Cała Polska Biega

Cała, czyli już nie tylko wielkie miasta, ale maleńkie miejscowości. I to nie tylko w trakcie majowego weekendu Polska Biega, ale przez cały rok.

W ciągu ostatnich kilku lat bieganie w naszym kraju zrobiło się niezwykle popularne.

Efekt kuli

- Zadziałał efekt śnieżnej kuli - uważa Wojtek Staszewski, trener lekkiej atletyki i maratończyk. - Bieganie to nie krav maga, tego sportu nie uprawiamy w salach, lecz w lasach i na ulicach miast. Widzą nas inni, a wielu z nich sobie myśli, że może też by warto spróbować. Tym bardziej, że niektórzy mają dobrą motywację. Mam kolegę, któremu z roku na rok przybywało kilogramów. Ostatnio zobaczyłem go w koszulce biegowej. Zdradził, że pokonał już swój pierwszy półmaraton, że w ciągu roku zgubił 16 kg...

Boom na bieganie doskonale widać po frekwencji w zawodach, zwłaszcza w Warszawie i Poznaniu. W październiku ubiegłego roku maraton poznański ukończyło blisko 5,5 tys. uczestników. Dla porównania w 2000 r., kiedy odbył się pierwszy maraton w stolicy Wielkopolski, do mety dotarło niewiele ponad 700 osób. To jednak jeszcze nic - w Warszawie na starcie tegorocznego półmaratonu stanęło ponad 10 100 śmiałków. I to pomimo kilkustopniowego mrozu!

- Jeżeli chodzi o frekwencję, zawody w Warszawie czy Poznaniu mogą już śmiało rywalizować z biegami organizowanymi w Europie Zachodniej - podkreśla Wojtek Staszewski.

Nie pozdrawiamy się

Zawody te to nie tylko maratony i półmaratony, choć to one, z uwagi na dystans, robią największe wrażenie. W poznański kalendarz biegowy przez lata wpisała się Maniacka Dziesiątka, czyli - jak sama nazwa wskazuje - bieg na 10 km. Przez lata zawodnicy ścigali się na alejkach wokół Jeziora Maltańskiego, w tym roku po raz pierwszy wybiegli na ulice śródmieścia, dzięki czemu sama impreza stała się dużo bardziej widoczna. Z kolei w Warszawie tradycją jest pięciokilometrowy Bieg Konstytucji 3 Maja. W tym roku, pomimo padającego deszczu pobiegło około 4 tys. osób, a wśród nich premier Donald Tusk.

- Tymczasem dziewięć lat temu, kiedy rozpoczynałem swoją przygodę z bieganiem, w Biegu Konstytucji uczestniczyło może 300 uczestników - pamięta Piotr Pacewicz, publicysta "Gazety Wyborczej". - Innymi słowy w ciągu niespełna dekady liczba biegaczy wzrosła więcej niż 10 razy - podkreśla.

Biegamy jednak nie tylko w zawodach, ale i na co dzień - w lesie czy na ulicy. Pełen truchtających ludzi jest Las Kabacki w Warszawie, brzegi poznańskich jezior Rusałka i Strzeszynek czy krakowskie Błonia. Wśród truchtających są nie tylko mężczyźni, ale i coraz więcej kobiet.

- To dobry znak, bo to świadectwo emancypacji - zauważa Piotr Pacewicz i dodaje: - Biega nas dziś tak dużo, że właściwie przestaliśmy się pozdrawiać, choć przecież jeszcze niedawno uniesienie ręki należało do kanonu dobrego wychowania - zwraca uwagę. - Z drugiej strony dzisiaj biegacze nie budzą już niczyjego zdziwienia, a jeszcze kilka lat temu, kiedy trenowałem, niektórzy przechodnie się za mną oglądali - uśmiecha się.

Znany satyryk Jacek Fedorowicz, który biega od ponad 30 lat, radził sobie kiedyś z tym niezdrowym zainteresowaniem gapiów w nietypowy sposób - biegał mianowicie z teczką pod pachą, udając że spieszy się do pracy. Jakiś czas temu przyznał się do tego podczas wywiadu, któremu udzielił Piotrowi Pacewiczowi.

Legginsy to nie obciach

Skoro kiedyś jogging był egzotyką, to skąd ta ogromna popularność biegania? Czy efekt kuli śnieżnej tłumaczy wszystko?

- Na pewno bardzo dużo dobrego zrobiła nasza akcja Polska Biega - zaznacza Piotr Pacewicz. - Zwłaszcza dla mieszkańców małych miejscowości, którzy do niedawna nie biegali prawie w ogóle. A także dla biegaczy z zakładów karnych, którzy dzięki temu mogą choć na chwilę wyrwać się zza krat - zauważa.

Mieszkańcy niewielkich miejscowości biegają już dziś nie tylko w czasie majowego weekendu Polska Biega. Paweł Wójtowicz mieszka w Janowie Lubelskim, 12-tysięcznym miasteczku na wschodzie kraju. Biegać zaczął trzy lata temu.

- W Janowie innych biegaczy wtedy nie widywałem - zapewnia. - No może poza moją żoną, ale w jej przypadku były to nieregularne zrywy, związane z próbami wymodelowania sylwetki - żartuje. - Do biegania przyznawał się także jeden z moich znajomych, ale że go nigdy na żadnej trasie w stroju sportowym nie widziałem, przyjąłem że to mitoman. Nie da się ukryć, że bieganie praktycznie wówczas nie istniało w świadomości lokalsów - przyznaje. - Jeżeli pomimo to widziało się kogoś śmigającego w krótkich spodenkach, można było na 99 proc. przyjąć, że to jakiś turysta, spędzający urlop nad tutejszym zalewem.

Z roku na rok następowały jednak poważne zmiany.

- Po jakimś czasie znałem wszystkich biegaczy na moich trasach - mówi Paweł Wójtowicz. - Nie było to trudne, bo można było ich wtedy policzyć na palcach jednej ręki - nie ukrywa. - Już jednak dwa lata temu musiałbym użyć do liczenia obu rąk - śmieje się. - Dziś moi sąsiedzi doskonale wiedzą, że sportowe buty i obcisłe legginsy to nie obciach, lecz sposób na zachowanie zdrowia - cieszy się. - W 2011 r. żona zorganizowała w Janowie zawody, w którym wzięło udział około stu osób z całego kraju, a nawet z zagranicy. Przyznam, że nie spodziewaliśmy się aż takiej frekwencji... A ostatnio o plan treningowy zaczął wypytywać mnie mój ojciec, któremu zaczął przeszkadzać rosnący brzuszek i w związku z tym chciałby zrzucić kilka kilogramów...

Woda zamiast mięsa

Podobne spostrzeżenia ma Tomasz Starzyński, mieszkający w 16-tysięcznym Choszcznie pod Szczecinem, a pochodzący z sześciotysięcznej Kazimierzy Wielkiej.

- Kiedy kilka lat temu w obcisłych ciuchach przebiegałem przez wioski w okolicy Kazimierzy, miejscowi witali mnie wulgarnymi okrzykami - pamięta. - Dziś już nie zwracają na mnie uwagi. Ale cóż się dziwić, skoro jeszcze niedawno widywałem 2 - 3 biegające osoby w sezonie, a ostatnio naliczyłem ich 10 na odcinku sześciu kilometrów.

Coraz silniejsza moda na bieganie wiąże się z powstawaniem całego przemysłu. Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe sklepy z biegowymi butami i oddychającymi ciuchami. Z drugiej strony w lasach widać coraz więcej ludzi w ciuchach bawełnianych. To nie jest sprzeczność. To początkujący, których za miesiąc czy dwa bieganie wciągnie niczym magnes. I za ten miesiąc czy dwa kupią sobie obcisłe spodnie i techniczne koszulki.

- Coraz więcej też jest trenerów i obozów biegowych - mówi Wojtek Staszewski. - I oczywiście zawodów.

Maratony organizują już nie tylko największe polskie miasta, jak Warszawa, Kraków, Poznań czy Wrocław, ale i te nieco mniejsze, jak Koszalin czy ostatnio Lublin. Coraz częściej biorą w nich udział sławni zawodnicy z zagranicy - w ostatnim maratonie poznańskim biegł Amerykanin Scott Jurek - jeden z najlepszych ultramaratończyków świata. Coraz więcej ludzi zamiast narzekać na to, że biegacze blokują ulice, wychodzą na te ulice z transparentami i kibicują. Robi się światowo.

- Jestem zagorzałą kibicką - przyznaje Małgorzata Smolińska, koordynatorka Polska Biega. - Dlaczego? Bo wiem, że doping sportowcom pomaga. I liczę na rewanż, kiedy sama będę biegła - tłumaczy z uśmiechem.

Ze wspaniałych kibiców znane jest m.in. niewielkie miasteczko Grodzisk Wielkopolski. Kiedy odbywają się w nim półmaratony, zazwyczaj jest bardzo ciepło, a biegacze - wiadomo - upału nie lubią. Mieszkańcy miasteczka wychodzą więc ze swoich posesji z wężami ogrodowymi w dłoniach i... leją wszystkich chętnych.

Przygody już nie kuszą

Zmiany na plus widać nie tylko na ulicach polskich miast, ale i w polskich górach. Piękne zawody biegowe w najwyższym paśmie Sudetów, czyli Maraton Karkonoski, to teraz mistrzostwa świata w biegach górskich. W Tatrach odbędzie się w tym roku nowa impreza - Bieg Ultra Granią Tatr, czyli pierwszy w Polsce ultramaraton wysokogórski. Zapisy na ten bieg, pomimo jego stosunkowo wysokiej ceny (225 zł) trwały zaledwie kilka minut, a o tym, czy ktoś się znajdzie na liście uczestników często decydowała szybkość łącza.

Żeby jednak nie było za dobrze, jest dziedzina, w której da się zauważyć regres. Tą dziedziną są rajdy przygodowe. Uczestnicy rajdów biegną z mapą, na orientację, po drodze przesiadając się czasem na rower lub kajak. Same zawody trwają nieraz kilka dni oraz... nocy.

- Jeszcze jakieś dziesięć lat temu byliśmy w takich rajdach potęgą - wzdycha Magdalena Ostrowska-Dołęgowska, redaktor Polskabiega.pl, zagorzała fanka biegów z przygodami. - Niestety, dziś jest nas już o wiele mniej. Dawni uczestnicy rajdów chętniej teraz startują w górskich ultramaratonach, które są tańsze i prostsze.

651 biegów w weekend Polska Biega! Sprawdź, gdzie możesz wystartować

Krzysztof Ulanowski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.