Pobudka, poranna toaleta i idziemy do hotelowej restauracji na śniadanie. Najczęściej zastajemy szwedzki bufet. Czasem jest to tylko bufecik, a czasem stół uginający się pod ilością jedzenia. Cechą wspólną wszystkich takich śniadań, niezależnie od tego, czy jemy w hotelu pięciogwiazdkowym czy hostelu jest, to, że zapłaciliśmy raz i możemy jeść do woli!
Wybieramy stolik. I zaczynamy niczym mama sroka znosić przysmaki. Wiadomo, że trzeba się czegoś napić, kawa i czekolada (bo była), to też sok pomarańczowy, na koniec może jeszcze jedna kawa, tym razem cappuccino.
ILE MOŻE WYPIĆ BIEGACZ? OBALAMY MITY O ALKOHOLU!
Dania gorące: kiełbaski, bekon, pieczone pieczarki, jajecznica, fasola, ziemniaki. O, okazuje się, że można jeszcze zamówić u pana kucharza omlet. Czemu nie? Po daniach gorących przechodzimy do zimnych przekąsek - wędliny, sery, jak nad morzem to i wędzone ryby, domowy twarożek.
Dobrze nam idzie, teraz mieszanki śniadaniowe płatków. Trzy rodzaje i posypka z czekolady do jogurtu. Jeszcze deser. Takie śliczne małe muffinki i ciasto domowe. Prawie można już wychodzić, a tu przecież patera owoców, to jeszcze kilka kawałeczków. I lody też się znalazły!
Śniadanie najważniejszy posiłek dnia. Dietetycy przypominają, zjedz, zadbaj o siebie. Nie zaczynaj dnia z pustym żołądkiem. Pamiętaj o zdrowym odżywianiu. Fot. Shutterstock
Po takim śniadaniu nic tylko pójść się zdrzemnąć, bo ani na zwiedzanie, ani na trening ani na nic innego to przecież nie mamy siły. Wystarczy tydzień takich śniadań, by nasza waga zwiększyła się o kilogram albo więcej.
W domu wystarcza nam owsianka, jaglanka albo tosty i jedno jajko. W hotelu, na wakacjach udaje się nam zjeść za jednym podejściem pięć naszych normalnych śniadań. Im droższa restauracja hotelowa, tym lepszej jakości składniki, jajecznica będzie nie z proszku, bułeczki będą wypiekane na miejscu, a jajka po benedyktyńsku po prostu genialne. Wszystko świetnie, oczywiście, lepiej jeść zdrowe jedzenie, ale nie w takich ilościach!
Samatha Cassetty, dietetyczka i psycholożka, przekonuje, że ciężko jest przybrać na wadze w ciągu jednego dnia. Żeby przytyć trzeba zjeść o 3500 kcal więcej niż zazwyczaj. Cassetty wylicza: "Przytyjesz, jeśli zjesz wszystko to, co normalnie i do tego wypijemy 3 szklanki wina, zjemy skrzydełka z kurczaka, smażone krążki z cebuli, chipsy z serem, a do tego burger i spory kawałek ciastka czekoladowego." Jeżeli byłoby tak różowo to nikt, by nie wracał z wakacji z wałeczkiem tłuszczyku.
JESTEM CORAZ GRUBSZY, CHOCIAŻ TYLE ĆWICZĘ! DLACZEGO?
New England Journal of Medicine przeprowadził badania wśród osób, które wyjeżdżają na kilkutygodniowe wakacje. Wyniki były porażające, aż 10 proc. badanych po wakacjach przybierało aż dwa kilogramy, deklarując przy tym "normalne" odżywianie w czasie wyjazdu.
Dlatego tak ważna jest rozwaga w dobieraniu składników naszych wszystkich posiłków, w tym śniadań!
8 sposobów jak sobie radzić z nadmiarem pysznego jedzenia na śniadaniach:
- Spokój, zachowaj spokój. Zacznij od spaceru po restauracji, zobacz, co gdzie stoi, zamów do stolika kawę, herbatę lub miętę. To, co pijesz na co dzień w domu. Wypij kilka łyków i zastanów się, na co masz ochotę, co chcesz zjeść,
- Wybierz rodzaj śniadania, które chcesz zjeść - może być na słono lub na słodko - nie ma opcji, tak i tak!
- Trzymaj się zasady dwóch talerzyków. Nie przynoś kolejnych dokładek jedzenia. Przecież w domu nie zjadasz kilkunastu rodzajów wędlin i serów, nie brudzisz osiemnastu talerzyków, zabieranych przez bezszelestnego kelnera.
- Nie śpiesz się, w pośpiechu zjesz więcej, jedz spokojnie, ciesz się z wakacji!
- W lepszych hotelach można zamówić przygotowywane na zamówienie omlety, jajka, naleśniki. Jeżeli chcesz skorzystać z tej możliwości, to jest dodatkowe danie. Pamiętajcie, że zasada dwóch talerzyków dalej obowiązuje!
- Pamiętaj, że kalorie są również w napojach. Kawa z tłustym mlekiem, gorąca czekolada, wyciskane soki - tutaj trzymaj się zasady dwóch kubków lub szklanek.
- Masz wątpliwości? Pytaj. Dowiedz się u obsługi hotelu z czego składa się dana potrawa. Czasem jedząc "zdrowe i niskokaloryczne" danie, dostarczamy sobie niepotrzebnych tłuszczów i węglowodanów, a nie witam i minerałów (dotyczy to głównie deserów light - niby owoce i lekka pianka, a rzeczywistość jest inna).
- Nie bierz niczego na wynos. Nie tylko dlatego, że to wygląda obciachowo, ale też dlatego, że wynosisz z restauracji dodatkowe kalorie, których raczej nie chcesz widzieć kilka dni później, w postaci "uroczej" fałdki na brzuchu.
Unikaj pokus 123RF
W czasie bufetowych śniadań unikaj [5 ZASAD]:
- Dokładek. Wprowadź sobie zasadę: nie ma podchodzenia po raz kolejny po ziemniaczki, serki, ogóreczki.
- Mieszanek płatków śniadaniowych. Niby zdrowy jogurt albo mleko (nawet roślinne), a do tego garściami sypane płatki. To tak, jakby dosypywać smakowy cukier.
- Pieczywa. Oczywiście im lepszy hotel, tym jest ono wyższej jakości, ale z reguły przeważają w bufetach pszenne wypieki, które rozpychają żołądek, nie dostarczając zbyt wielu wartości odżywczych,
- Słodkich soków. Oczywiście szklanka świeżo wyciśniętego soku, to bomba witaminowa, zaś szklanka napoju sokopodobnego jest kolejną dawką zbędnych kalorii.
- Alkoholu. W kurortach, wielogwiazdkowych hotelach już na śniadaniu można wypić pierwszy kieliszek szampana albo zmrożoną wódkę. Taki zestaw na początek dnia, nie wróży nic dobrego.
Zdradzieckie bywają też oznaczenia "light" i "fit". Z reguły "light" oznacza, że w produkcie obniżono zawartość tłuszczu. Ale tłuszcz nie znika! Produkt wciąż go zawiera, a na tej "obniżonej zawartości" często cierpi smak. Lepiej zjeść mały (naprawdę MAŁY) kawałek zwykłego sera, niż trzy kawałki tego z oznaczeniem "light". Matematyka jest nieubłagana, zajadając się dużą ilością produktów "light" często dostarczamy sobie więcej kalorii, niż gdybyśmy zjedli "zwykłe" jedzenie. W przypadku produktów "fit" producenci z reguły mają na myśli pozbawienie jedzenia cukru, zastępując go (z reguły) sztucznymi zamiennikami. Tym sposobem produkt staje się mniej zdrowy, a przyswajalność witamin bywa utrudniona.
Pamiętaj, żeby zachować zdrowy rozsądek. Bufetowe śniadanie, to czasem dopiero początek dnia "all inclusive"...
I jeszcze jedno. Wyjazd to nie wakacje od treningów! Pewnie, że można się polenić jeden, dwa dni, ale potem trzeba się przełamać i trochę pobiegać. A po treningu z pewnością - bez wyrzutów sumienia - można sobie pozwolić na słodki smakołyk prosto z hotelowego bufetu.
Smacznego!
AUTORKA: Dota Szymborska, amatorka dobrego jedzenia, triahtlonistka i biegaczka oneginetatopa.blogspot.com