Lawrence codziennie przepływał 3,8 km, później jechał 180 kilometrów na rowerze, by na koniec dnia przebiec dystans maratonu, czyli ponad 42 kilometry.
Ukończenie jednego takiego dystansu jest już nie lada wyzwaniem i wymaga przygotowania. Zrobienie tego dwa razy z rządu wydaje się wyzwaniem bardzo trudnym. W tym kontekście trudno uwierzyć, że Lawrencowi udało się to zrobić 50 razy. To oczywiście rekord świata. Nikomu wcześniej nic takiego się nie udało, ale też nie wielu mogłoby się tego podjąć.
W trakcie wydarzenia James Lawrence spalił 274743 kilokalorii, a 346228 kilokalorii przyjął w postaci jedzenia. Najbardziej doskwierał mu ból w prawym przedramieniu, a do regeneracji wykorzystywano masaże, elektroniczne stymulatory oraz odzież kompresyjną.
Czas pokonania jednego dziennego dystansu wahał się od 12 godzin i 18 minut (7 lipca) do ponad 17 godzin (13 czerwca).
Spał średnio około 4,5 godziny dziennie.
Amerykanin na swoim koncie ma już parę innych rekordów Guinessa. W 2010 roku ustanowił rekord w postaci największej liczby ukończonych zawodów triathlonowych (na dystansie 1/2 IRONMAN) w ciągu roku - James ukończył ich 22.
W 2012 roku pokonał 30 razy dystans pełnego IRONMANA, ustanawiając w ten sposób kolejny światowy rekord. Jednak to nie był szczyt jego możliwości, stąd projekt 50-50-50.
Poza byciem sportowcem James jest też mężem i ojcem. Ma cztery córki i jednego syna. Jednego dnia na trasę biegową dołączyła do niego jego matka.
W trakcie całego przedsięwzięcia zbierane były środki na wsparcie fundacji "Jamie Oliver Food Foundation", która walczy z otyłością dzieci. Udało się zebrać 68000 dolarów, ale Lawrenca zapowiedział, że nie podda się tak łatwo i będzie zbierał nadal, aż uzbiera 1 milion dolarów, który zaplanował.
Choć lekarz, który czuwa nad zdrowiem Iron Cowboy'a, twierdzi że James wygląda po tych 50 dniach lepiej niż połowa jego pacjentów po przebiegnięciu półmaratonu pewnie chwila odpoczynku będzie konieczna. Czy to ostatni rekord Amerykanina? Patrząc na jego poprzednie dokonania możemy spodziewać się kolejnego rekordu za jakiś czas.