Zanim jednak okazało się, że biegacz jest nagi, napiszę, jak do tego doszło.
Na początku października Cypryjska Agencja Turystyczna zaproponowała, aby jeden z redaktorów PolskaBiega.pl poleciał na Cypr i wziął udział w Cyprus 4-day International Challenge.
Cztery dni, cztery różne dystanse. Pierwszego dnia płaska czasówka na 6 kilometrów, drugiego 11 km pod górę - 600 metrów przewyższenia. Trzeciego dnia górski półmaraton. Na zakończenie uliczna "dycha".
Takie wyzwanie to świetny sposób, żeby po roztrenowaniu wejść z impetem w cykl treningowy. Co prawda do bieganie wróciłem już na początku listopada, ale wciąż z różnych powodów wypadał mi przynajmniej jeden dzień w tygodniu i zamiast 6 treningów było ich 5. A to zaspałem, a to trzeba było posiedzieć trochę dłużej w pracy. Folgowanie sobie przez trzy tygodnie i odpoczynek od biegania sprawiły, że morale siadły. Tygodniowy wyjazd, podczas którego mógłbym skupić się tylko na treningu, był czymś, czego było mi trzeba.
Wybór padł na mnie. Damian był na maratonie w Amsterdamie. Magda była w Monachium .
Nim się obejrzałem, siedziałem już w samolocie z Warszawy do Larnaki. Kiedy nocą zniżaliśmy się nad wyspą, Cypr wyglądał jak spowity czarnym atłasem utkanym złotymi nitkami perełek światła. Każdy sznureczek wyznaczał drogę.
Z Larnaki czekała mnie nocna podróż do Pafos. Do hotelu Coral Beach dojechałem po 4 rano. Zanim zdążyłem rzucić się na śnieżnobiałą pościel, musiałem już wstawać. Nie przyjechałem na Cypr spać.
Z hotelowego lobby ruszyłem na wycieczkę z przewodniczką panią Marią. Pojechaliśmy do miejsca, gdzie z morskiej piany wyłoniła się Afrodyta. Potem odwiedziliśmy Governor's Beach, gdzie co roku odbywa się White Rocks X-Cyprus Triahlon i Limassol, jedno z największych miast Cypru.
Kiedy wróciłem, czekał już na mnie rower. Wieczorem pobiegłem przetestować trasę biegu, który miał otworzyć 10. jubileuszową edycję Cyprus 4-day International Challenge. Po trzydniowej przerwie biegowej potrzebowałem przetarcia. Wyszło mi 11 km. Z powrotem pobiegłem na skróty. Było ciemno, że oko wykol. Biegłem wzdłuż plantacji bananów słuchając cykad i szumu morza. Przyjemny, odstresowujący trening. Bieg miał się rozpocząć następnego dnia o godzinie 15:00. Na dwie godziny wcześniej zaplanowana była odprawa.
Dzień 1.
Mając sporo czasu, bo wstałem o 8 rano, wybrałem się na wycieczkę rowerową do centrum Pafos. Zasiedziałem się w jednej z portowych kafejek czytając miejscową prasę i na odprawę nieco się spóźniłem.
Przyjrzałem się moim rywalom i okazało się, że jestem najmłodszym uczestnikiem. Średnia wieku wśród zgromadzonych w sali konferencyjnej biegaczy wynosiła na oko 40+. Moja pewność siebie objedzona udanym zakończeniem sezonu , dostała sowitą dokładkę. "Wygram to", pomyślałem czupurnie i buńczucznie. W tej chwili daleki byłem od stwierdzenia, że biegacz, może być nagi.
Cyprus 4-day International Challenge Kevin McGarry Kevin McGarry
Kiedy staliśmy na starcie, ja młody byczek, starsze panie i starsi panowie, byłem pewien swego. Startowaliśmy kolejno, co 15 sekund. Pobiegłem jako 79. Ruszyłem mocno i jeszcze zanim wybiegliśmy poza teren hotelu, wyprzedziłem dwóch biegaczy.
Rozpędzałem się i "połykałem" kolejnych. Jak się pewnie domyślacie, w tej historii musi pojawić się "aż tu nagle". Inaczej byłaby do szczętu nudna. Biegłem więc równym tempem, przyspieszając na każdym kilometrze, aż tu nagle prawą stroną pomknął "biały Kenijczyk". Nie zdążyłem mu się lepiej przyjrzeć, a za chwilę pobiegł drugi. Ich nie zauważyłem podczas odprawy. Szybko mój bieg z "całkiem dobrym średnim tempem" stał się marnym powolniackim szuraniem nogami.
Mój wynik (24 minuty z niewielkim haczykiem) dał mi 25. pozycję. Pierwsze części pancerza młodzieńczej buty zaczęły odpadać i obnażać nagie połacie ciała biegacza. Co prawda, jeszcze próbowałem sobie tłumaczyć, że przecież jeździłem rowerem i gdyby nie te 35 kilometrów w nogach, to byłbym świeższy i szybszy. Wymówki nie brzmiały na tyle gromko, żeby zagłuszyć głos rozsądku. A on mówił "ucz się młody". Nie chciałem jednak dawać za wygraną. Przed nami były jeszcze trzy dni biegania i wszystko mogło się zdarzyć.
Cyprus 4-day International Challenge. Dzień 1. Kevin McGarry Kevin McGarry
Dzień 2.
Kolejną lekcję dostałem dzień później. Start był wspólny. Przez pierwszy kilometr, który prowadził wzdłuż morskiego wybrzeża, trzymałem się czołówki. Poryw ambicji to marne paliwo dla biegacza, więc kiedy zaczęła się stroma wspinaczka, zostałem w tyle. Zamiast rwać, postanowiłem biec spokojnym tempem, podziwiać widoki i napawać się pięknem półwyspu Akamas. Kręta i stroma droga szybko wyniosła nas na tyle wysoko, że białe grzywy fal zaczęły przypominać drobne sznureczki.
Niestety kontemplację pięknych okoliczności przyrody psuł mi rwany oddech. Mój oddech. Golizna była coraz większa i coraz mocniej mnie zawstydzała. Bałem się, że zobaczą ją inni biegacze. Szczególnie, że dostrzegą ją panie. A tych w moim otoczeniu było coraz więcej. Cóż, kiedy noga nie podaje, trzeba zdobyć się na szczerość z samym sobą i powiedzieć sobie "jesteś dupa nie jeździec". Przeszedłem więc do marszu. Galloway też dobry, prawda?
7 ĆWICZEŃ, KTÓRE UCHRONIĄ CIEBIE PRZED ZIMOWĄ KONTUZJĄ
Marszem i biegiem do Pano Arodes wdrapałem się w godzinę i dziewięć minut. Skryłem się w cieniu, który rzucała ściana niewielkiego kościółka, by moi rywale nie zauważyli, że jestem golusieńki. Nie wiem, co bardziej mi dopiekało, słońce czy zażenowanie, że dużo starsi ode mnie biegacze mają nade mną władzę. Znowu gorzko i dosadnie odezwał się rozsądek. "Pokory synku, ucz się pokory". Młodzieńcza buta zamilkła.
Cyprus 4-day International Challenge. Dzień 2. Kevin McGarry Kevin McGarry
Po powrocie do hotelu miałem sporo czasu, żeby wszystko przemyśleć. Z krótkiej drzemki obudził mnie szum morza. Słońce przyjemnie ogrzewało mi twarz, a delikatna bryza przewracała strony nie zamkniętej książki. Było pięknie, było spokojnie. W tej chwili z ogromną mocą objawiła się przede mną moja głupota.
Rwę, charczę, walczę, łudzę się, okłamuję, porywam na niemożliwe. Po co? Zamiast korzystać z pogody i z uczniowską chłonnością podpatrywać starszych i lepszych, ja skupiam się na sobie i frustruję, kiedy okazuje się, że jestem nagi. Nie ma się czego wstydzić. Trzeba robić swoje.
Dzień 3.
Dzień później, lekki jak piórko, wsiadłem do autokaru. Pancerz pychy utopiłem w morzu. Było mi z tym dobrze.
Jadąc do wioski Neo Chorio, powyżej której w lesie Smigies znajdował się start półmaratonu, podziwiałem piękno natury. Z jednego wybrzeża przejeżdżając grzbiet górki trafiliśmy na drugie. Potem znowu czekała nas wspinaczka tak wąskimi i krętymi uliczkami, że dwa samochody nie były się w stanie minąć.
Ruszyłem spokojnie. Tym razem postanowiłem, że choćbym miał wypluć płuca, nie zatrzymam się i nie przejdę do marszu. Wiedziałem też, że wspinać się będę do 11 kilometra, a potem czeka mnie 10 kilometrowy zbieg na plażę Toxeftra. Miałem nadzieję, że na brzegu morza zobaczę żółwie morskie, które mają tam swój rezerwat.
JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO DEBIUTU W BIEGU GÓRSKIM
Kiedy wbiegłem na drogę poprowadzoną szczytami półwyspu Akamas, z obu stron zbocza gór opadały do pomarszczonego wiatrem morza. Im bliżej brzegu, tym łagodniej. Wiatr przywiał chmury i pogoda zaczęła bardziej przypominać wrześniowy dzień w Polsce. Siąpił deszcz. Z jednej strony niebo przybrało barwę burzowego granatu, z drugiej wyszło słońce i pojawiła się tęcza.
W jej stronę biegłem. Droga zaczęła stromo prowadzić w dół zbocza. A ja zacząłem się rozpędzać. Nieco wcześniej dogonił mnie facet bez koszulki. Na oko 55 lat. Mierzyliśmy się wzrokiem, próbowaliśmy zsynchornizować oddechy.
Cyprus 4-day International Challenge. Dzień 3. Kevin McGarry
Kevin McGarry
On, samotny wilk, zdawał się mówić "co oni potrafią, ci młodzi wilcy". Ja wyszczerzyłem zęby w najszczerszym uśmiechu z możliwych i postanowiłem się uczyć. Biegł lekko jakby nie czuł swoich lat. Dobiegłem go dopiero na ostatnich dwóch kilometrach, kiedy trasa stała się zupełnie płaska.
Przekroczyłem metę i chwilę poczekałem na rywala. Uścisnąłem jego dłoń i zaczęliśmy rozmowę. Okazało się, że ma nie 55 a 67 lat, nazywa się Mick Anglim, jest wicemistrzem świata w duathlonie w swojej kategorii wiekowej i brązowym medalistą mistrzostw Europy. Przebiegł wszystkie znane mi biegi ultra - Western States, Comrades Marathon, Bob Graham Round i tak dalej, i tak dalej. Jest koordynatorem biegu ParkRun w swoim miasteczku.
Niesamowity biegacz i przemiły człowiek dał mi radę. "Skup się na szybkości, póki jesteś młody. Na rekordy w maratonach przyjdzie czas. Wytrzymałość przyjdzie z wiekiem. Życiówkę zrobiłem w wieku 40 lat". A rekord życiowy miał zacny - 2:34. Na koniec dodał, że na pewno na 10 km go wyprzedzę, bo u niego nogi już nie te.
Dzień 4.
Nie za bardzo chciało mi się w to wierzyć, ale przez grzeczność przytaknąłem. Wiedziałem, że musi w tym tkwić jakiś haczyk. Nie myliłem się. Rzeczywiście dzień później na mecie miałem lepszy czas od Mick'a. Pogratulowaliśmy sobie, poklepaliśmy się po plecach, życząc sobie, żebyśmy spotkali się za rok, po czym stary wilk pobiegł na start półmaratonu, który tego dnia też odbywał się w Pafos!
Cyprus 4-day International Challenge. Dzień 4. Kevin McGarry Kevin McGarry
Sam bieg na 10 km był płaski jak tafla szkła. Nogi jednak były ciężkie i wcale nie było mi łatwo. Po trzydniowym, tylko pozornie łatwym wyzwaniu autorstwa ArenaSports Cyprus czułem każde niewielkie wzniesienie. Wynik jednak był całkiem zadowalający. 42:07.
Podsumowując
6 km - 24:16
11 km - 1:09.33
21,095 km - 1:41.13
10 km - 42:07.
Ukończenie zawodów zajęło mi 3:57.09. Zwycięzca klasyfikacji generalnej, jeden z "białych Kenijczyków" Ben Livesey, który na co dzień jest żołnierzem Royal Air Force, pokonał mnie o ponad godzinę. Jego czas to 2:48.40. Pewnie gdyby chciał, mógłby pobiec szybciej, bo jego życiówka w maratonie to 2:17:44. Wygrał tygodniowy pobyt all inclusive w Coral Bay Hotel . Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni.
Gdzie ja miałem głowę, twierdząc, że uda mi się wygrać te zawody? Na 169 biegaczy zostałem sklasyfikowany na 31. pozycji. No cóż, trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Dostałem lekcję biegania. Była mi potrzebna.
Po powrocie do domu zacząłem pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Z Cypru oprócz chałwy przywiozłem ogromną porcję motywacji. Chcę być lepszy i kiedyś wygrać z Benem.
Kiedyś, kiedy będę miał tyle lat co Mick, chciałbym być równie sprawny co on. Chciałbym spotkać biegowego młodego kozaczka, któremu wydaje się, że jeszcze chwila i będzie ścigał się z Yaredem Shegumo jak równy z równym i dać kozaczkowi zasłużoną lekcję.