Będą przemierzać Polskę dzień po dniu do końca sierpnia, by zebrać pieniądze na leczenie i rehabilitację Dominika Wołosz. Dziś można się do nich przyłączyć między Głuchowem a Lesznem. Jutro 17 sierpnia będą biec z Leszna do Rawicza, 18 sierpnia dalej do Trzebnicy,a 19 sierpnia wylądują we Wrocławiu. Przebiec się z nimi może każdy chętny - wystarczy zobaczyć trasę na stronie internetowej i plan ich biegu.
Jak było do tej pory?
4 sierpnia - Węgrów - Dobre
Rano przed startem z Węgrowa spotkaliśmy się w Urzędzie Miejskim z Burmistrzem Miasta Jarosławem Grendą, który objął akcję patronatem. Przekazał także na nasze ręce pieniądze zebrane na rzecz Dominika wśród pracowników urzędu oraz upominki :) Więcej na stronie Urzędu Miasta. I chyba tyle z sympatycznych wiadomości. Zaczęły się pierwsze kryzysy - niby niewielkie, ale trzeba zacisnąć zęby. (Karolowi od pierwszego dnia dokucza kostka, natomiast Michałowi mięśnie trochę odmawiały posłuszeństwa).
Ostatni etap z Roguszyna do Dobrego ledwo człapaliśmy, a na dodatek ktoś kto chciał nas zniechęcić poustawiał na trasie znaki - Dobre 5 km - Dobre 4 km - Dobre 3 km... Takie liczenie nas dobijało - wolelibyśmy nie wiedzieć ile pozostało. Gdy o 20 dotarliśmy do celu, nie chciało się nawet kiwnać palcem. W takich momentach jak ten, kiedy mięśnie i rozum mówią NIE - zaczynasz biec sercem.
Dzień 4 to dzień kryzysu, ale teraz postaramy się naładować akumulatory na jutro... Najlepszym motywatorem jest muzyka, rozmowa z rodziną czy przyjaciółmi.
Trzymajcie za nas kciuki!
5 sierpnia - Dobre - Sulejówek
Kryzys minął...Pomimo spuchniętej kostki czy bolących kolan, które lubią się odzywać podczas biegu - kneblujemy je maścią z jadu żmii (naprawdę istnieje!). Dostaliśmy ją z tajnego źródła - od pewnego "szamana", który wolał zachować anonimowość. Żmija straszy spojrzeniem z opakowania, ale postanowiliśmy zaryzykować - potem niemiłosiernie piecze... Jakby naprawdę ukąsiła... Piecze i piecze... Nie próbujcie tego w domu. Ogromnym utrudnieniem na trasie były dzisiaj całe masy "weekendowiczów", którzy jak najszybciej uciekali z Warszawy na wieś. Mamy nadzieję, że nie wszyscy, a część przebiegnie z nami chociaż kilka kilometrów. Pragniemy podziękować Maćkowi Zachoszczowi, który biegł z nami od samego startu przez 158 km. Wielkie serce i ogromna wytrwałość. Swoim humorem często podnosił nas na duchu, oby jeszcze dołączył do nas w późniejszych etapach. Na początku mieliśmy jeszcze tyle sił - wychodziliśmy na miasto zbierać środki dla Domina - teraz już o wiele, wiele trudniej, brakuje wieczorem energii. Skupiamy się głównie na tym, aby wypocząć i przygotować mięśnie na kolejne dni.
6 sierpnia - Sulejówek - Łomianki (39 km)
Warszawa przywitała nas najpierw deszczem, a potem duchotą... i to chyba tyle, jeśli chodzi o to miasto. Czuć mały niedosyt, bo z jednej strony nie na wiele liczyliśmy, a z drugiej kilka osób obiecało wziąć udział w naszej akcji. Nie wywiązali się... Do głowy przychodziły nam pytania czy zrobiliśmy wszystko żeby zainteresować ludzi? Chodzi tu przecież o wsparcie dla małego Dominika. Tylko razem, z pomocą innych ludzi możemy zdziałać więcej. I na tym chyba koniec na ten temat. Nie zniechęca nas to jednak w żadnym wypadku, cel jest jeden - dobiec do Zgorzelca i pokazać, że można. Trzeba robić swoje.
Bardzo dziękujemy tym, którzy byli - Tomkowi i Bartkowi z T-Mobile Running Team oraz Mateuszowi, który przebiegł z nami od Łomianek do Sulejówka i był pełen podziwu, że już od tygodnia, codziennie robimy taki kilometraż. Podziękowania należą się także Adamowi - za świetne prowadzenie wozu technicznego przez Warszawę oraz za ciepłe przyjęcie przez Fundację Dzieciom "Zdążyć z pomocą" w Ośrodku Rehabilitacji Amicus.
7 sierpnia - Łomianki - Goławin (37 km)
Martwiliśmy się o nocleg w Goławinie, ale po raz kolejny mieliśmy sporo szczęścia. W pewnym gospodarstwie, barak opuszczali rosyjscy uchodźcy, więc po krótkich negocjacjach gospodyni (na początku nieufna, ale po zapoznaniu się z ulotką "zmiękła") udostępniła nam ten lokal - chociaż trochę zbyt szumna to nazwa... Moc naszego farta zwiększa fakt, że własnie w tym momencie przyszła ogromna burza. Rzęsisty deszcz tak walił w blaszany dach - w ogóle siebie nie słyszeliśmy. Nocleg w namiocie to byłby koszmar. (...) Na trasie dokuczał nam okropny skwar i duchota. Ciężko się oddycha i wylewamy litry potu, chociaż i tak najgorętsze godziny staramy się przetrwać w cieniu. Najważniejsze, że udało się przyzwyczaić organizm do takiego wysiłku - złapaliśmy odpowiedni rytm.
Na trasie spotkaliśmy biegacza, zachęcaliśmy do zrobienia kilku kilometrów z nami: - Chłopaki, ja od mamy wracam, do domu mam jeszcze 16 km, a Wy? - No my mamy jeszcze jakieś 590 do celu... - Iiiiile ???
8 sierpnia - Goławin - Nowy Reczyn (34 km)
Za nami już ponad 300 km i niestety czujemy to w nogach. Organizm jest trochę wyczerpany i domaga się wypoczynku. Po porannych 22 km dobiegliśmy do Wyszogrodu, znaleźliśmy kawałek zielonego miejsca i padliśmy bez życia. Nie obchodziło nas co się dzieje dookoła, ale dla przechodniów byliśmy niemałą atrakcją... Wcześniej, w pierwszych dniach tyle energii, a teraz po dotarciu do celu trzeba się zebrać w sobie i chociaż umyć. Najważniejsze, że nie opuszcza nas dobry nastrój i humor, motywujemy się nawzajem i pędzimy do przodu.
Kilkoro znajmych i nieznajomych, rzuciło: - Nooo, ale coś mało zebraliście. Odpowiadamy - A Ty? Wsparłeś to jakoś? I tu cisza...
Nie na wszystkie rzeczy mamy wpływ, ale każdy kilometr poświęcamy za zdrowie Dominika, każdego dnia myślami jesteśmy z nim i jego rodziną. Wierzymy, że nasz bieg oprócz ogromnej przygody dla nas będzie wsparciem dla niego. My trud podjęliśmy na 25 dni, a oni zmagają się ze swoim o wiele, wiele dłużej...
JAK POMÓC DOMINIKOWI?
Dominik Wołosz www.biegiemprzezswiat.pl Zajrzyj na stronę akcji na portalu domore.pl
Więcej o akcji i jak pomóc Dominikowi w artykule: "Młodziaki" biegną przez świat dla Dominika oraz: Biegiem przez Świat - pierwsze dni . Oraz na stronie internetowej akcji: www.biegiemprzezswiat.pl
Dołącz do nas na Facebooku .