Maraton to mało

''Gazetowa'' drużyna ma już tylko miesiąc do startu Poznań Maratonu. Pod okiem Wojtka Staszewskiego, który sam zaliczył już trzy setki w Kaliszu (życiówka - w 2008 r.: 9:52.00) - jeszcze buduje wytrzymałość i siłę, ale powoli zaczyna ćwiczyć także szybkość. Dla Kasi Gudaniec, byłej triatlonistki, udział w drużynie to sposób na powrót do prawdziwego sportu, dla Marcina Wróbla - etap do stukilometrowego samospełnienia.

Katarzyna Gudaniec z Koszalina

22 lata, studentka anglistyki i turystyki, uprawiała triatlon

Motto: Od wypadku do maratonu

Zaczynała od pływania. Razem z siostrą Ulą były w gimnazjum sportowym, spędzały na basenie kilka godzin dziennie. W Koszalinie nie było liceum z klasą pływacką, wybrała liceum sportowe w Szczecinie. Przyjęto ją do klubu triatlonowego IRONMAN, pojechała z nimi na zgrupowanie zimowe. Nie było Kasi łatwo, bo nowe miasto, nowi ludzie, internat, potem kilka stancji. - Najgorzej mi szły treningi rowerowe. Szłam jak na ścięcie. Kocham pływać i biegać - tutaj wszystko zależy od nóg, a nie od sprzętu.

Ale treningi trzy razy dziennie i harówka na obozach dały rezultaty. W 2004 r. Kasia  zdobyła mistrzostwo Polski juniorów młodszych, dostała się do kadry. Triatlonem zaraziła najpierw mamę, potem tatę, nauczycieli wf. Jeździli po Polsce i startowali. Rok później pojechała na Cypr, na swoje pierwsze zgrupowanie reprezentacji. I właśnie tam, podczas treningu kolarskiego, wpadł na nią samochód. Siedem dni w śpiączce, poważne stłuczenie mózgu, połamany obojczyk i kości miednicy. Przez rok miała bóle głowy i omdlenia, o sporcie miała zapomnieć na zawsze. Po maturze pojechała na rok do rodziny w USA, na rower nie mogła w ogóle patrzeć. Ale się przełamała. Po powrocie zaczęła biegać, najpierw ze strachu, że przytyje. Wciągnęła się. Biegają też rodzice, Ula, szwagier. Sprawia to im wszystkim niesamowitą frajdę, startują nawet w zawodach. W pełnym składzie pobiegną 11. Poznań Maraton.  Kasia i rodzice startują też w aquatlonie, czyli w triatlonie, ale ''bez tego okropnego roweru''   - W naszej rodzinie wszystko kręci się wokół sportu. Był triatlon, był półmaraton, do szczęścia brakuje nam maratonu. Już się nie mogę doczekać.

Marcin Wróbel z Warszawy

24 lata, absolwent zarządzania Politechniki Warszawskiej

Motto: Szybciej niż Staszewski

Poznań to będzie jego siódmy maraton. Życiówkę zrobił rok temu w Eindhoven: 2:59, teraz chce pobiec 10 minut szybciej i pobić rekord trenera Staszewskiego. Chce więcej niż tylko 42 km, marzą mu się biegi 24-godzinne, na 100 km. Ale doświadczeni kumple z warszawskiego Klubu Biegacza ''Galeria'' radzą, by jeszcze poczekał.  ''Mówią, że jestem za młody, że wytrzymałość wyrabia się z wiekiem. Miałem wystartować na wiosnę w 12-godzinnym biegu w Rudzie Śląskiej, ale dałem spokój. Na razie skupiam się na poprawianiu szybkości.''

Więcej o przygotowaniach ''gazetowej drużyny'' maratońskiej na blogu pocomaraton.blox.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.