Bieg 24-godzinny to odmiana ultramaratonu. Biegacze biegną tyle, ile zdołają w ciągu doby. Klasyfikowane są kobiety, mężczyźni oraz drużyny reprezentujące poszczególne kraje - sumuje się trzy najlepsze wyniki z danego kraju. Zawodnicy mogą mieć ekipę wspierającą. Mogą się zatrzymywać na odpoczynek czy pójście do toalety. Pożywienie zwykle przyjmują w biegu. Najlepsi biegacze są w stanie przebiec 6 maratonów.
1 lipca 2017r, nocy z piątku na sobotę, w stolicy Irlandii Północnej, Belfaście wystartowały Mistrzostwa Świata w biegu 24-godzinnym. 300 zawodników z 40 krajów ścigało się w parku Victoria, po pętli o długości 1653 metrów. Pogoda typowa dla Irlandii, nie sprzyjała biegaczom. W ciągu tej jednej doby były: upał i słońce, mżawka, deszcz, ulewa, porywiste wiatry, chłód. Nie przeszkodziło to Patrycji która przebiegła jeszcze więcej niż na mistrzostwach Polski w Łodzi, jak również naszym pozostałym zawodnikom: Sebastianowi Białobrzeskiemu, który był trzeci oraz Oli Niwińskiej, która zajęła drugie miejsce. Zatem, mamy komplet: złoto, srebro i brąz.
Polskę reprezentowały, prócz Patrycji i Oli: Monika Biegasiewicz - 13 miejsce, Agata Matejczuk - 16 miejsce, Aneta Rajda - 19, Milena Grabska-Grzegorczyk - 63.
Poza Sebastianem wystartowali: Roman Elwart - 16 miejsce, Przemysław Basa - 17, Andrzej Radzikowski - 73, Paweł Szynal - 85.
Kim jest nasza Mistrzyni?
Dziewczyna, która wciągu ostatnich kilku miesięcy dokonała rzeczy niezwykłych: wygrała Ultra Śledzia (dystans 80km), zdobyła Mistrzostwo Polski w biegu 24 godzinnym w Łodzi, ustanawiając tym samym rekord świata, wygrała Ultramaraton Podkarpacki na dystansie 115 km, Ultramaraton Rykowisko na dystansie 105 km, by w końcu poprawić swój własny rekord świata w Belfaście.
Jest instruktorem jazdy konnej i zajmuje się trenowaniem koni do rekreacyjnej jazdy wierzchowej. Ukończyła Akademię Rolniczą w Lublinie (obecnie Uniwersytet Przyrodniczy), gdzie zdobyła tytuł doktora na kierunku hodowla koni i jeździectwo. Początkowo uprawiała jeździectwo. Startowała między innymi w mistrzostwach świata w konnych rajdach długodystansowych. Była Mistrzynią Polski w rajdach długodystansowych
Te wyścigi naprawdę można porównać do biegów ultra, różnica jest jednak taka, że to jeździec decyduje za konia, jak szybko i jak daleko ma biec. Ja kocham konie i trudno mi było od nich wymagać. Zawsze zadawałam sobie pytanie, czy ja nie jadę za szybko, czy koń nie jest za bardzo zmęczony, czy to się nie odbije na jego zdrowiu. Chyba mogę powiedzieć, że z tego powodu trafiłam do biegów ultra. Wszystkim powtarzam, że to jest strasznie łatwe, bo tutaj w ogóle nie muszę się martwić o konia (śmiech).
(www.festiwal biegowy.pl, 15.11.2015)
Patrycja uwielbia ruch. Czym go więcej tym lepiej. Zaczęła trenować biegi w 2007 roku, ale od dziecka marzyła o starcie w maratonie. Chciała też spróbować biegów ultra, bo zawsze ją pociągało sprawdzanie się i przekraczanie własnych granic.
Od początku przygody z bieganiem miałam ochotę przetestować swoje ciało i głowę w biegach ultra. Ale powiedziałam sobie, że poczekam trzy lata, żeby moje mięśnie, stawy, ścięgna przystosowały się stopniowo do coraz większych obciążeń. Jakoś to się przeciągnęło do pięciu lat. Ale w końcu za namową znajomego zapisałam się z nim na bieg Rzeźnika, a start w biegu 12-godzinnym w Rudzie Śląskiej miał być swoistym treningiem i testem przed Bieszczadami.
(napieraj.pl, wywiad Magdy Ostrowskiej-Dołęgowskiej, 3.01.2017)
Patrycja mieszka w Ossowie koło Radzymina, gdzie ma piękne tereny do biegania. Nie tylko biega. Z racji swojego zawodu, codziennie jeździ konno. Prowadzi też indywidualne treningi jazdy konnej, więc większość dnia spędza mocno używając swoich nóg. Trenuje bez pomocy trenera, sama sobie rozpisuje plany treningowe i startowe. Stara się sporo czytać na ten temat i szukać inspiracji u innych. Oprócz tego pływa, jeździ na rowerze, ćwiczy w domu, gdzie ma mnóstwo sprzętu do ćwiczeń.
I nieustannie wygrywa.
Zapytałam Robert Zakrzewskiego, ultramaratończyka, którzy w Mistrzostwach Polski w biegu 24-godzinnym w Łodzi nabiegał:182,272 km. O co chodzi w tym ultra-długodystansowym bieganiu, na pętli nie większej niż 2 kilometry? O ile pociąga mnie długi dystans, w pięknych okolicznościach przyrody, o tyle bieg w kółko jak chomik, bez dodatkowych bodźców, jest dla mnie jakimś nieosiągalnym stopniem wtajemniczenia.
Wbrew pozorom chodzi właśnie powtarzalność. Magia jest w tym, że to jest takie czyste zmierzenie się ze swoimi możliwościami. To jest czysty bieg. Jesteś tylko ty i odległość. A nawet ta odległość jest kompletnie abstrakcyjna, bo nie ma oznaczonej mety, tylko biegniesz na czas. Taki absolutny chomik, który kręci w swoim kółeczku. Dla mnie to jest fascynujące. Czysty absolut biegu. Bez tych dodatkowych ozdobników, jak wchód słońca, fajny zbieg, piękna łąka. Wstajesz i biegniesz.
To też chęć sprawdzenia, gdzie tam są granice ludzkiego organizmu.