Trwa 10. Weekend Polska Biega, największa biegowa akcja w Polsce. Jest z nami ok. 120 tys. biegaczy! A jak to się zaczęło?

- Niedawno pokłóciłem się z żoną. Wkurzony, poszedłem to rozbiegać. Było koło północy. Spotkałem więcej biegaczy, niż w sobotnie przedpołudnia dziesięć lat temu! To jest znak, że Polska biega. O tym, jak to się stało, ze tak się rozbiegaliśmy, mówią ojcowie Akcji Polska Biega, Piotr Pacewicz i Wojtek Staszewski.

To już dziesiątka, jubileuszowa edycja Weekendu Polska Biega. W ten weekend - między 23 a 25 maja - pobiegnie z nami 120 tysięcy osób! Na liście naszych biegów jest już ok. 600 imprez, a rejestracja wciąż trwa! ZOBACZ, GDZIE POBIEC W TEN WEEKEND - KLIK

BIEGASZ? SPISZ SIĘ! NARODOWY SPIS BIEGACZY

A zaczęło się w 2006 roku od, zuchwałego wtedy jeszcze, hasła: "Polska Biega".

Biegowa partyzantka

Wojtek Staszewski: Piotrek, co ci przybiegło do głowy, żeby to zrobić?

Piotr Pacewicz: Trochę to twoja wina. W 2004 roku poczułem że zaczynam się starzeć, mieć zadyszkę na schodach, przytyłem do 82 kilo. I wtedy naciągnąłeś mnie na bieg, 10 km w Lesie Kabackim. Jakoś dobiegłem do mety, ale potem nie mogłem wejść do samochodu, nogi nie chciały się podnieść... Prawie od razu rozsmakowałem się w bieganiu. Poczułem siłę endorfin, eliksir młodości, hormon szczęścia i w ogóle wszystko co najlepsze. Miałem szczęście, nie każdy i każda tak ma.

Jak już zacząłem biegać na poważnie, pomyślałem: dlaczego by tego nie zaproponować wszystkim? I ogłosiliśmy akcję "Polska biega". Nie mieliśmy właściwie nic do zaoferowania, poza dobrym hasłem i stroną www, na której można było zarejestrować bieg. Cała reszta leżała po stronie organizatorów - gmin, szkół, klubów i grupek biegaczy. Rzuciliśmy ideę i nie wiedzieliśmy, czy się nie ośmieszymy. Wtedy Polska nie była taka rozbiegana jak teraz. Najpierw była długa cisza, ale pod koniec kwietnia, zaczęły przychodzić zgłoszenia. Setki zgłoszeń. I tak jest co roku - za każdym razem przyłącza się coraz więcej ludzi. To już nie jest akcja kilkorga redaktorów - to jest masowy ruch społeczny.

WS : Mój przyjaciel mówił, że uprawiamy w "Gazecie" biegową partyzantkę. A tymczasem to się stało mainstreamem. Przestaliśmy być partyzantami, wyszliśmy z lasu i zaczęliśmy biegać po ulicach.

PP : Pamiętam, jeszcze niedawno, komentarze mężczyzn stojących pod sklepem, kiedy przebiegałem obok w leginsach, kojarzyłem im się jakoś tak nie hetero. Jestem dumny z tych moich leginsów - zawsze w nich będę biegać. Niech się kojarzą, jak się komu chce. 10 lat temu bieganie to było według wielu ludzi ośmieszające, dziecinne zajęcie, głupie zajęcie.

Zobacz wideo

PP : Bieganie rzeczywiście jest w pewnym sensie dziecinne. Czujesz jakbyś wracał do dzieciństwa, gdy ruch był czystą radością.

WS : To jest ta dziecinna radość ścigania, której ostatnio doświadczaliśmy w szkole. W życiu dorosłym, jak się ścigasz, to już raczej tylko w ponurej wersji "wyścigu szczurów". W biegu można poczuć zdrową rywalizacje, dać z siebie naprawdę wszystko i wtedy wychodzi z ciebie dzieciak.

PP : Ale w bieganiu amatorów nie ma złej rywalizacji. Za to kocham maraton . Kiedy mijasz innych, zawsze ci pogratulują, krzykną "Dawaj, dawaj!". I odwrotnie - kiedy mnie mijają, a najbardziej lubię, jak mija mnie dziewczyna, to ja dopinguję. Jest dużo życzliwości, bo każdy wie, że bieganie to wyścig z samym sobą.

Bóg, spokój, ojczyzna

WS : Kiedy poczułeś, że Polska biega?

PP : Chyba w 2008 roku, kiedy postanowiliśmy wystawić drużynę na maraton w Poznaniu i przygotować ją w 15 tygodni, rekrutowaliśmy kompletnych amatorów, w ogóle niebiegających. Zgłosiła się masa ludzi, zobaczyliśmy bogactwo ich motywacji. Bo moja jest trywialna -zachować resztki młodości i sprawność. A tam pojawiły się niesamowite przypadki. Pamiętam panią z Wielkopolski. Okrągła niewiasta, około 40 lat, zero sportu. Jej synek urodził się z dodatkowym kciukiem i przed operacją pełni nerwów czy się uda, zastanawiali się z mężem co takiego mogą Panu Bogu obiecać, co Boga rzuci na kolana, że tak powiem. Może przebiegniesz maraton? - powiedział mąż, a ona się zgodziła. Nigdy nie widziałem bardziej zachwyconej osoby na mecie. Cała wieś jej kibicowała , z księdzem proboszczem na czele.

WS : Zgłaszali się też ludzie, którzy wybiegali z nałogów - alkoholizmu , narkomanii. Bezrobotne kobiety chciały sobie dodać siły.

PP : Niesamowite jest zaangażowanie kobiet. Chcą pokazać facetom w pracy na co je stać, a w domu wyrwać coś dla siebie, wyjść z roli tej, która tylko pomaga. Biegających kobiet przybywa, chodzi też oczywiście o urodę. W Stanach są takie maratony, gdzie staruje ich więcej niż mężczyzn, a przecież jeszcze niedawno spędzano je siłą z trasy, bo maraton był dla kobiet zakazany.

WS : A co myślisz o biegach tylko dla kobiet?

PP : Jestem przeciw, po co? Niech biegi będą dla wszystkich - to jest istota biegania.

WS : Dla mnie znakiem rozbiegania Polski był moment, chyba było w zeszłym roku, kiedy chciałem się zapisać na jakąś dychę i nie było już miejsc. Na niektóre biegi zapisy kończą się po kilkunastu godzinach a nawet minutach! Jeszcze kilka lat temu musieliśmy namawiać do biegania, tłumaczyć że to zdrowe, że to nie jest śmieszne. W zawodach startowali nieliczni. Biegałem po lesie i liczyłem biegaczy, których spotkam przez godzinę. Jeśli w soboty były 3-4 osoby, to był sukces. Niedawno pokłóciłem się z żoną. Wkurzony, poszedłem to rozbiegać. Było koło północy. Spotkałem więcej biegaczy, niż wtedy w sobotnie przedpołudnia!

Pułapki na biegaczy

PP : Żeby nie tworzyć takiej iluzji, że bieganie to jakiś raj na ziemi, powiedz czego w bieganiu nie lubisz?

WS : [cisza]. Nie wiem.

PP : To co jest trudnego?

WS : Następne pytanie proszę.

PP : A koszty uzależnienia? Komplikacje, gdy trzeba potrenować a nie ma jak i kiedy? A kontuzje ?

WS : Zdarzają się. Bieganie to uzależnienie. Dość zdrowe, ale jednak. Czasami odbija się to nawet na zdrowiu psychicznym . Kiedy pod koniec roku mam okres roztrenowania, moja żona mówi, że jestem nie do wytrzymania. Chyba nie muszę jeszcze iść na terapię, ale wiem, że łatwo się w tym zatracić. Stąd mój apel: nie przeginajcie. Oprócz biegania macie rodzinę, znajomych, pracę, inne hobby - trzeba to wszystko zrównoważyć.

PP : Widzę fatalną dysproporcję. Jestem już po sześćdziesiątce. Mój układ krążeniowo-oddechowy działa bez zarzutu i ma wręcz młodzieńczą wydolność , ale te cholerne kończyny jednak się zużywają. Każdy ma do wybiegania ileś kilometrów, ja zrobiłem około 14 tysięcy i jednak musiałem przerwać na pół roku, dopiero teraz wracam. Może lepiej rozłożyć to na dłużej?

WS : Trzeba biegać z głową. Jak na początku Akcji drukowaliśmy w "Gazecie" plany treningowe , to redaktorzy pukali się w czoło, bo biegało może 3 tysiące osób w całym kraju, a czytały nas kilka milionów. Ale już wtedy tłumaczyliśmy, jak to robić, żeby nie zrobić sobie krzywdy.

PP : W kółko powtarzamy, żeby się rozciągać przede wszystkim po biegu, odpuścić gdy łapie ból i trzyma dłużej niż chwilę. Regenerować się! Niewyspanie i stres to największe przekleństwo. Zwłaszcza, że często chcesz wtedy napięcie odreagować w biegu. I to jest pułapka.

Równosprawność

WS : Pamiętasz nasze sztafety Polska Biega? Raz startowaliśmy z Piątku, bo tam jest geograficzny środek Polski, a raz z Warszawy. Rozbiegaliśmy się w cztery strony świata.

PP : To była przygoda. Zobaczyłem Polskę z innej perspektywy, bocznych dróg. W małych miastach, a nawet na wsiach, nasze bieganie było ich świętem. Grały orkiestry, witały nas napisy, podejmowali nas kiełbasą i grochówką, a my nie mogliśmy przecież tego jeść podczas biegu.

WS : Koło Białegostoku siedzieliśmy z dzieciakami z podstawówki, opowiadaliśmy im o bieganiu i zdrowym trybie życia, a one cieszyły się, że nie mają lekcji. Pomyślałem, że zapomną, co im mówimy, ale może zapamiętają, że kiedyś przybiegli do nich śmieszni goście, i że może faktycznie w tym bieganiu jest coś fajnego. Jestem ciekaw, czy ktoś z tej szkole dzisiaj biega.

PP : Nigdy nie zapomnę, jak wbiegliśmy do Krakowa. W naszej ekipie był facet na wózku. Na początku traktowałem go protekcjonalnie-opiekuńczo - czy da radę, itd. Dostałem lekcję pokory, bo on na tym wózku śmigał grubo ponad 20 km na godzinę. Do Krakowa wbiegaliśmy we dwóch. I on nie przyspieszał tylko pozwolił mi biec obok siebie. Dał mi fory! To była wielka frajda, że człowiek, który zazwyczaj jest w roli słabszego - teraz mi pomaga i tak życzliwie mnie traktuje.

Zobacz wideo

Biegowe ciekawostki, porady i newsy. Śled ź nas na Facebooku i Twitterze  @PolskaBiega

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.