Amator Radz(k)i: Plus od Nike, trener od adidasa

Nie jesteśmy już w stanie biegać bez wspomagania. I nie mówię wcale o dopingu, sterydach czy czymś podobnym. Mówię o wsparciu technologii, którą od pewnego czasu raczy nas już Nike, a od postawił na to także adidas. Aplikacje wspierające trening liczą ilość spalonych kalorii, przebiegniętych kilometrów, średnie tempo, i do tego wszystko są opatrzone wisienką na torcie, pod postacią trzech literek - GPS.

Brak Wam motywacji, albo nie potraficie wykrzesać jej resztek po to, by wyjść  biegać? Nie wstydźcie się przyznać. Mi często brakuje, a na pewno brakowało przed tym jak zacząłem używać tychże systemów.

Wielokrotnie zdarzały się sytuacje, że wyjście pobiegać wydawało mi się bez sensu. Nie chciało i się, bo nikt nie liczył liczby punktów, jak w koszykówce, bramek, jak w piłce nożnej czy ilości uderzeń w golfie. Z pomocą przyszły Nike Plus i adidas miCoach. Punktami stały się minuty, odległość, ilość kalorii, kreska na mapie, która pokazuje, którędy biegłem.

Nike

Nike zaoferował mi coś jeszcze. Słynne cele reklamowane m.in. przez Tony'ego Parkera i Evę Longorię. Dodałem sobie cel - 10 biegów  w jakimś czasie, dołączyłem do grupy wyzwań i biegam wraz z moim miastem. Jesteśmy na piątym miejscu wśród największych Polskich miast. Piszę MY, bo jesteśmy drużyną, społecznością, która chwali się swoimi skromnymi czterema kilometrami, pokazuje jak wiele osiągnęła i jak pięknie ze sportu indywidualnego, dzięki najnowszej technologii można z kilku obcych osób stworzyć grupę świetnie współpracujących ze sobą ludzi. Są też mini treningi, dodajemy kiedy i gdzie, wybieramy np. przygotowanie do startu w zawodach na 5 czy 10 km, a wirtualny trener mówi nam co i jak mamy zrobić by być w optymalnej formie. Oczywiście ćwiczenia są czysto biegowe, resztę musimy dołożyć sami. Aplikacja Nike jest prosta, chociaż zapewne wszyscy wiedzą, że aby z niej skorzystać trzeba mieć specjalne buty z miejscem na sensor.  To ustrojstwo łączy się z produktami Apple - iPhonem, iPodem, albo specjalną bransoletką Nike Sport Band. Biegałem z iPhonem, na którym mam zainstalowaną specjalną aplikację Nike+ GPS. Ta mierz wszystko co opisałem, prócz tętna. Nike posiada podobno w swojej ofercie monitor pracy serca, chociaż osobiście go nie widziałem. Zaletą iPhonea jest GPS. Jeśli macie taki telefon to zachęcam do używania aplikacji Nike właśnie za jego pomocą. Opaska od Nike przekłamuje odległości. Tak mi się wydaje po porównaniu tego, co zmierzył iPhone, mapy Google i opaski Sport Band. Sama aplikacja Nike jest prosta jak drut. Podczas biegu słyszymy przyjemny głos informujący o postępach, po biegu widzimy wyniki, możemy zaplanować bieg na czas, na odległość. A gdy pobijemy swoje rekordy z oklaskami przychodzi Lance Armstrong. Cytując Looney Tunes - That's all folks!

Nike ma też dwie inne aplikacje. Jedna jest typowo motywująca - kilkunastu sportowców, którzy współpracują z Nike, zagrzewa nas do walki, do przekraczania kolejnych granic zmęczenia i radowania się z sukcesów. Świetna rzecz, mi pomógł w trudnych chwilach. Jest też taka, która pokazuje różnego rodzaju ćwiczenia fitness, które pogrupowane są w kilkunastu najróżniejszych programach. Ta jest niby bardziej skierowana do kobiet, ale myślę, że nie jest skandalem i wstydem gdy tego typu narzędzi będzie używał facet...

Każda z wymienionych aplikacji jest poprawiana i stale rozwijana. Nike+ GPS ma np. nowe możliwości wyświetlania mapy.Największą niedogodnością Nike jest to, że działa jedynie na produktach Apple i przez to ogranicza tych, którzy gardzą nadgryzionym jabłkiem.

Trochę więcej możliwości - adidas miCoach Pacer

Zasada działania miCoacha jest taka sama jak Nike Plus. Dziura w bucie, sensor i do dzieła. MiCoach kryje w sobie jednak dużo więcej. Przede wszystkim ma monitor pracy serca, a oprócz tego trzy aplikacje, którymi szczyci się Nike, ma w jednym pliku. Do tego spokojnie można funkcjonować mając telefon Samsunga czy inny, który działa w oparciu o system Android.

MiCoach nie był jednak dla mnie bezproblemowy. Może jestem skończonym idiotą technologicznym, może nie potrafię zrozumieć pewnych idei i złożoności systemów, które tworzą mądre głowy inżynierów. Być może nie umiem wcisnąć dwóch przycisków w odpowiedniej kolejności albo przytrzymać ich tak długo by system zaczął działać. O ile synchronizacja sensora z czytnikiem była bezproblemowa, tak podłączenie i odpalenie monitora pracy serca to jakiś technologiczny koszmar. Nie wiem - może nadmiernie śliniłem czujniki, które należało zwilżyć, może pasek gdzieś nie przylegał do mojego niezwykle atletycznie zbudowanego ciała. Nie wiem. Podczas kilku treningów monitor pracy serca działał tak, jakbym serca w ogóle nie posiadał.

Przy każdej synchronizacji ze stroną adidasa pokazywał BRM - -. Tak, dwie kreski. Niezależnie od tego miCoach jest systemem, który daje ogromne, ogromne możliwości. Przede wszystkim to system, który nie tylko zmierzy czas biegu, pokaże palcem na mapie gdzie się udaliśmy. To także trener, którego sami sobie wybieramy. Można biegać, można trenować siłę, albo szybkość, można przygotować się do meczu koszykówki, piłki nożnej, tenisa. To wszystko jest dostępne już po zarejestrowaniu się na stronie miCoach.com. Fajne - mój osobisty trener, będący na każde zawołanie.

Czego chcieć więcej?

Czekacie zapewne aż powiem, które z tych ustrojstw jest lepsze. Otóż - żadne. Oba mają ten sam cel, to samo zadanie i wywiązują się z niego bardzo dobrze. Jeśli ktoś chce mieć wszystko w jednym miejscu, niech wybiera miCoacha, jeśli jest fanem nieco większej prostoty, niech zwróci się w kierunku Nike. Osobiście postawiłem na tę drugą opcję, ale sensor wkładam do butów adidasa...

Dołącz do nas na Facebooku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.