Czego potrzebujemy?
Makaron zalewamy wrzątkiem i trzymamy pod przykryciem zgodnie z czasem podanym na opakowaniu – zwykle jest to 5 min. Jeśli potrzymamy zbyt długo, makaron zrobi miękki. Ja, po odcedzeniu kroję makaron, bo takie długaśne wstążki dużo trudniej zjeść. To istotny szczegół, jeśli makaron zabieramy do pracy czy w jakieś inne publiczne miejsce. Pokrojony przekładamy do miski, skrapiamy oliwą, mieszamy i zostawiamy na bok, by zająć się resztą składników.
Ząbki czosnku wyciskamy przez praskę i łączymy z kilkoma łyżkami oliwy. Dodajemy sól i pieprz. Pomidorki kroimy w połówki. Listki bazylii prosto z doniczki rozrywamy na drobne kawałki. Niecierpliwi mogą posiekać nożem, choć puryści kulinarni zalecają szarpanie listków. Jeśli nie mamy bazylii, możemy do oliwy dodać łyżkę pesto genovese.
Pomidorki i bazylię dodajemy do makaronu. Polewamy oliwą z czosnkiem i delikatnie mieszamy. Można dosolić i dopieprzyć. Biegacze nie powinni unikać soli. Podczas biegania, wraz z potem, całkiem sporo jej tracimy, co może być przyczyną skurczy.
Sałatkę można zjeść od razu. Można odłożyć do lodówki na potem. Można zapakować do pudełka i zjeść, gdy poczujemy głód. W lodówce postoi parę dni.