyli, że mam talent.

PP: Mówi pani o tych swoich nartach, że to straszny wysiłek, ból. Bieganie po górach nie jest trochę relaksem? - Nie. Od maja do października to dla mnie czas największego wysiłku. Siedem godzin treningu dziennie. Ale cóż, sport to łańcuch przyczynowo-skutkowy: każdy trening, każdy rok składa się na to, że potem przychodzi ten olimpijski medal.

PP: Podobno rozmawia pani z nartami, popędza je, strofuje. A teraz?

Można pogadać z rowerem, rolkami czy nartorolkami, na których też sporo trenujemy. Z butami nie rozmawiam (śmiech). Tylko proszę tego nie potraktować zbyt dosłownie.

PP: Opowiada pani o sobie, że jest twardą dziewczyną ze wsi. - Jestem ze wsi. Ilekroć jestem w Polsce, spędzam czas z rodzicami w Kasinie Wielkiej. Byliśmy wychowywani inaczej niż dzieci w miastach, mam trochę inne poglądy na życie. Może wiem, że trzeba się bardziej postarać.

PP:Kristin Steira, której czubkiem narty zabrała pani medal na olimpiadzie, jest mistrzynią Norwegii na 5 km w biegu lekkoatletycznym. Nie zazdrości jej pani? - Steira niepotrzebnie się rozdwoiła, mogłaby mieć większe sukcesy, gdyby się zdecydowała na jedną dyscyplinę. Może na bieganie? Jest wytrzymała, szczuplutka.

PP: Polki mają w sporcie większe sukcesy niż Polacy. Pani, Maja Włoszczowska, Anita Włodarczyk, która właśnie pobiła rekord świata. Dlaczego? - Ej! Mężczyzn też mamy świetnych, choćby wioślarzy czy Adama Małysza. Każdy się stara, jak może.

PP: Amerykańska biegaczka Suzy Hamilton zadedykowała książkę biegającym kobietom, które pragną zrealizować swoje możliwości. - Ja bym tu znowu nie rozróżniała płci. Jak mogę, namawiam wszystkich do ruchu, aktywności, sportu, a kobiety są podobnie wytrzymałe i silne co mężczyźni. Sport ma same zalety, zaczynając od trywialnych, że wspomaga zdrowie, przedłuża życie, zapewnia zgrabną sylwetkę. Daje też szansę wyżycia się ludziom, którzy siedzą non stop przed ekranem w pracy i w domu. Niesamowicie odstresowuje.

Mnie osobiście sport pomógł zrealizować możliwości nie tylko fizyczne. Ogólnie sport hartuje, uodparnia, uczy pokory. Może sport amatorski uczy tej pokory nawet bardziej? Przydaje się to w życiu, gdy trzeba zabiegać o ważne rzeczy. Ale pomaga też żyć spokojniej, z dystansem.

Justyna Kowalczyk, polska narciarka biegowa, multimedalistka mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich, dwukrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.