Biegli kominiarz, chirurg, indianin, karateka, smok, diabeł, koń...

Kilkuset poprzebieranych krakowian, a także wybitni polscy sportowcy witanie 2010 roku rozpoczęli w południe od Krakowskiego Biegu Sylwestrowego. - Impreza była fantastyczna - uważa Leszek Blanik, mistrz olimpijski w gimnastyce sportowej

Zanim sportowcy wystartowali, na śniadanie zaprosił ich Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa. Sportowcy podsumowali 2009 rok, a także zdradzili plany na następny.

Otylia Jędrzejczak, mistrzyni olimpijska w pływaniu: - Właściwie moim jedynym sukcesem było tańczenie [wystąpiła w show "Taniec z Gwiazdami" - przyp. red.]. W nowym roku zapewniam, że wracam na maksa do pływania i wystartuję w mistrzostwach Europy.

Leszek Blanik, mistrz olimpijski w gimnastyce: - Postanowiłem, że w 2009 roku kończę karierę. W nowym rozpoczynam pracę z młodzieżą. Moim marzeniem jest wychować zawodnika, z którym pojadę na igrzyska olimpijskie.

Szymon Kołecki, wicemistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów: - Niestety, z minionego roku trudno o miłe wspomnienia. Składał się głównie z operacji i rehabilitacji. Ale wierzę, że 2010 będzie lepszy. Superwyników nie obiecuję, ale będę ciężko trenował.

Jednym z organizatorów biegu jest Robert Korzeniowski. Czterokrotny mistrz olimpijski jest także pomysłodawcą innej krakowskiej imprezy: "Na rynek marsz". - Nie mam wyjścia, prezydent obdarował mnie wszelkimi możliwymi zaszczytami, jak np. tytułem honorowego obywatela Krakowa. I jak się rano budzę, to patrzę na te certyfikaty i wiem, że dla tego miasta muszę coś robić - uśmiechał się Korzeniowski. - Bieg sylwestrowy staje się tradycją w Krakowie. Impreza nie wiedzie opłotkami, ale zrobiliśmy naprawdę fajne wydarzenie dla mieszkańców i turystów. Nie wyobrażam sobie, by ta impreza nie była kontynuowana. Ludzie będą się po prostu tego domagali.

W zawodach wystartowało także wiele gwiazd sportu. Jako pierwsi linię mety przekroczyli szpadziści Beata i Radosław Zawrotniakowie. - Przyszliśmy promować sport. Miał to być ukłon w stronę mieszkańców Krakowa. Chcieliśmy pobudzić ich do prowadzenia aktywnego trybu życia - mówił wicemistrz olimpijski.

Zaraz za małżeństwem Zawrotniaków bieg ukończył Blanik: - Widziałem z przodu Beatę i Radka. Wydawało mi się, że dam radę ich dogonić. Potem zrezygnowałem, bo zabrakło mi sił (śmiech). Nie znam jeszcze dobrze swoich możliwości w bieganiu i trudno jest mi odpowiednio rozłożyć siły. To fantastyczny pomysł, by rozruszać ludzi na koniec roku.

Niemal w ostatniej chwili na udział zdecydowała się Jędrzejczak, która podobnie jak Korzeniowski założyła krakowski strój ludowy: - Rano w dniu biegu Robert Korzeniowski przekonał mnie, bym wystartowała w chodzie razem z nim, jego małżonką oraz żonami Szymona Kołeckiego i Leszka Blanika. Może za rok przygotuję się do biegu, ale teraz zdecydowałam się na spacer.

Na starcie zastąpiła kierowcę rajdowego Leszka Kuzaja, który zajął jej miejsce pośród jurorów wybierających najbardziej "smoczo-radosne" przebranie. - Półtorej tygodnia temu przeszedłem operację i lekarz nie dopuścił mnie do startu - wyjaśnia czterokrotny mistrz Polski w rajdach samochodowych. - Zostałem włączony do jury, ale byłbym zdecydowanie szczęśliwszy, gdybym mógł wziąć udział w biegu. Przy wyborze najlepszego przebrania kierowałem się swoimi indywidualnymi odczuciami. Mój faworyt - chirurg nie zdobył głównej nagrody, bo wrażliwość kobiecej części jury wzięła górę.

W tej kategorii zwyciężył biegacz przebrany za konia, choć kostium chirurga spodobał się także innemu z jurorów Szymonowi Kołeckiemu: - Wpływ na to miały moje doświadczenia życiowe. Wielu takich widywałem ostatnio przy mojej nodze [od olimpiady w Pekinie sztangista zmaga się z poważną kontuzją kolana - przyp. red.]. Choć niekoniecznie z sympatią wspominam operacje.

W biegu na 10 km zwyciężyli Barbara Gruca i Rusłan Kadyba. Na 5 km najszybsi byli przebrana za panterę Katarzyna Broniatowska i Rafał Krzemień.

Krakowski Bieg Sylwestrowy odbył w ramach akcji "Polska biega". - Bieganie staje się coraz popularniejsze. Widać to choćby po frekwencji dzisiejszych zawodów. Świetnie, że przybywa nie tych, którzy ścigają się z przodu i wypluwają płuca, ale takich, którzy traktują start bardziej rekreacyjnie. Takiej masy przebranych ludzi, jaką tu zobaczyłem, nie widziałem wcześniej podczas żadnego biegu - podkreśla dziennikarz "Gazety" Wojciech Staszewski, pomysłodawca akcji.