Weekend Polska Biega: "nie patrzą już na nas jak na wariatów"

"Nie ustanawiamy rekordów, ważny jest sam udział", "biegamy, bo na wsi ludzie, tak samo jak w mieście, chcą robić coś dla siebie", "pobijemy rekord stężenia endorfin" - o biegach, które w najbliższy weekend odbędą się w Olsztynie, Witaszycach i Świebodzinie mówią ich organizatorzy i koordynatorzy.

Marta Bełza: Dziwna nazwa: "Copernicus Run"

Maciej Rytczak, dyrektor wydziału turystyki i promocji w urzędzie miasta Olsztyna: Uzasadniona. W niedzielę 15 maja w akcji Polska Biega weźmie udział astronom, który przez wiele lat mieszkał i tworzył na zamku w Olsztynie. Chcemy przypomnieć, że to nie tylko pomnikowa postać. Kopernik był nie tylko wybitnym naukowcem, geniuszem, ale również człowiekiem pełnym sprzeczności i rozterek. Ciężko pracował, miał strasznie dużo obowiązków, a jak wszyscy wiemy, żyjąc w pośpiechu i stresie, trudno wszystkiemu podołać. Trzeba jakoś naładować akumulatory. Dlatego nie można wykluczyć, że wieczorami Kopernik, żeby się odstresować, biegał tymi samymi drogami, co uczestnicy Copernicus Run.

No tak, jasne. Ktoś poza astronomem może wziąć udział?

- Spodziewamy się kilkuset chętnych. Nasze bieganie ma walor integracyjny. Przygotowujemy trasy dla osób niepełnosprawnych, nagradzamy najmłodszego i najstarszego uczestnika. Biegają z nami zarówno kilkulatki, jak i 70-latki, kobiety, mężczyźni. Impreza ma charakter familijny. Wysyłamy zaproszenia m.in. do policjantów, lekarzy czy prawników, żeby przypomnieć, że życie nie kończy się na pracy. Będą z nami politycy, dziennikarze, artyści i urzędnicy.

W Olsztynie wspólnie biegamy od trzech lat. Najpierw byli tylko pracownicy biblioteki multimedialnej Planeta 11, teraz w organizację zaangażowanych jest mnóstwo urzędów, instytucji i firm. Akcję Polska Biega traktujemy wyjątkowo. Uatrakcyjnić ją ma także bieg przebierańców. Autor najlepszego stroju otrzymuje nagrodę. Wszyscy uczestnicy biegu dostaną na mecie medal. Nie ustanawiamy rekordów, ważny jest sam udział.

W wielkich miastach bieganie stało się już prawie tak modne jak na Zachodzie.

- U nas też. Mamy idealne warunki: kilkanaście jezior w granicach miasta, największy kompleks leśny w Europie, trzy piękne dzikie rzeki. Na ścieżkach biegowych czy rowerowych coraz częściej widać całe grupy aktywnych.

Od marca do października prowadzimy wielką akcję rekreacyjną ''Olsztyn. Aktywnie!''. Mieszkańcy mogą wybierać z kilkunastu dyscyplin. Jedną z nich są marszobiegi. Instruktorzy prowadzą zajęcia, przede wszystkim dla osób, które niezależnie od wieku chcą rozpocząć przygodę ze sportem. Ćwiczy z nami olimpijczyk z Moskwy w 1980 r. Ryszard Szparag. Rozmawiała Marta Bełza

Duszą Polska Biega w wielkopolskich Witaszycach jest Sławomir Zaworski, na co dzień wuefista, który biega ze swymi uczniami.

Justyna Suchecka: Czy w Witaszycach biega się tylko w weekend Polska Biega?

Sławomir Zaworski: Kiedyś tak było, był np. bieg burmistrza - raz w roku. Ale akcja ''Gazety'' upowszechniła bieganie. Biegaczy stale przybywa. Dwa lata temu startowało 120 osób, w tym spodziewamy się 300. To naprawdę dużo, skoro całe Witaszyce mają ok. 2 tys. mieszkańców.

Na trasie będą uczniowie ze szkoły podstawowej i gimnazjum, oni zresztą pomagali w organizacji zawodów. W krótszym biegu na 400 m wystartują nawet przedszkolaki, pewnie ze wsparciem rodziców. Bieganie to świetna okazja, by zrobić coś razem, całą rodziną. Dzięki maluchom, które są takie odważne, rodzice przełamują wstyd i też się biorą do biegania. Najstarszy biegacz w Witaszycach ma 65 lat. Liczę, że przyciągnie znajomych, nawet jeszcze starszych od siebie. Przecież na maratonach nie brakuje biegaczy weteranów.

Wiele dzieci na WF-ie unika biegania jak ognia.

- Problem jest mniejszy niż kiedyś. Dzieciaki uwielbiają siatkówkę czy piłkę na świeżym powietrzu, ale bieganie też mogą polubić, tylko trzeba je dawkować. Dobrze, jak starsi dają im przykład. Ja po prostu biegam z uczniami.

Jak wyglądają treningi w tak małej miejscowości? Biegacze nie są przypadkiem traktowani jak wariaci?

- Kiedyś częściej tak na nas patrzono. Ale od kilku lat, także dzięki "Gazecie", zaczyna się to zmieniać i aktywne uprawianie sportu przestaje kogokolwiek dziwić. I w mieście, i na wsi ludzie tak samo chętnie chodzą z kijkami, jeżdżą na rowerach i biegają. No, może tych trenujących regularnie nie ma jeszcze za dużo. Biegają nieśmiało, głównie wieczorami. Może nawet trochę się wstydzą, ale wychodzą z domu i biegają.

W Wielkopolsce co roku do Polska Biega przystępuje mnóstwo miejscowości. Ludzie są tu bardziej wysportowani? A może jesteście lepiej zorganizowani i lubicie działać?

- Jest u nas grupa ludzi, która po prostu lubi zrobić coś dla innych. Jest fajny pomysł, ktoś daje sygnał, skrzyknie resztę: radę sołecką, stowarzyszenie mieszkańców, dyrekcje szkół, i działamy! Może w tym tkwi ten wielkopolski sekret.

Rozmawiała Justyna Suchecka

Mam skrytą nadzieję, że ta akcja wiele u nas zmieni. Że pobijemy rekord stężenia endorfin - pozytywnych emocji na metr kwadratowy - mówi Katarzyna Bubienko, instruktor sportu w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Świebodzinie.

Łukasz Woźnicki: Widziałem na YouTubie. Blondynka podskakuje na środku sali gimnastycznej i śpiewa: ''Raz, dwa, trzy. Cały Świebodzin ćwiczy!''. Tak zachęcasz mieszkańców do akcji Polska Biega?

Katarzyna Bubienko: Na trzecim roku AWF-u w Gdańsku musieliśmy śpiewać tę piosenkę o 7 rano przed zajęciami, ćwicząc na trawniku przed uczelnią. Ludzie się gapili, udręka! Ale cóż, nasz profesor tak propagował zdrowy tryb życia, nie było wyboru. A potem zobaczyłam, jak śpiewają ją setki ludzi na imprezach sportowych. Fajne wrażenie.

Katarzyna Bubienko, Fot. AG

Z Gdańska przywiozłaś ją do Świebodzina.

- W Świebodzinie spotkało się kilku absolwentów gdańskiego AWF-u. Założyliśmy już tutaj Stowarzyszenie Miłośników Aktywnego i Zdrowego Stylu Życia "Totis Viribus". Zmieniliśmy lekko tekst i uczymy piosenki w Świebodzinie. Od niej rozpocznie się akcja Polska Biega. Będę śpiewać na stadionie i pokazywać ćwiczenia. Na razie uczę dzieci w szkole. Jak słyszą piosenkę, nagle wszystkie chcą biegać. Puszczamy ją też na siłowni. Na początku był śmiech, ale po kilku dniach ludzie zaczęli ćwiczyć. To działa!

Nie chce ci robić przykrości, ale Świebodzin kojarzy się z pomnikiem gigantycznego Chrystusa, który zdobył tytuł makabryły roku. Chcecie się przebić jako miasto śpiewających biegaczy?

- Zaczęło się od pytania w lokalnej gazecie, czy Ośrodek Sportu i Rekreacji mógłby w końcu zrobić coś, co zaangażuje wiele osób. W odpowiedzi zarejestrowaliśmy miasto do akcji Polska Biega. Miasto nie ma pieniędzy dla stowarzyszeń, ale pomogli nam marszałek, pewien europoseł i lokalni przedsiębiorcy. Fundusze zdobyliśmy, pomysłów nigdy nie brakowało. Przed akcją będziemy biegać po mieście, rozdawać materiały o bieganiu i oczywiście na życzenie wykonywać piosenkę. Na koniec chcemy utworzyć z uczestników wielki napis ''Polska Biega'' na stadionie w Świebodzinie.

Czy moda na bieganie już tutaj dotarła?

- Są nieformalne kluby biegaczy, ale to się jeszcze nie przenosi się na ogół mieszkańców. Miejski stadion świeci zwykle pustkami. Ja biegam po mieście i widzę, jak jest nas niewiele. Tu widzę pole do popisu dla naszego stowarzyszenia. Zaczynamy od dzieci, liczymy na reakcję łańcuchową. Rodzic przywiezie dziecko na zajęcia i może sam się załapie.

Facet w legginsach biegnący przez centrum Świebodzina...

- No nie, jeszcze nie. Ja nie mam oporów, aby w takim stroju nawet wejść do sklepu, ale mój Sławek w życiu by nie wybiegł tak na miasto, bo naraziłby się na totalny śmiech. A początki biegania i tak wiążą się ze stresem. Trzeba wyjść z domu, spocić się, zmierzyć z zadyszką, a co dopiero legginsy. Namawiamy ludzi na pierwszy krok. Dlatego ważne jest wspólne bieganie, to ośmiela. Do Polska Biega zachęcamy zakłady pracy. Chcemy, aby bieg zintegrował różne środowiska. Przygotowaliśmy trasy o różnej długości, ale mógł wystartować każdy bez względu na kondycję.

Rozmawiał Łukasz Woźnicki

Dołącz do nas na Facebooku

Copyright © Agora SA