Biegowe ubrania i buty - w czym na śnieg?

Zima zaatakowała - za oknami rządzą mróz i śnieg. Jak im się nie dać i co zrobić, by nie porzucić przygody z bieganiem? Sprawdziłem, to wcale nie wymaga wielkich poświęceń.

Motywacja

U mnie najgorzej jest... wygramolić się z łóżka. Na myśl o szalejącej za oknem śnieżnej zawierusze albo temperaturze grubo poniżej zera (albo obu tych przypadkach łącznie) najchętniej zakopałbym się pod śniegiem kołdrą. Choć na chwilę. Na szczęście wtedy z tyłu głowy zapala się czerwona lampka z napisem ''groźny precedens''. Na taki nie mogę sobie pozwolić, bo to najprostsza droga do kolejnych porażek w batalii ''bieganie kontra ciepłe łóżko''. Ociągając się opuszczam więc sypialnię, a potem... jest już tylko lepiej. Ochota na bieganie rośnie z minuty na minutę i kiedy już wychodzę z domu zapominam o przykrym porannym incydencie.

Stopy

I tu niespodzianka. Okazuje się, że wcale nie musimy kupować całego zimowego zestawu biegowego, bo większość ciuchów już mamy w naszej garderobie. Zacznijmy od dołu, czyli od skarpet. Te powinny być grube, najlepiej długie i zrobione z materiału, który wyprowadzi wilgoć na zewnątrz.

Buty. Tu mam problem, bo po pierwszym ataku zimy zacząłem zastanawiać się nad zakupem takich bardziej zimowych (oddychalność, nieprzemakalność itp.). Na szczęście spotkała mnie (i mój portfel) miła niespodzianka - dotychczasowe obuwie, czyli zwykłe buty do biegania (marki nie podaję, ale w ankiecie biegacza jest na podium) spisuje się na medal. Nie ślizga się, a dzięki dobrym skarpetom, o zmarzniętych stopach nie ma mowy. Oczywiście, jeśli macie trochę ''wolnych'' środków finansowych, możecie zastanowić się nad kupnem butów na zimę. Osobiście postawiłbym na obuwie trialowe, najlepiej z jakimś ''tex-em'' w środku.

Nogi

Tutaj wybieram leginsy. I to nie takie zwykłe cienkie, ale w wersji zimowej, czyli grubsze i cieplejsze. Ja na swoje zakładam jeszcze krótkie spodenki. Nie żebym chciał ochronić jakieś konkretne partie ciała - po prostu nie lubię biegać w samych leginsach (''rajtuzowa trauma'' z dzieciństwa).  

Góra...

...czyli oddychająca cebula. Na swój wątły tułów zakładam kilka warstw oddychających koszulek. Najpierw długi rękaw z dodatkowym ociepleniem, później krótki. Wiem, że niby powinno być odwrotnie, ale rozmiary koszulek fizycznie nie pozwalają na założenie ich po bożemu. Wszystko uwieńcza średniej grubości polar. Dotychczas w tym zestawie jeszcze nie zmarzłem, a biegałem kiedy słupek rtęci opadł do minus 15 st. C. Docelowo planuję jeszcze ''dozbroić się'' w lekkiego windstopera. A na rękach? Oczywiście rękawiczki - takie niedrogie biegowe ze sportowej ''sieciówki''. Na razie mnie nie zawiodły.

Głowa

Zanim o głowie będzie jeszcze o szyi. Tej nie osłaniam niczym, tzn. niczym dodatkowym, bo zarówno koszulka z długim rękawem jak i polar mają zapinane na suwak stójki. W przypadku głowy na takie rozpasanie już sobie nie pozwalam. Czapka musi być i jest, chociaż taka zwyczajna, żadna tam biegowa.

Twarz

I byłbym zapomniał. Przy takich mrozach i opadach śniegu o twarz należy dbać, bo jeśli ubieracie się prawidłowo, to jedyna część ciała wystawiona na ciężką zimową próbę. Ja smaruje się kremem. I tu ważna uwaga zwłaszcza do panów (panie są z kremami za pan brat) - krem ma być tłusty, a nie nawilżający. Ten pierwszy nas ochroni, zastosowanie tego drugiego będzie oznaczało zafundowanie swojej twarzy małej epoki lodowcowej. A to bardzo nieprzyjemna sprawa.

A jak wygląda Wasz zimowy strój biegowy?

Dołącz do Nas na Facebooku

Copyright © Agora SA