F-lite 220 są minimalistycznymi butami biegowymi przeznaczonymi na starty na asfalcie i w lekkim terenie. Mają niewielki bieżnik, który daje jako taką trakcję na zbiegach i podbiegach. Jeśli tylko nie ma błota - spisują się w terenie dobrze. Na mokro? No cóż... przydałby się głębszy protektor. Po wyjściu na szosę daje znać o sobie ich podstawowa cecha - lekkość. W rozmiarze 42 jeden but waży ledwie 220 gramów. Dla porównania - moje treningowe XA Pro 3D to 390 gramów. Pod tym względem są po prostu niesamowite. Tylko warstwa pianki, kawałek gumy i tkanina wierzchnia. Rowerzyści już dawno zauważyli, że waga sprzętu się bardzo liczy i zawodnicy jak Maja Włoszczowska startują na rowerach ważących po 8 kg zamiast seryjnych modeli przekraczających często 12 kg. Stopa w czasie biegu nieustannie przyspiesza i zwalnia, zmienia kierunek ruchu, dlatego każdy gram "nadwagi" w tym miejscu jest wielokrotnie bardziej istotny niż ciężar przyczepiony na wysokości pasa.
Brak siateczki sprawia, że w butach nie ma przeciągu podczas chłodnych treningów, nie chłoną wody zbyt chętnie
F-lite 220 zawitały do mnie wczesną wiosną, kiedy jeszcze leżał śnieg. Wybrałem je ze względu na pokrycie i to że są po prostu ładne. Rozglądałem się za butem lekkim treningowo-startowym, ale dominujące w tej branży kolory - czerwień, żółty czy komunijnie biały z koronkami jakoś do mnie nie przemawiają. Wolałem czerń i biel (Jak na fana Republiki przystało). Wiedziałem, że czeka mnie wiele treningów w temperaturach około zera (biegam zwykle wczesnym rankiem) i że chcę spróbować butów bez siateczki. Moje przewidywania się sprawdziły. Znikły "przeciągi", które mi towarzyszyły w zimne dni, gdy biegałem do pracy jeszcze przed wschodem słońca. Okazało się również, że materiał wierzchni przypominający trochę pokrycie plecaków czy moją torbę na laptopa, nie przepuszcza zbyt chętnie wody. Oczywiście gdy przez nieuwagę wpadłem w kałużę na 5 cm głęboką to przemokły, ale zwykłe bieganie po deszczowych chodnikach i szosach nie powoduje przemoczenia skarpet.
Bieżnik nie jest przystosowany do biegania na bardzo trudnych błotnistych zbiegach, ale daje sobie radę w terenie
Wielokrotne pranie w pralce odbiło się negatywnie tylko na ozdobnych elementach, powodując ich odpadanie, poza tym - nie zmieniło właściwości butów
Materiał jest równocześnie na tyle cienki, że latem stopa się nie zaparza w środku, jak zdarza się w zimowych butach membranowych. Oddychanie jest na wystarczającym poziomie, żeby wystartować w półmaratonie czy na 5 km. Jak ktoś wybiera się w nich na maraton - powinien przetestować je wcześniej na długich treningach i upewnić, że po 3-4 godzinach jego biomechanika jest na tyle dobra by utrzymać nogę w ryzach.
Trzeba zaznaczyć, że nie jest to but dla wszystkich. Osiągnięcie minimalnej wagi dobrej dynamiki, wiąże się z pozbawieniem sprzętu wszelkich stabilizatorów, wkładek antypronacyjnych itp. Warstwa pianki ma połowę standardowej grubości. Mogło by się wydawać, że usunięcie większości amortyzacji spowoduje u mnie ból kolan. Sam się tego obawiałem i na początku wykonywałem w tych butach tylko krótkie treningi jak byłem wypoczęty. Ale z czasem, gdy przekonałem się że nic mi nie dolega - pożegnałem się praktycznie zupełnie z klasycznym obuwiem treningowym. Nie biegam wyczynowo - średnio 40-50 kilometrów w tygodniu, ale jestem dosyć lekki (75 kg przy 186 cm wzrostu). Na początku miewałem kłopoty z adaptacją łydek do innej pracy mięśni w niskch butach, ale z czasem to minęło.
Te buty mają na koncie 800 kilometrów
Zdjęcia przedstawiają stan "nówka" jak i po pokonaniu 800 km na treningach (w 8 miesięcy). Dodam, że chodzę w nich często na co dzień, więc przebieg faktyczny jest większy. Wielokrotnie były prane w pralce, co spowodowało, że zaczęły się odklejać białe znaczki. Na szczęście nie zmienia to zupełnie geometrii buta. Wnętrze ma średnią szerokość (producent definiuje ją jako D). Sama podeszwa jest bardzo elastyczna, co daje dobre czucie gruntu. Zapiętek jest również miękki, bez plastykowych elementów. Wyjmowana wkładka nadal trzyma kształt i nie zużyła się. O amortyzacji ciężko powiedzieć - nigdy nie było jej za wiele. Ale w tej chwili but jest nadal w dobrym stanie i mam nadzieję, że spokojnie dociągnie do 1000 km treningowych i więcej. Bo nie widzę by puszczały jakieś szwy czy żeby podeszwa przecierała się na wylot.
Polecam inov-8 f-lite 220 wszystkim którzy chcą spróbować minimalistycznych butów i wypuścić je na jesienno-zimowe treningi. Są bardzo żwawe. Świetnie sprawdzają się na szybkich treningach. Coraz częściej zakładam je też na długie wybiegania, bo są bardzo lekkie i mimo wszystko komfortowe.
Firma inov-8 dopiero raczkuje w Polsce i nie spotkałem tych butów jeszcze w sklepach stacjonarnych. Co najwyżej terenówki. Swoją parę kupiłem w Bristolu. W Anglii inov-8 jest marką "narodową". Taką jak swego czasu nasz Alpinus w świecie plecaków, po którym identyfikowało się Polaków w najdalszych zakątkach globu.
Cena: 429 zł Dystrybucja: www.strefazmian.pl
Tekst: Jerzy "Jerry" Pawłowski