Szczęśliwy jak maratończyk

Kilka godzin tygodniowo w lesie czy parku. Mało telewizji. Sporo przyjaciół. Poczucie wyzwania i wyjątkowości - to wystarczające powody, by być szczęśliwym. A maratończyk ma ich znacznie więcej

Dr Piotr Michoń (35 lat) z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu w czasie swojego pierwszego maratonu w 2005 r. poczuł się szczęśliwy. Na starcie: - Bo człowiek myśli, że wszystko jest możliwe. Na 42 km: - Bo meta jest tuż-tuż. I na mecie (42,2 km): - Tego szczęścia nie da się opisać! Ale można je zbadać. W październiku 2009 r. Michoń przygotował ankietę dla uczestników 10. Poznań Maratonu. Wypełniło ją aż 400 biegaczy, co doceni każdy, kto ukończył maraton i wie, że po takim biegu człowiek ma ochotę na rzeczy prostsze niż wypełnianie ankiet. Położyć się, może zdrzemnąć, zjeść cztery pączki, pośmiać się albo popłakać, przytulić do ukochanej osoby. - Już w czasie badania przeczuwałem, jaki będzie wynik - mówi Michoń. - Na hasło "szczęście" wszyscy reagowali uśmiechem. Nie była to, oczywiście, reprezentatywna próbka w sensie socjologicznym. Ale wyniki mogą dać do myślenia, zwłaszcza ludziom, którzy zastanawiają się, czy warto zacząć biegać. Dr Michoń wpadł na pomysł, by użyć pytań z Diagnozy Społecznej, prowadzonego od lat badania postaw Polaków (pod kierunkiem prof. Janusza Czapińskiego). Wybrał pytania o zadowolenie z dochodów, pracy, życia rodzinnego i seksualnego. I z sytuacji w kraju. Wyżej niż średnia Pod każdym względem maratończycy byli wyżej niż średnia krajowa. Najwyraźniej w finansach. Aż 73 proc. długodystansowców jest usatysfakcjonowanych z obecnych dochodów swej rodziny, a 78 proc. ze swojej sytuacji finansowej. Wśród ogółu dorosłych Polaków takich zadowolonych jest o połowę mniej, odpowiednio - 31 i 38 proc. Maratończycy mają dobre do tego powody, bo zarabiają miesięcznie - 4038 zł brutto (średnia krajowa - 3493). Ale dr Michoń sądzi, że biegacze są w ogóle bardziej pozytywnie, a przy tym i mniej materialistycznie nastawieni do życia. Mają też inne powody do radości - aż 83 proc. jest zadowolonych z wykształcenia (według Diagnozy - 56 proc. Polaków), a 86 proc. cieszą osiągnięcia życiowe (według Diagnozy - 61 proc.). - Zazdrośnicy powiedzieliby, że to fala endorfin po biegu zalewa mózg - uśmiecha się Michoń. - Poważnie, nie da się określić, czy maratończycy są szczęśliwi, bo biegają, czy może raczej biegają, bo są szczęśliwi. Tak czy inaczej, są bardziej zadowoleni z życia niż przeciętni Polacy. Biegacze to ludzie z ogromną, jak na polskie standardy, wiarą w siebie. Aż 86 proc. uważa, że nasza pomyślność zależy od nas samych, a ponad 80 proc. czuje, że ma w sobie dużo energii. Bez pierwszego nie daliby rady trenować, bez drugiego - dobiec do mety. Wyjątkowy nałóg Czemu biegasz - zapytał też dr Michoń. Maratończycy i maratonki najczęściej wybierali odpowiedź: dla zdrowia i kondycji - 69 proc. Niewiele mniej (62 proc.) wychodzi na trasę maratonu, bo lubi wyzwania, a 45 proc. chce pokonać własne słabości. To układa się w spójną całość, zgodną z obrazem człowieka, który cieszy się ze zmagań z życiem. Ciekawszy jest inny powód. Co piąty biegacz trenuje dlatego, że lubi robić coś, co umie niewiele osób. Michoń: - Działa zasada, że coś, co jest trudne, a równocześnie robisz to dobrze, daje ci szczęście. Maratończykom radość sprawia już sam fakt, że potrafimy regularnie i ciężko trenować. Zaczynamy się porównywać z innymi i wychodzi na to, że większość ludzi tego nie potrafi. Ta niebiegająca większość nas podziwia, co zwiększa nasze szczęście. Bieganie to nałóg. Aż 33 proc. badanych deklaruje, że czuje się źle, gdy nie biega. - Im więcej lat biegamy, tym więcej czasu poświęcamy na treningi - mówi dr Michoń. -Sprawia nam to coraz więcej przyjemności, ale też lepiej znamy swoje możliwości i potrzeby. Bieganie to styl życia. Maratończycy spędzają na łonie natury średnio 7,6 godziny w tygodniu. Skąd mają tyle czasu? Dobre pytanie, zwłaszcza że biegacze nie pracują mniej niż inni. Wręcz przeciwnie 80 proc. z nich pracuje średnio 40 i więcej godzin tygodniowo. Mniej telewizji, więcej przyjaźni Na czymś muszą czas zaoszczędzić. Okazuje się, że głównie na telewizji. Co dziesiąty nie ogląda jej wcale - rzecz w ojczyźnie telemaniaków zdumiewająca. Co piąty deklaruje, że w tygodniu nie przeznacza na to więcej niż dwie godziny. - Z niektórych badań wynika, że oglądanie telewizji czyni człowieka mniej szczęśliwym - przypomina dr Michoń, który sam w domu nie ma telewizora. Większość biegaczy (57 proc.) czyta książki nawet do czterech godzin w tygodniu - znów powyżej średniej krajowej. Nie tracą za to zbyt wiele czasu na zakupy, ale też rzadko chodzą do kina, teatru i na koncerty (średnio na to wszystko - 2,2 godz. w tygodniu). Prawie 90 proc. maratończyków jest zadowolonych z tego, jak spędzają wolny czas. Niewiele mniej (80 proc.) deklaruje, że pragnie zdobywać przyjaciół. Mijając się na treningu biegacze pozdrawiają się gestem czy uśmiechem. Bieganie przełamuje bariery obcości i nieufności, w Polsce wyjątkowo wysokie. - Między maratończykami nie ma konkurencji. Jeśli z kimś walczymy, to ze sobą. Dlatego na trasie można poznać niezwykłych ludzi, którzy poklepią nas po plecach, gdy zaczniemy maszerować i zdopingują. Usłyszysz "dawaj, to już przecież blisko". A ci, którzy lubią i mogą rozmawiać, przez kilka godzin na trasie będą mogli sobie do woli pogadać.

Przedszkole sprzyja maratonom Piotr Michoń pokonał maraton dwukrotnie, za każdym razem w Poznaniu. Tutaj też przebiegła 42 km i 195 m jego żona Joanna. Ale nie biegli razem. - Mamy małe dzieci. Sam start nie byłby problemem, ale treningi zajmują sporo czasu. Dlatego przygotowywaliśmy się na zmianę. Tak, by jedno mogło zająć się dziećmi - tłumaczy Piotr Michoń. W tym roku są szanse, że pobiegniemy razem, bo dzieciaki chodzą już do przedszkola.

Przydatne linki: * Zarejestruj bieg * Gdzie pobiec? * Poradnik organizatora * Regulamin

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.