Szalone wyzwanie. Zimowy ultramaraton w hołdzie dla Tomasza Kowalskiego

Jeden z pierwszych zimowych ultramaratonów górskich w Polsce zostanie rozegrany w Karkonoszach. Zawody mają stanowić hołd dla himalaisty Tomasza Kowalskiego, który w tym roku zginął po pierwszym zimowym wejściu na Broad Peak.

Biegowe ciekawostki, porady i newsy. Śled ź nas na Facebooku i Twitterze @PolskaBiega

W 27 miastach Europy i Turcji zorganizowano biegi pamięci Tomka i Maćka. Dlaczego biegi? Bo Tomek był nie tylko himalaistą, ale także ultramaratończykiem. Jeszcze jako licealista codziennie dobiegał do szkoły - 15 km w jedną stronę.

W Poznaniu, gdzie ostatnio mieszkał i gdzie wspólnie z Anną Kautz prowadził swój hostel "Poco Loco" (hiszp. "Odrobinę szalony"), celem biegu pamięci była Góra Moraska, najwyższy punkt w granicach miasta. Biegacze pokonali w sumie około 10 km po częściowo oblodzonej trasie, w ciemnościach, które rozjaśniało tylko światło czołówek.

Teraz przyjaciele zmarłego himalaisty proponują podjęcie nieporównywalnie trudniejszego wyzwania, jakim będzie Zimowy Ultramaraton Karkonoski. Ultra, bo pokonać będzie trzeba 50 km. Od miejscowości Opawa w powiecie kamiennogórskim przez przełęcz Okraj, Śnieżkę, Śnieżne Kotły i Szrenicę aż do Polany Jakuszyckiej. Zimowy, bo start zaplanowano 8 marca przyszłego roku, kiedy warunki w górach mogą być jeszcze bardzo trudne.

Organizatorzy biegu to Agnieszka Korpal, dziewczyna Tomka, jego wspólniczka Anna Kautz oraz ultramaratończyk i właściciel sklepu biegowego Grzegorz Łuczko.

Dlaczego wybrali akurat zimę i Karkonosze? - Dlatego, że Tomek miał zamiar zorganizować taki bieg - tłumaczy Anna Kautz. - Tomek kochał Karkonosze. Sam kilkakrotnie przebiegł je zimą. Razem ze swoją dziewczyną planowali też, że kiedyś zamieszkają w tych górach.

Niebezpieczna miłość

Czy nowe zawody nie będą konkurencją dla organizowanego od kilku lat Maratonu Karkonoskiego? - Nie traktuję tego jako konkurencji, ale jako uzupełnienie naszej propozycji - zapewnia Robert Gudowski, dyrektor Maratonu Karkonoskiego.

Uczestnicy tej kultowej imprezy również biegną grzbietem Karkonoszy. Pokonują jednak "zaledwie" ponad 40 km (w przyszłym roku będzie to dokładnie 46,7 km), a zawody planowane są na początku sierpnia, kiedy opady śniegu raczej nie grożą. Poza tym zimowy bieg ma być dużo bardziej elitarny. Limit uczestników Maratonu Karkonoskiego wyznaczono na 500 osób, a zimowego ultra - na 150.

Tyle tylko, że fanpage na Facebooku nowej imprezy polubiło już około 800 internautów. Można więc oczekiwać, że chętnych do startu nie zabraknie i zapisy skończą się niemal w tym samym momencie, kiedy tylko zostaną otwarte.

- Mam nadzieję, że uda mi się dostać numer - mówi Piotr Fijałkowski, ultramaratończyk, który ma na koncie Bieg Ultra Granią Tatr, Biegi Rzeźnika, jak i górskie rajdy przygodowe na Ukrainie. - Zależy mi na tym, bo kocham góry zimą. No i oczywiście chciałbym oddać hołd Tomkowi - dodaje.

Góry zimą są piękne, ale bywają również bardzo niebezpieczne. Czy ich entuzjaści nie będą ścigać się ze śmiercią? - Osobiście nie zdecydowałbym się na zorganizowanie takiej imprezy w warunkach zimowych - przyznaje dyrektor Robert Gudowski. - Karkonosze o tej porze roku potrafią być trudne, zwłaszcza jeśli popsuje się pogoda i brakuje widoczności. Życzę organizatorom ładnej pogody, ale ciekaw jestem, jak do obstawy imprezy podejdzie GOPR.

- Udział w takich zawodach nie będzie bezpieczny, bo góry nie są bezpieczne, szczególnie zimą - ucina Olaf Grębowicz, naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR. - Organizatorzy otrzymali naszą opinię i zapewnili, że wezmą ją pod uwagę. Mogą więc liczyć na naszą współpracę.

Bieg górskiBieg górski Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl Marek Podmokły / Agencja Gazeta

Nagły atak śnieżycy

- Pogoda zimą bywa nieobliczalna - przyznaje Fijałkowski. - Na trasie ze Szrenicy do Jakuszyc lawin się nie boję, bo jest tam dosyć płasko, chociaż szlak może być nieprzetarty. Pytanie jednak, którędy wbiegniemy na Śnieżkę...

- Bez obaw - uspokaja Michał Makowski, główny specjalista do spraw udostępniania parku z Karkonoskiego Parku Narodowego. - Nie puścilibyśmy biegaczy trasą, na której istniałoby zagrożenie lawinowe - zapewnia.

Jakich zagrożeń mogą spodziewać się uczestnicy? - Właśnie nagłej zmiany pogody - twierdzi Tomasz Starzyński, maratończyk i doświadczony łazik górski, który zaliczył m.in. przejście dookoła Kotliny Jeleniogórskiej i Maraton Karkonoski. - Kiedy zerwie się wiatr, zadymka śnieżna, wychłodzić się mogą nie tylko uczestnicy biegu, ale także wolontariusze na punktach żywieniowych. Jeśli warstwa śniegu będzie cienka, nietrudno będzie skręcić nogę na niewidocznych kamieniach.

- Najgorszy byłby zmrożony śnieg - dodaje Piotr Bernhard, ultramaratończyk i uczestnik górskich rajdów przygodowych, który od lat wędruje po górach latem i zimą. - W takich warunkach większość zawodników nie będzie przecież biegła, ale szła. Na pewno nie wystartuję. Mogę ścigać się po śniegu, ale na biegówkach. Nie warto ryzykować kontuzji jeszcze przed początkiem sezonu. Zdrowie ma się jedno. Moim zdaniem w złym kierunku to wszystko idzie. Być może już niebawem ktoś zorganizuje bieg po śniegu na bosaka.

Przyszłość jest niewiadomą

- Przecież nie wiemy jeszcze, jaka pogoda będzie 8 marca - odpowiada na zarzuty organizatorka Anna Kautz. - W razie złych warunków puścimy biegaczy trasą alternatywną, a w skrajnej sytuacji odwołamy imprezę. Obecną trasę ustalaliśmy z GOPR-em i Karkonoskim Parkiem Narodowym, na trasie będzie bardzo wielu wolontariuszy, co 10 km staną punkty odżywcze, a w regulaminie napiszemy o obowiązkowym wyposażeniu - wylicza.

Część środowiska miała też wiele obaw przed pierwszą edycją Biegu Ultra Granią Tatr (zawody przeprowadzono latem tego roku). 70 km trasa wiodła przez dwutysięczniki, przewyższenia były znaczne, a zbocza Tatr do specjalnie łagodnych nie należą. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

Regulamin i strona internetowa Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego powinny być wkrótce gotowe. Organizatorzy i KPN ustalają jeszcze szczegóły początkowego odcinka trasy, tak by nie przebiegał on przez tereny tokowisk cietrzewi, ptaków, które objęte są ścisłą ochroną. Od początku lutego do końca maja wokół tokowisk ustala się strefę ochronną.

Czy część dochodu z imprezy zostanie przeznaczona na cel charytatywny np. związany z bezpieczeństwem w górach? - Nie spodziewamy się zysku - mówi Kautz. - Koszt organizacji biegów górskich jest wysoki. Wprawdzie uczestnicy zapłacą wpisowe, pomogą nam też sponsorzy, ale liczymy się z tym, że sami też dołożymy do tego przedsięwzięcia. Jeżeli wszystko dobrze się ułoży i bieg stanie się imprezą cykliczną, chcielibyśmy, żeby w przyszłości stanowił część minifestiwalu górskiego - kończy.

Materiały partnerów

zobacz wybrane produkty

Copyright © Agora SA