ASICS, adidas, Nike, Puma... Wielki test butów do biegania - JESIEŃ 2014

Przetestowaliśmy 14 par butów do biegania po twardych nawierzchniach z kolekcji jesień 2014. ASICS, adidas, Nike, New Balance, Diadora, Saucony, Scott, Puma, Mizuno. Porównaj i wybierz najlepsze dla siebie!

ASICS, adidas, Nike, Puma... Wielki test butów do biegania - JESIEŃ 2014

Przetestowaliśmy 14 par butów do biegania po twardych nawierzchniach z kolekcji jesień 2014. ASICS, adidas, Nike, New Balance, Diadora, Saucony, Scott, Puma, Mizuno. Porównaj i wybierz najlepsze dla siebie!

Zobacz [>> KLIKNIJ, ŻEBY PRZEJŚĆ DO KONKRETNEGO MODELU]

>> Nike Lunarglide 6

>> ASICS GT - 1000 2

>> Saucony Ride 7

>> Scott T2 Palani

>> Nike Air Zoom Pegasus 31

>> Diadora MYTHOS SAMURAI III

>> Diadora MYTHOS SAMURAI III W

>> adidas Energy Boost 2

>> Mizuno Wave Sayonara 2

>> Puma Faas 600S

>> Puma Faas 600 v2

>> Saucony Omni 13

>> New Balance 1080v4

>> ASICS Gel-Pulse 6

Nike Lunarglide 6

a

kup teraz lunarglide damskie

Nowe treningówki ze stajni Nike to odświeżona i lekko zmodyfikowana edycja Lunarglide 5. Różnice nie są kolosalne - konstruktorzy zmienili budowę pięty, poprawili bieżnik i inaczej rozłożyli warstwę amortyzującą Lunarlon, umieszczając ją wewnątrz twardszej pianki EVA. Jeżeli poprzednia wersja wam pasowała, nowa też będzie. Buty są nieco lżejsze, mocniej amortyzowane i stabilizowane.

Wszystkie kolory księżyca

Pierwsze wrażenie było wstrząsające. Kiedy otworzyłem pudełko (a raczej pudło) z przesyłką, ujrzałem dwa wielkie kajaki, z grubą podeszwą, mocno rozbudowaną piętą i w dalekiej od moich preferencji biało-czerwono-pomarańczowej kolorystyce. Cóż, nie szata zdobi człowieka, i nie kolor buty - pocieszając się tą sentencją wziąłem Lunarglide'y do ręki i... pozytywne zaskoczenie! Okazały się lżejszymi niż wyglądały (rozmiar 47.5, 315 gramów wagi) i nieco bardziej elastyczne - bez większego wysiłku dałem radę zgiąć śródstopie i wgnieść zapiętek.

test butów biegowych(fot.J.Abramczuk)

Moją uwagę zwróciło także staranne wykonanie butów. Żadnych wycieków kleju, żadnych strzępiących się nitek. Wszystko tak, jak powinno być, z wnętrzem tak mięciutkim i równym, że z przyjemnością zrezygnowałem ze skarpetek. Ucieszyło mnie to, bo mało rzeczy mnie tak drażni, jak niechlujne wykończenie drogich ubrań i obuwia.

Księżycowe szybowanie

Jak wspomniałem wcześniej, na co dzień biegam w butach minimalistycznych. W związku z tym obawiałem się, że nie dam rady wykonać dłuższych treningów w narzucających odmienną technikę biegu Lunarglide i postanowiłem stopniować testy. W planie miałem przebieżki, lekkie biegi na 10 km, wybieganie na 25 km i ewentualnie coś w terenie.

Na pierwszy ogień poszły przebieżki w tempie 3:40. To co konstruktorzy buta nazywają księżycową miękkością okazało się czymś na podobieństwo biegania z watowaną poduchą pod stopą. Było miękko i amortyzująco, ale równocześnie przy każdym kroku czułem jak moje śródstopie zapada się w bucie, co skutecznie zmniejszało dynamikę wybicia. Cóż, zgodnie z opisem produktu Lunarglide nie są startówkami.

Niemniej doznanie było całkiem przyjemnie. Rzecz jasna złorzeczyłem na nadmierną pochyłość buta, ale równocześnie byłem pod dużym wrażeniem tego, jak znakomicie trzyma stopę. System Flywire, czyli sznureczki oplatające wewnętrzną skarpetę, sprawował się tak dobrze, że buty przeszły nawet test biegu bez zasznurowania. Nie spadły, nie majtały się. Dobra robota Nike.

test butów biegowych(fot. J.Abramczuk)

Podobne wrażania miałem z biegu na 10 km. Miękko, wygodnie, z dobrym trzymaniem się podłoża (także mokrego). Akurat tak, by zrobić lekki poranny rozruch, czy bieg regeneracyjny w tempie 5:00.

Więcej krytycznych uwag miałem do trzymania temperatury. Chociaż zewnętrzna warstwa Lunarglide 6 jest siateczką, to pomiędzy stopą, a siatką znajduje się wspomniana wcześniej skarpeta. Takie rozwiązanie powoduje, że przy temperaturach przekraczających 20C w butach robi się gorąco, a przy lipcowym upale ma się ochotę, jak najszybciej je ściągnąć. Może w następnej wersji konstruktorzy wpadną na to, by i skarpetę podziurawić. Powinno pomóc.

Na dłuższych trasach zaczęły się schody. Im dalej biegłem, tym wyraźniej czułem, że moje przodostopowe lądowanie nie idzie w parze z konstrukcją buta. Każdy krok powodował dodatkowy nacisk na śródstopie i przesuwanie się paluchów ku przodowi lunarlona, co wcześniej czy później musiało skończyć się nadwyrężeniem mięśni i bąblem. Także kostki stóp wykonywały zbędną dodatkową pracę walcząc z wymuszaną przez Nike stabilizacją. Ostatecznie poddałem się i po 16 km, zamiast robić planowane wybieganie na 25 km, poleciałem do lasu na testy terenowe. Producent nie zmyślał - Lunarglide 6 nie są butami do trailu. Owszem, nowy bieżnik dobrze trzyma się podłoża, ale mięsista podeszwa tłumi doznania sensoryczne, co kilka razy zaowocowało mocno niepewnymi stąpnięciami.

test butów biegowychJakub Abramczuk, 100hrmax.pl

Co mi się podoba: staranne wykonanie (można biegać bez skarpet!), świetne trzymanie stopy, i pomysłowy system Flywire.

Co mi się nie podoba: nadmierne grzanie, niewielka dynamika, brak komfortu na trudniejszym technicznie podłożu.

Zatem, kupować czy nie kupować? Trudno rzec

Z pewnością Nike Lunarglide 6 to solidnie wykonana, przemyślana konstrukcja. Jeżeli poszukujecie butów, które utrzymają Was w strefie komfortu, podłożą pod stopy miękkie poduszeczki i poprowadzą w biegu, a przy okazji efektownie zaprezentują się na waszych stopach- śmiało sprawdźcie te treningówki.

Jeżeli zaś chcecie wzmocnić stopy, bądź biegać lądując na środstopiu/przodostopiu to poszukajcie czegoś innego. Te buty nie pozwolą Wam na naturalną technikę biegu. Chyba, że je do tego przekonacie i na moją modłę przerobicie na obuwie minimalistyczne, co robi się tak - minimalistyczne Nike Lunarglide 6.

test butów biegowych(fot. J.Abramczuk)

Zastosowane technologie:

Cholewka:

- Oddychająca siateczka łączona ze sztuczną skórą

- Nike Flywire  powiązany z systemem sznurowań, zmniejszający siłę nacisku na śródstopie i zwiększający stabilizację stopy.

- Wyściółka cholewki na wzór skarpety, dla lepszego dopasowania do stopy i większej wygody podczas biegu.

- Miękki napiętek zewnętrzny i miękka wyściółka w okolicy kostki i pięty
- Elementy odblaskowe

Podeszwa środkowa:

- Dwuwarstwowy system amortyzacji Lunarlon (wewnętrzna, miękka) i EVA (zewnętrzna, sprężysta guma)

- Dynamic Support - wsparcie i stabilizacja stopy, ogranicza nadpronację.

Podeszwa wewnętrzna:

- Odporna na ścieranie guma węglowa

Uwaga: para, którą dostałem do testów nie miała miejsca na moduł Nike+

Tester: Jakub Abramczuk, 100hrmax.pl

Kawał maratończyka (184cm, 80kg) z wynikiem 3:02:XX. W sezonie (11 miesięcy) biegam 2200-2500km, uwielbiam hasać po lasach i wzgórzach. Od butów wymagam by nie próbowały poprawiać natury i pracy moich stóp. Ćwiczę i startuję wyłącznie w obuwiu minimalistycznym, bądź boso. Z PolskaBiega znacie mój blogowy cykl Biegacz Ma Sposoby. Cel na rok 2014: maraton poniżej 3 godzin.

a

a

ASICS GT - 1000 2

x

x

ASICS GT - 1000 2 jest reprezentantem linii butów ASICSa oferujących wsparcie i mocną amortyzację. W tej linii króluje oczywiście flagowy GEL Kayano, następnie GT-2000, a nasz bohater zamyka tę wyliczankę. Ale nie dajcie się zwieść, to nie oznacza, że mówimy o kiepskim bucie, bardzo ustępującym swoim bardziej renomowanym kolegom.

Buta testowałem na treningach szosowe oraz wybieganiach po lesie. Zrobiłem w nich ok. 120 kilometrów i wspominam te kilosy bardzo dobrze. GT - 1000 2 to oczywiście treningówka, zatem nie spodziewajcie się po tym bucie małej masy. To ma być i jest but uniwersalny, podstawowy but w szafie biegowej. Ten, który przebiegnie z wami najwięcej kilometrów, w różnych warunkach i realizując różne zadania biegowe.

ASICS to but z bardzo dobrą amortyzacją. Producent umieścił w tym bucie kilka systemów odpowiedzialnych za ten parametr buta i na prawdę bardzo dobrze wykonują one swoją pracę. Dobra amortyzacja oferuje duży komfort zarówno w obszarze pięty, co będzie ważne dla wszystkich biegaczy lądujących na pięcie, oraz w środkowej części buta.

Jednocześnie ten but nie działa jak poduszka, która pochłania całą energię. Przeciwnie, ASICS oferuje dość fajną dynamikę. A to rzadkość, bo zwykle buty o dobrej amortyzacji potrafią być mocno "kapciowate".

Asics GT 1000 2

(fot. M. Żyto)

Podeszwa ASICSa zapewnia dobre trzymanie na twardej nawierzchni. Guma umieszczona w tylnej części (czarna) jest dużo twardsza niż ta w części przedniej (niebieska). Dzięki temu but wytrzyma większą ilość kilometrów biegowych, dając jednocześnie dobre "trzymanie", za co odpowiedzialna jest przednia, niebieska część podeszwy.

GT -1000 to but dla biegacza z nadmierną pronacją, jak to określa producent "for mild to moderate overpronators". Za kontrolę pronacji odpowiada między innymi Trusstic System, wyraźnie widoczny w konstrukcji buta (na zdjęciu widać most wspierający łuk stopy; cały system rozciąga się również w podeszwie).

Asics GT - 1000 2(fot. M. Żyto)

Jako biegacz w bardzo nadmierną pronacją mogę powiedzieć, że but daje mocne wsparcie, co bardzo w nim cenię. But posiada solidny spadek z pięty do palców (tzw. drop) o wartości 10 mm. Znów muszę przyznać, że lubię buty, które fundują dość dużą różnicę wysokości, bo mam poczucie, że zachęcają one do bardziej agresywnego biegu.

ASICSy mają bardzo dobrą wentylację, but nie grzeje stopy, pozwala jej bardzo dobrze odprowadzać ciepło.

Dla kogo ten but

ASICS GT - 1000 2 polecam pronatorom, którzy szukają do swojej biegowej stajni fajnej treningówki w dość atrakcyjnej cenie. Dla sympatyków ASICSa ten but będzie doskonała  alternatywą wobec znacznie droższego Gel Kayano, oraz GT - 2000

Tester: Maciej Żyto

Mam kilkunastoletnie doświadczenie biegowe, a teraz jestem w trakcie przygotowań do bicia 3h w maratonie. Jestem silnym pronatorem (nadmierna pronacja), nie wierzę w buty minimalistyczne, przedkładam stabilizację i wsparcie w bucie nad małą masę i dynamikę. Biegam po ulicach oraz lesie

życiówka na 1/2M : 1h 22 min

życiówka na 10 km : 38min 28 s

objętość tygodniowa treningu ok. 75 km

x

x

Saucony Ride 7

d

d

Nigdy wcześniej nie biegałam w butach Saucony, a że słyszałam o Ride 6 dużo dobrego, to do testu przystąpiłam z entuzjazmem. Pierwszy, leciutki trening, roztruchtanie i... zawód. Co to za paździerze! Wydały mi się ciężkie, toporne. Eh, nie o to chodziło.

A potem było już tylko... lepiej, lepiej i lepiej! Przekonałam się do nich prawie całkowicie. A dlaczego prawie, o tym zaraz.

To początkowe wrażenie było pewnie efektem dwóch czynników: 1. tego, że wcześniej długo biegałam w butach o małej amortyzacji, z dropem 4mm, lekkich i bardzo dynamicznych. 2. byłam zwyczajnie zmęczona, niewyspana i pewnie każdym butom by się ode mnie tego dnia dostało.

Saucony Ride 7(fot.M.Sołtys)

Zacznę od tego, dlaczego uważam, że to dobre buty. Saucony Ride 7 są superkomfortowe. Stopa jest osadzona w bucie, jak kierowca w bolidzie. Głęboko, bezpiecznie, wygodnie, ale nie za miękko. Stopa jest bardzo dobrze trzymana w środkowej części, a w czubie buta pozostaje wystarczająco dużo miejsca, by nie zniszczyć paluchów i paznokci. Dla mojej szerokiej stopy, komfort idealny. Mogę się przyczepić do zapiętka. Pięta nie jest trzymana bardzo ściśle, czuć luz nad guzem piętowym, przy achillesie. Ale nawet przy 30-kilometrowym wybieganiu nie miała w tym miejscu żadnych otarć.

Wentylacja tez jest bez zarzutu. Praktycznie cała powierzchnię buta pokrywa siateczka. Co więcej, producent zastosował w wewnątrz nowy materiał (technologia Roundry), co dodatkowo odprowadza wilgoć ze środka buta. I to czuć.

Znakomita jest przyczepność. Podeszwa pocięta głębokimi rowkami nie tylko dodała butom elastyczności (w porównaniu z poprzednim modelem Ride'ów), ale także sprawia, że bieganie w terenie, po trawie - także tej mokrej - jest w pełni komfortowe. But się nie ślizga, świetnie trzyma się podłoża.

Saucony Ride 7(fot. M.Sołtys)

Amortyzacja jest wyraźnie odczuwalna, ale da się w nich pobiec dynamicznie. To nie są kapcie, w które wpadasz i ciężko potem oderwać się od ziemi. Biegając w nich, dominujące odczucie, to poczucie stabilności.

Ride'y są nie tylko stabilne, ale też bardzo solidne, porządnie wykonane. Przebiegłam w nich dobre 200 km i nie widać tego po nich w ogóle.

To były plusy. A teraz dlaczego nie przekonały mnie dokumentnie:

- Bo jednak fajnie jest poczuć, co masz pod butem. I fajnie poczuć lekkość. Saucony Ride 7 są odchudzone i bardziej elastyczne w stosunku do poprzedniej wersji tego modelu, ale to zdecydowanie nie jest koniec skali. Co jeszcze?

- Po pobieganiu po mokrej trawie, kiedy but przemókł, miałam otarcia po wewnętrznej stronie sródstopia. To samo po długich wybieganiach - czyli tak, jakby jednak wkładka była trochę ruchoma. Wyczytałam też w informacjach od producenta, że w porównaniu z poprzednią edycją, w Ride 7 zredukowano liczbę szwów, a część z nich sklejono. Nie zauważyłam tej redukcji.

- Trochę mnie denerwuje ten luz pięcie.

- I estetyka też mnie nie powaliła...

Saucony Ride 7(fot.M.Sołtys)

Podsumowanie:

Saucony Ride 7 to porządnie amortyzowane buty, idealne w długie trasy na każdą nawierzchnię. Czy jesteś na 5 czy 25 km stopy czują się tak samo. Są bardzo stabilne, wytrzymałe, amortyzujące, ale nie zamulające.
Dobre dla  stopy neutralnej/supinującej, szerokiej. Dobre dla cięższych biegaczy.

Zastosowane technologie (informacje od producenta):

PowerGrid - pianka amortyzująca.

ComfortLite - wkładka wykonana ze specjalnej pianki o otwartych komórkach. Antybakteryjna i oddychająca oraz amortyzująca

SRC Impact Zone - pianka pociagnięta od śródstopia po piętę, zapewnia tłumienie wstrząsów i pozwala stopie na płynne przetaczanie.

XT-900 - guma węglowa na podeszwie buta o zwiększonej odporności na ścieranie, zapewniająca wyjątkowe właściwości trakcji bez pogorszenia trwałości.

Testerka: Magda Sołtys

Biegam od około 10 lat, początkowo w ramach treningu do innej dyscypliny sportu (narciarstwa), a od ok. 6 lat dla samego, radosnego biegania. Startuje w biegach ulicznych (10km w ~47'), od czasu do czasu także w triathlonach. W zależności od tego ile pracuję i do czego się przygotowuję, robię ok. 40-80 km w tygodniu. Nie biegam dla życiówek, ale przede wszystkim dla przyjemności. Mam mocną budowę ciała. Uwielbiam uczucie, gdy biegnę, a czuję, że lecę.

d

d

Scott T2 Palani

W pierwszych zdaniach tej recenzji powinno pojawić się słowo "triathlon", więc miejmy to za sobą.

Zarówno nazwa tego modelu, jak i kilka drobnych detali, szybko przywołują to skojarzenie. Na drugiej zmianie szybko włożymy buty dzięki paskom na piętach i cienkiemu językowi, a podczas biegu but odprowadzi nadmiar wody 6 specjalnymi kanałami. Podobno.

Triathlonistą (ani politykiem) nie jestem, więc nie zamierzam wydawać osądów w obcym mi temacie. Drenaż sprawdziłem, ale o tym za chwilę. Zacznijmy od początku.

Scott T2 Palani(fot.M.Antoniak)

Pierwsze wrażenie

Buty wyprodukowane przez Scotta są przyjemnie lekkie. Jakość wykonania bez zarzutów. Brak zacieków po klejeniu czy wystających szwów (zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz buta). Jako kolekcjoner obuwia muszę zwrócić uwagę na kolorystykę, ale najlepiej podsumują to chyba zwroty "mogło być gorzej" czy "widziałem brzydsze buty".

Po premierowych pięciu kilometrach wiedziałem już nieco więcej, niż po samych oględzinach czy przymiarce.

Scott T2 Palanifot. M.Antoniak

Sedno nie jest jedno

Buty są bardzo wygodne, świetnie spisują się na gładkich powierzchniach, a zastosowana w nich pianka AeroFoam sprawdziła się w konfrontacji z 93 kilogramowym biegaczem. Solidnie wykonane, szybkie obuwie, które nie przemęcza stopy. Trenując w tych butach czujemy, że ograniczają nas tylko własne siły.

Buty po kilku miejskich treningach Cross Fit-owych wyglądały dużo lepiej niż tester.

W tym momencie muszę wspomnieć o wadach, żeby nie wyjść na przedstawiciela handlowego producenta. Zalety dobrze definiuje zwrot "komfortowe bieganie".

Dla osób mających problemy z Achillesami, tył buta może być zbyt twardy. But jest szeroki od śródstopia do palców. Nie odczułem dyskomfortu, ale osobie o węższej stopie będzie to na pewno przeszkadzać. Testowany przeze mnie model butów Scotta nie nadaje się do biegania po nierównej nawierzchni.

Fani obuwia minimalistycznego także nie znajdą w tym obuwiu kompana.

Scott T2 Palani(fot.M.Antoniak)

Co z tym Triathlonem?

Tajemnicze dziurki w podeszwie sprawdziłem, po prostu wlewając wodę do buta. Po chwili z nich wypłynęła, więc test empiryczny można uznać za udany. Jak bardzo pomaga to podczas triathlonu? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam specjalistom. Chcąc im jednak pomóc, zdecydowałem się pobiegać bez skarpetek. Dosyć szybko pożałowałem jednak tego pomysłu, język i wnętrze buta jest po prostu nieprzyjemne.

Podsumowanie

Jeśli stajemy przed problemem wydania blisko 500 zł na buty do biegania, uwielbiamy niebieski kolor i nie posiadamy wąskiej stopy, na pewno warto rozważyć zakup tego modelu. W butach nie zdążyłem nigdzie wystartować, lecz wydają się być idealnym połączeniem treningówki i trwałego buta na zawody.

Tester: Maciek Antoniak

Bieganie traktuję jako niezbędne uzupełnienie ogólnorozwojowego trenowania. Cardio po treningu czy 5 kilometrów po pracy to idealne dopełnienie dnia. Tygodniowo biegam ok 30 km. Jestem zawodnikiem stołecznej drużyny Ultimate Frisbee mJAH, obecnie czwartej drużyny w kraju.

Nike Air Zoom Pegasus 31

a

a

Zawsze zakładając nowe buty, oprócz podekscytowania, trapi mnie duży niepokój. Mam wąską stopę i większość butów (nie tylko biegowych) jest po prostu za szeroka.

Po kilku pierwszych krokach miałam wrażenie, że stopa jest stabilna i nie stracę paznokci, ani skóry ze stóp. Naiwnie - buty rzeczywiście są dość wąskie, ale przede wszystkim z przodu, zaś nie w części środkowej, co daje błędne wrażenie dobrej stabilizacji przez ściśnięte palce. Dodatkowo 10 milimetrowy spadek pomiędzy piętą a przodem stopy potęguje przesuwanie się jej w przód. Po pierwszych miejskich twardych 10 km nie miałam 4,5 paznokcia i skóry na czubkach wszystkich 10 palców.

No nic, pomyślałam. Długoterminowe związki często mają trudne początki, a piękny pomarańczowy kolor jest fantastyczną motywacją do kontynuacji testów.

Nike Air Zoom Pegasus 31(fot. K.Kozera)

Kolejna próba podczas 1,5 h wybiegania w terenie. Miękko, bardzo miękko. Buty, jak pisze producent, mają umieszczoną pod piętą poduszkę Nike Zoom Air, która zapewnia bardzo wysoki poziom amortyzacji, a w całej podeszwie użyto lekkiej sprężystej pianki Cushlon, dla dodatkowej ochrony stopy. Biegam ze śródstopia i wszystkie moje poprzednie buty miały cienką podeszwę z minimalną amortyzacją, i może z tego powodu miałam wrażenie absolutnej straty dynamiki odbicia i nienaturalnego obciążenia podeszwy. Duży plus jednak za sznurowadła, które pomimo błotnej kąpieli i ciągłej prowokacji ze strony leśnego runa, nie rozwiązały się ani razu. Nadal brakowało sprawdzianu technicznego. Czas na podbiegi i interwały. Biegowo - rowerowa Agrykola ugościła mnie odrobiną cienia, który w 30-stopniowym upale był na wagę złota.

Po dwóch seriach miałam wrażenie, jakbym biegała z wielkimi kulami u nóg. Szybkości i dynamiki brak. Cała energia, którą wkładałam w efektywne odbicie gdzieś znikała i na pewno nie docierała do podłoża. Dodatkowo wentylacja buta sprawdza się w temperaturach do ok. 25 stopni, stopy zostały "ugotowane". Jednak w nagrodę za hektolitry potu i łez wylanych u bram Łazienek Królewskich spadł deszcz, letnia ulewa. Zostały 3 km do domu, które były świetną okazją do sprawdzenia bieżnika. Nie czułam straty przyczepności, nawet na pasach - duży plus. Po powrocie do domu wyprałam buty w pralce w 30 stopniach. Pomimo obfitej kąpieli pasowały na stopę bez zmian.

Ostateczne starcie - XXIV Bieg Powstania Warszawskiego. Ubytki skóry na stopach przestały robić na mnie wrażenie, więc zostawiłam ukochane BROOKS'y i na Konwiktorskiej stawiłam się w Pegasus'ach. Jakie było moje zdziwienie, gdy po 5-minutowej obserwacji kobiecego obuwia naliczyłam przynajmniej 12 par różnokolorowych Nike'ów Air Zoom Pegasus 31. Utwierdziłam się w przekonaniu, że to naprawdę ładne buty, ale czy umieją szybko biegać? Umieją. Życiówka zrobiona z uśmiechem na ustach.

Nike Air Zoom Pegasus 31(fot. K.Kozera)

Podsumowując, Pegasus, czyli mitologiczny skrzydlaty koń, a tłumacząc "bóg błyskawic" w tym wypadku nie mają niestety nic wspólnego. Wydaje mi się jednak, że podczas projektowania tego modelu, to nie szybkość błyskawicy była priorytetem, ale uniwersalność, amortyzacja i wizerunek. Uważam, że jest to doskonały but dla licznej grupy kobiet biegających od pięty, dla których bieganie to przede wszystkim odpoczynek i rozrywka (często towarzyska) a nie stricte trening sportowy. Buty z powodu na zaawansowane systemy amortyzacji wybaczają braki techniki, chroniąc stawy przed nadmiernym obciążeniem. Podwyższona pięta jest dobrym rozwiązaniem dla dziewczyn, które mają skrócone mięśnie łydki (np. na skutek częstego chodzenia w butach na obcasach) lub problemy ze ścięgnem Achillesa. Fantastyczne sznurowadła nie zawiodą bez względu na warunki atmosferyczne, a kolor i kształt buta wzbudzą podziw u wszystkich koleżanek.

Odradzam zakup tego modelu dwóm grupom biegaczek: biegającym na przodostopiu - z powodu zbędnej amortyzacji, z problemami typu paluch koślawy (halluxy) - za mało miejsca w przedniej części buta.

Polecam wszystkim pozostałym.

Testerka: Kasia Kozera, właścicielka klubu BUSHIDO centrum, fizjoterapeuta, trener, człowiek aktywny www.bushido-centrum.pl

a

a

Diadora MYTHOS SAMURAI III

a

Kiedy dowiedziałem się, że będę mieć możliwość testowania butów biegowych Diadora, zapytałem tylko:  "ale JAKICH?!" Później wpisałem nazwę firmy w Google i trochę mi w głowie zaświtało. Przecież to całkiem znana firma produkująca buty i ciuchy dla piłkarzy.

No właśnie, a jakie robią buty dla biegaczy? O tym poniżej.

W Samurai III przebiegłem około 100 km, więc piszę o moich pierwszych wrażeniach z użytkowania butów.

Diadora MYTHOS SAMURAI III

(fot. D. Orzechowski)

To co daje się odczuć na samym początku, to dobra amortyzacja. Zastosowana tu pianka typu Eva, wzmocniona dodatkiem Elastomu, sprawdza się bez zarzutów. Chociaż osobiście wolę buty z mniejszą amortyzacją, to w Samurai III biega się przyjemnie.

Na dobrym poziomie jest stabilizacja butów. Buty są dobrze wyprofilowane i nie uciekają podczas biegu.

Na szczególną pochwałę zasługuje podeszwa zewnętrzna, która ma naprawdę dobrą przyczepność, nie tylko na powierzchniach twardych (asfalt, chodniki), ale dobrze radzi sobie na drogach szutrowych i leśnych.

Trzymanie stopy w bucie. Tu u mnie pojawił się mały problem. Cholewka jest dość szeroka (jak na moją stopę) i musiałem ratować się mocnym ściągnięciem sznurowadeł. Dzięki temu stopa mi nie latała w bucie. Jednak moja ocena może być trochę wypaczona. Nie jest to raczej but, który stopę "otula" i jest dopasowany.

Cholewka wykonana jest z nylonowej siateczki połączonej z materiałem syntetycznym Supreltech, przez co buty są bardzo przewiewne.

To, co mi się w butach nie podoba, to mała dynamika podczas szybkich treningów. Nie podoba mi się też ich wygląd. Gdybym był w sklepie z butami dla biegaczy, nawet bym nie zwrócił na nie uwagi. Są trochę toporne i bardziej przypominają buty z dyskontów niż te znanych marek. Kolorystyka to rzecz gustu, ja wolę buty o żywych, wyrazistych kolorach.

Podsumowując, Diadora Samurai III to solidne buty treningowy. Dobrze sprawują się przy wolnym, spokojnym treningu oraz dłuższych wybieganiach. Słabiej wypadają przy treningach szybkościowych, są mało dynamiczne. Samurai III przypominają mi trochę Asics Gel Pulse 3, w których swego czasu przebiegłem około 1200km.

Z przyczyn oczywistych nie mogę wypowiedzieć się na temat trwałości i jakości materiałów, z których buty są wykonane.

Biegowe buty Diadora są mało znane w naszym kraju i trudno jest dowiedzieć się o nich czegoś więcej niż podstawowe informacje podawane przez producenta. Nieco więcej informacji i recenzji można znaleźć na stronach anglojęzycznych i są to zdecydowanie dobre opinie.

Dla kogo MYTHOS SAMURAI III?

Myślę, że jest to propozycja godna uwagi wśród biegaczy początkujących, którzy szukają dobrych butów treningowych. Jeżeli nie chcesz inwestować dużych pieniędzy w buty biegowe, ale też nie chcesz kupować najtańszych butów w dyskontach sieciowych, rozważ zakup butów firmy Diadora.

Tester: Damian Orzechowski

Autor bloga naszmartaon.pl, maratończyk, biegacz amator, organizator biegów, zakochany w bieganiu i w gadżetach z bieganiem związanych. Mój tygodniowy kilometraż treningowy waha się między 70 a 100km.

a

Diadora MYTHOS SAMURAI III W

a

Gdy otworzyłam pudełko, pomyślałam sobie, że to takie zwykłe buty do biegania, nic szczególnego. Żadnych odblaskowych kolorów, które przyciągają uwagę, żadnych udziwnień. Kiedy jednak wzięłam je do ręki, a później założyłam na nogi, byłam pozytywnie zaskoczona.

a(fot. I. Wysłuch)

Testowałam je na trasach o różnej długości i w bardzo zróżnicowanym terenie. Nie odczułam żadnego dyskomfortu - żadnych otarć, pęcherzy, bólów i innych dolegliwości, które często towarzyszą mi przy rozbiegiwaniu butów.

"Samuraje" mają grubą podeszwę, szczególnie wysoką pod piętą. Świetnie pochłaniają wstrząsy i biega się w nich bardzo miękko. Niełatwo jednak truchtać w nich z palców - duży drop wymusza bieganie z pięty. Ale dla osób początkujących, które potrzebują sporej amortyzacji a zanim zaczną biegać na śródstopiu muszą jeszcze wybiegać swoje, to bardzo dobre buty.

Środkową część stopy but trzyma się całkiem dobrze. Przy palcach czuć przepisowy luz. Czasem można poczuć, że pięta delikatnie, minimalnie się porusza, ale to chwilowe i nie jest bardzo uciążliwe.

Buty są bardzo kobiece, w delikatnych kolorach. Połączenie biały-niebieski-różowy nadaje mu estetycznej lekkości i świetnie sprawdza się w gorące dni, bo jasna kolorystyka nie przyciąga promieni słonecznych. Na nodze wyglądają dość masywnie, co uważam za zaletę, bo wtedy noga wygląda zgrabniej.

Powierzchnia Samurajów prawie w całości pokryta jest siateczką o średnich oczkach. Dodatkowo silikonowa, powleczona materiałem wkładka została wyposażona w małe otworki, które dodatkowo wietrzą but. Zatem za wentylację mają u mnie dużego plusa. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jeśli będziemy chcieli biegać w nich w deszczu, siateczka - tak samo jak przepuszcza powietrze - będzie przepuszczać też wodę.

Kolejny plus za jakość. Buty zostały wykonane solidnie, a szwy wydają się być mocne. Przy pięcie cholewka została utwardzona. Poza tym elementem but jest bardzo miękki i dopasowuje się do stopy, dlatego są uniwersalne. Niezbyt trwałe zdają się być tylko sznurówki. Są płaskie i cienkie - czasami się rolują, przez co ich wiązanie nie jest najprzyjemniejsze. Wewnątrz but jest wykończony bardzo precyzyjnie i dobrze jakościowo. Nie czuć żadnych zgrubień, twardości. Nic nie kłuje, ani nie gniecie.

Diadora MYTHOS SAMURAI III W(fot. I. Wysłuch)

Przetestowałam je na podbiegach i zbiegach, w lesie po nierównym terenie i na asfalcie, na kamieniach, w czasie długiego wybiegania i szybkich rytmów. W każdej sytuacji buty sprawdzają się nieźle. Nie czuć nierówności podłoża. Biegałam w nich po leśnych ścieżkach, gdzie w wielu miejscach napotykałam błoto, a także na stadionie na szutrowej bieżni. Noga ani razu mi nie uciekła. Buty stabilizują stopę i świetnie trzymają się podłoża. Przebiegłam się w nich również po parkiecie - tu też nie było mowy o żadnych poślizgach.

Cena wydaje mi się proporcjonalna w stosunku do jakości.

Podsumowanie:

Moim zdaniem buty Diadora MYTHOS SAMURAI III najbardziej nadają się dla osób początkujących i średniozaawansowanych. Polecam do codziennych treningów -  bardziej niż na starty. Świetne na ciepłe, suche dni.

Tester: Iza Wysłuch, autorka bloga Koksik_biega.

Biegam od 2,5 roku. Próbuję zarażać tą pasją i masą pozytywnej energii, a także pokazywać, że biegacze to superludzie. Łączę szkołę z treningami. Mam za sobą liczne starty na bieżni oraz na dystansie 10 km. Moja życiówka na 10km wynosi 43 min. 20 sek. Uwielbiam treningi w terenie, a szczególnie w górach. Prowadzę bloga Koksik_biega, a także fan page na Facebooku.

 

a

adidas Energy Boost 2

z

"Ważne abyś podczas biegu czuła się pewna siebie. Twoją kobiecość znakomicie podkreśli energiczny i nowoczesny design oraz najmodniejszy w tym sezonie stylowy róż, który dominuje w kolorystyce adidas Energy Boost i naszego nowego biegowego outfitu, który dla Ciebie przygotowaliśmy." - to fragment reklamy butów do biegania adidas Energy Boost 2.

Do cukierkowego opisu producenta na początku podeszłam z lekkim przymrużeniem oka. Pomyślałam, że to takie marketingowe "pitu-pitu". No bo co takiego może być unikalnego i wyjątkowego w butach do biegania, oprócz tego, że mają być po prostu wygodne. Myliłam się. adidas Energy Boost 2, to naprawdę produkt z najwyższej z półki.

a

Pierwsze wrażenie? Buty są śliczne! Świetna kolorystyka: połączenie różu (raczej fuksji) z czarnymi paskami i białą podeszwą w tym modelu wypada naprawdę okazale. Efekt wizualny zdecydowanie na piątkę.

Niewielki problem miałam jedynie z podeszwą, która na pierwszy rzut oka nie wzbudziła mojego zaufania. Owszem, czytałam i sporo słyszałam o nowoczesnym materiale Boost, ale po przyjrzeniu się jemu z bliska, przeszło mi przez myśl, że za całym efektem "wow" stoi po prostu przyklejony zwykły styropian.

Okazuje się, że na tym wszelkie podobieństwa się kończą. Materiał ten jest podzielony ze stałych granulek na tysiące małych kapsułek znajdujących się w podeszwie buta. Ich celem jest zbieranie i oddawanie energii. W dodatku właśnie dzięki unikalnej strukturze, kumuluje więcej energii w trakcie każdego kroku biegowego.

a

Przetestowałam je na własnych stopach, więc wiem o czym piszę. Już podczas truchtu poczułam dziwne, choć przyjemne uczucie, jakby buty same gnały do przodu. To efekt niezwykłej sprężystości i wagi adidas Energy Boost. Buty są lekkie niczym piórko i nie ma w tej pochwale ani trochę przesady. Kiedy pierwszy raz je założyłam, w ogóle ich nie czułam. Dopiero po przejrzeniu się w lustrze miałam niezbity dowód, że znajdują się na moich nogach.

Czy widzę jakieś minusy? Pierwszy trening w nowych butach spodobał mi się do tego stopnia, że częściej niż na drogę wpatrywałam się właśnie na nie, podziwiając jak się prezentują. Jakby tego było mało z zaplanowanych trzech-pięciu kilometrów, przebiegłam prawie dziesięć. Ostrzegam, pokusa pokonywania coraz dłuższego dystansu w tym modelu jest naprawdę duża.

Satysfakcja z użytkowania adidas Energy Boost 2 nie opuściła mnie po kolejnych treningach. Buty świetnie sprawdzają się na dłuższych dystansach, jak również podczas wykonywania przebieżek. Znakomicie przylegają do stopy, za czym pewnie stoi oddychająca siatkowa cholewa techfit, która dopasowuje się niczym druga skóra. Raz wybrałam się w nich na poranny jogging nie zakładając skarpetek, a mimo to buty się nie zapociły i nie było potrzeby wystawiania ich na balkon.

W przeciwieństwie do moich poprzednich butów, z którymi początkowe relacje były dosłownie "szorstkie", martwiłam się, że podobny problem w postaci obtarć i opuchnięć, mogę mieć podczas testowania modelu Energy Boost 2. Na szczęście nic podobnego się nie zdarzyło.

W nowych butach biegałam po asfalcie, bieżni, ścieżkach parkowych i leśnych. Na każdej z tych nawierzchni zdały egzamin. Jak widać mój początkowy sceptycyzm był zdecydowanie przesadzony.

Buty adidas Energy Boost 2 w pięknym stylu objęły prowadzenie na mojej prywatnej liście modeli do biegania. Aby nie było za słodko dodam tylko, że jedyną poważną wadą, którą muszę wytknąć, jest ich wysoka cena: 649 zł. Szczerze mówiąc jako początkująca biegaczka raczej nie sięgnęłabym po swój debiutancki model z tak wysokiej półki. Osoby, które jednak zdecydują się zainwestować trochę pieniędzy w przyjemność biegania w tych butach, na pewno nie będą żałowały.

Testerka: Paulina Graczyk-Sas

Biegam od ponad roku, trzy razy w tygodniu. Na razie mam za sobą starty na dystansie 5 km. Przygotowuję się do pierwszej "dziesiątki", w której chciałabym złamać 55 minut. W wolnych dniach od biegania ćwiczę fitness, jeżdżę na rolkach i rowerze.

belka adidas boost 2 męskie

Mizuno Wave Sayonara 2

Pierwsze wrażenie? buty bardzo ładne. Dotychczas Mizuno kojarzyło mi się z marką, która pomija aspekt estetyczny, skupiając się na technologii. Te bardzo miło mnie zaskoczyły. Powiem jak typowa kobieta: są śliczne.

Drugie wrażenie?  Buty niezwykle lekkie. Po wyjęciu z pudełka i powyciąganiu wypełniaczy lekkość powala na kolana biegacza-amatora. Producent podaje wagę 190, moje (rozmiar 39) ważą 189 (zważone na wadze spożywczej).

Moją uwagę zwróciło wypełnienie. Nie był to zgnieciony papier, ale kopytko z wytłoczonej tektury. Producent pokazuje szacunek z jakim powinniśmy traktować te buty. Oczywiście tekturowe kopytka zachowałam, przydadzą się w podróży.

Trzecie wrażenie? Po założeniu, na moich stopach wyglądają bardzo zgrabnie. Wydają się nieco płytsze niż moje pozostałe buty, ale mają dość niskie podbicie co powoduje uczucie, że moja stopa stabilnie przylega do całej podeszwy, a górna część buta przytrzymuje ją w jednym miejscu. Wydają się dość sztywne, mimo że podeszwa jest cieńsza niż buty, w których biegam. Miałam wrażenie, że mają niewiele amortyzacji.

Mizuno Wave Sayonara 2

(fot. B. Brzezowska)

Miałam kłopot z zasznurowaniem. Nie wiedziałam czy zostawić jedną, czy dwie dziurki wolne. Gdy zostawiłam dwie, obawiałam się, że nie będą wystarczająco dobrze trzymać stopy. Gdy zostawiłam tylko jedną wolną, miałam wrażenie, że będą ograniczały ruch stopy.

Zasznurowałam, zostawiając jedną dziurkę wolną i okazało się, że sznurówki są trochę krótkie. Podwójna kokardka wymaga kobiecej sprawności, żeby dobrze zawiązać.

Czwarte wrażenie? Pierwszy bieg. Już po pierwszych krokach czuje się dynamikę butów. Buty są bardzo sprężyste co powoduje, że biegnie się w nich bardzo lekko.

Pierwsze 15 km po twardej nawierzchni były bardzo przyjemne. But dobrze leży na nodze, dobrze trzyma stopę i jest bardzo dynamiczny. Po prostu czuję, że biegnę w nich szybciej niż swoich innych butach. Nie odczuwałam niedoboru amortyzacji. 15 km po mieście odbyło się bez żadnego uszczerbku na stopach. Nie było otarć, odcisków, bólu. Po zdjęciu buta, skarpetka (dry fit) była lekko wilgotna.

Trening interwałowy (11 km) na tartanowej bieżni to sama przyjemność. Biegnie się lekko, but jakby oddaje nam energię z uderzenia w podłoże.

Mizuno Wave Sayonara 2

(fot. B. Brzezowska)

Przy dłuższym biegu (21 km) mimo podwójnej kokardki sznurówka jednego buta poluzowała się. Po treningu czułam lekki ból w łydkach w okolicach piszczeli. Biegam ze śródstopia i być może te buty bardziej angażują moją własną amortyzację. A być może miałam słabszy dzień.

Piąte wrażenie? Pierwszy start: zdecydowałam się wystartować w nich w Półmaratonie Powiatu Zachodniego Warszawskiego. Sprawdziły się na medal. Była życiówka. Biegło się lekko i przyjemnie, bez żadnych dolegliwości. Mżył lekki deszcz. Buty dobrze trzymały się na wilgotnym asfalcie. Nie nasiąknęły wodą. Zanim dotarłam do domu minęło zapewne z półtorej godziny i siateczka zdążyła odprowadzić wilgoć po zdjęciu butów skarpetki były już zupełnie suche.

Tym razem ból w okolicach piszczeli nie pojawił się. Mimo początkowego wrażenia, że buty mają niewiele amortyzacji uważam, że jest jej wystarczająco na dłuższy dystans. Po starcie w Błoniu  wystartowałam w nich w Maratonie Wrocławskim i sprawdziły się.

Dynamika buta wynika z technologii Wave. Nie biegałam w pierwszej edycji Mizuno wave sayonara. Początkowo wydawało mi się, że to but dla biegających ze śródstopia. Po kilku treningach doczytałam że but zapewnia jeszcze lepszy efekt, gdy pięta pierwsza styka się z podłożem. Gdy uderzamy piętą w podłoże but łagodnie ląduje a następnie gładko przetacza się niczym konik na biegunach dając wrażenie bardzo płynnego ruchu, by na koniec dać nodze dodatkowego kopa - to obietnica producenta. Tego efektu nie mogę w pełni docenić, bo nie dotykam piętą podłoża. Spróbowałam jednak "postukać" piętami w asfalt i to jedyne buty w jakich robię to gładko i bezboleśnie. Nie mam tego wrażenia (jak w innych butach), że pięta wpada w podłoże i zatrzymuje ruch stopy.

Podsumowanie. Dla kogo?

Buty dla bardziej zaawansowanych biegaczy biegających co najmniej jeden, dwa sezony, którzy maja na koncie start w maratonie, półmaratonie i zależy im na poprawieniu wyniku. Z założenia na twardą powierzchnię (asfalt) i tam się świetnie sprawdzają. Idealne na treningi szybkościowe. Sprawdzą się w też w długim wybieganiu pod kontem przygotowań do maratonu, nie koniecznie na leśnych ścieżkach. W lesie technologia zastosowana w bucie nie zostanie wykorzystana.

Dla "piętaszków" czyli tych biegających z pięty.

Idealne do startów na 5 km, 10 km i półmaraton. Sprawdziły się też w maratonie.

Jeśli biegamy w różnorodnym terenie, nie powinna to być jedyna para butów.

To będą moje buty startowe.

Testerka: Beata Brzezowska, autorka bloga: run-addict

20 lat temu skończyłam AWF, gdzie nauczono mnie biegać ze śródstopia. Od 3 lat biegam około 40-70 km tygodniowo. Biegam po mieście: chodniki, alejki w parku: asfaltowe i naturalne. Raz w tygodniu staram się biegać w lesie na naturalnej nawierzchni. Długie wybiegania (20-30 km) robię zarówno w lesie na naturalnych ścieżkach jak i w mieście po asfalcie. Raz w tygodniu biegam po bieżni tartanowej - interwały i rytmy. Buty w których ostatnio biegałam to Saucony Kinvara i Saucony FastWitch.

Przebiegłam 4 maratony. Najlepszy wynik 3:57. Mój ulubiony dystans to 21 km - najlepszy wynik: 1:46. Biegam bo lubię: dla samej przyjemności biegania, dla dobrego samopoczucia, dla bycia w dobrej formie. Staram się poprawić wynik w każdym kolejnym maratonie, ale nie za wszelką cenę, dzięki czemu nie miewam kontuzji. Kręci mnie turystyka maratonowa ? każdy kolejny maraton w nowym miejscu.

Puma Faas 600S

a

x

Pierwsze wrażenie po rozpakowaniu pudełka i wzięciu do ręki: buty są lekkie jak piórko. Testowany przeze mnie model miał rozmiar 43. But jest wykonany z materiałów syntetycznych oraz siatki. Dodatkowo podeszwa została wykonana z amortyzującej pianki FaasFoam+ pokrytej bieżnikiem EverRide+. We wnętrzu buta znajdziemy piankową wkładkę ecoOrtholite, która zapewnia stopie komfort i przewiewność. Całość buta sprawia solidne wrażenie, nie znajdziemy tutaj niedokładnych szwów czy niedbałych klejeń. Otwory, przez które przechodzą sznurówki dodatkowo są podklejone, co zabezpiecza przed strzępieniem. Na szlufkach sznurówek znajdują się odblaskowe elementy, zapewniając widoczność na drodze. Estetycznie but prezentuje się bardzo dobrze, zwłaszcza, że testowany przeze egzemplarz jest szary.

Puma Faas 600

(fot. P. Kowalski)

Założenie butów na nogi potwierdza wcześniejszą obserwację, obuwia praktycznie w ogóle nie czuć na stopie ze względu na niską wagę. Pomimo, że moje stopy są dość szerokie nie czułem, jakichkolwiek ucisków. Świetne sznurowadła wykonane z miękkiej tkaniny nie rozwiązują się podczas treningów.

Treningi były dla mnie dużym zaskoczeniem. Biegnąc, ma się poczucie niczym nieskrępowanej swobody. Nic nie ciśnie, nic nie gniecie, a do tego nie ciąży. Kolejną rzeczą, którą można zauważyć od razu jest bardzo dobra przyczepność podeszwy. Testowałem buty na suchym betonie i mokrym asfalcie i nie mogę powiedzieć, żebym w jakikolwiek sposób był zawiedziony.

Buty z pewnością zapewniają dobrą stabilizację stopy - zarówno w osi poprzecznej jak i podłużnej, co dodatkowo zwiększa poczucie mojego bezpieczeństwa. Odpowiadającą mi cechą jest stosunkowo sztywny zapiętek, który dodatkowo utrzymuje stopę we właściwej pozycji. Nie wiedziałem, czego spodziewać się po amortyzacji. Po kilku przebiegniętych treningach okazało się, że pianka FaasFoam+ zapewnia dużą amortyzację, jednocześnie pozostawiając trochę pracy do wykonania układowi stawowemu stopy. Podczas dłuższych wybiegań nie zaobserwowałem, aby stopy były zmęczone nadmierną pracą, tudzież nadmiernie się pociła.

Z pewnością Pumy FAAS 600s staną się moim głównym obuwiem treningowym, być może i startowym. Komfort i stabilizacja zapewnione przez te buty powodują, że treningi w tych butach to prawdziwa przyjemność. Z czystym sumieniem poleciłbym je każdemu, co najmniej średnio zaawansowanemu biegaczowi.

Puma Faas 600S

(fot. P. Kowalski)

Tester: Piotr Kowalski

Jako współautor serwisu Motivato, aktywnie biegam od roku, starając się, na ile czas pozwala, przebiegać do ok. 40 km tygodniowo. Trenuję wszędzie, gdzie tylko się da, jednak preferuję bieganie po leśnych ścieżkach. Mam za sobą starty na wszystkich dystansach do maratonu włącznie. Biegam aby poprawić swoją kondycję, poprawić swój nastrój i w przyszłości wystartować w ultramaratonie górskim.

a

x

Puma Faas 600 v2

a

x

Pierwsze wrażenie? Buty w bardzo ładnej kolorystyce: chłodna, miętowa zieleń i morelowo-różowe dodatki. Wydały się wielkie i toporne, miałam wrażenie, że będą za duże.

Jednolita, piankowa podeszwa oraz piankowa struktura cholewki pokryta siateczką. Wszystko razem wyglądało to troszkę topornie i troszkę tandetnie.

Puma Faas 600 v2(fot. B. Brzezowska)

Gdy wzięłam do ręki, spodziewałam się większej wagi. Wręcz na tę "ilość buta" jest  dość lekki. Cholewka buta jest dość sztywna i nieładnie się załamuje przy zgięciach.

Drugie wrażenie? Po założeniu na moje stopy (niestety całkiem spore jak na mój wzrost) wydały się monstrualne. A to dlatego, że już przyzwyczaiłam się do "mniejszej ilości buta" na nodze. But jest całkiem wygodny, nic nie uwiera, ale cholewka nie przylega do mojej dużej i szerokiej stopy. Czuję sporo luzu w górnej części buta i z boku, co budzi moją obawę, że podczas biegu stopa będzie się przesuwać. Język jest trochę duży i trudno go ułożyć podczas sznurowania ? marszczy się i mam obawy, że będzie uwierał. Póki co, to tylko obawy. Zdecydowanie, stojąc lub spacerując czuję komfort i jestem gotowa w nich biegać.

Trzecie wrażenie? Pierwszy bieg. Od razu 21 km, przebieżka, ale po mieście czyli asfalt, chodnik, kostka i parę kilometrów utwardzonego żwiru.

W butach biegnie się całkiem przyjemnie i komfortowo. Czuję amortyzację pod stopą, szczególnie w środkowej części (biegam ze śródstopia). Wręcz czuję jak but miękko ugina się pod stopą, zwłaszcza przy delikatnych podbiegach. Miłe wrażenie przy zbieganiu - przydaje się amortyzacja pod piętą, przy czym stopa całkiem dobrze siedzi w bucie. Obawiałam się, że stopa będzie się przesuwać do przodu, jednak dobrze usiadła w miękkiej wkładce i pozostała w miejscu. Oczywiście mowa tu o łagodnych, asfaltowych, miejskich "zboczach" jak Agrykola czy łagodne rowerowe ślimaki przy mostach i wiaduktach.

Przy biegu po żwirowej alejce czułam pod stopą większe kamienie. Na asfalcie, betonie, kostce bardzo dobrze trzymają się nawierzchni.

Po 21 km w tempie około 6 minut/km nie czuję żadnych dolegliwości. Żadnych otarć i bąbli. Nawet nadmiernego zmęczenia, ale nie był to wyczerpujący trening.

Sznurówki nie wymagają podwójnej kokardki, czy innych zabezpieczeń. Zawiązane standardowo, na klasyczną kokardkę pozostały niezmiennie zasznurowane przez 21 kilometrów.

Następne przebieżki miały miejsce również w warunkach miejskich, najszybsze w tempie 5:00. Buty absolutnie spełniają swoją funkcję. Chronią i amortyzują, ale też nie angażują mocno stopy.

Czwarte wrażenie? Po 70 kilometrach. Buty wyglądają na lekko sfatygowane. Widać zmarszczki załamania na piankowej podeszwie. Na cholewce, gdzie piankowa struktura pokryta siateczką, załamywała się podczas biegu widać jasne miejsca. Jakby konstrukcja buta nie przewidywała wygięć stopy.

Puma Faas 600 v2

(fot. B. Brzezowska)

Podsumowanie. Dla kogo?

Buty dla niezbyt zaawansowanych biegaczek, które nie mają wielkich ambicji startowych. Traktują bieganie jako rekreację, formę poprawy kondycji, trening uzupełniający do innych dyscyplin. Może nawet myślą o starcie w maratonie, ale jako jednorazową formę sprawdzenia się lub zaliczenia dystansu. Biegaczki, które nie biegają z pięty i potrzebują amortyzacji. Można w nich przebiec pierwszy maraton, jeśli nie mamy ambicji czasowych.

Dobre również jako uniwersalne buty sportowe - do różnych dyscyplin.

Jako buty life-stylowe dla podkreślenie sportowego stylu życia.

Dużo ładniej będą wyglądać na mniejszej stopie.

Testerka: Beata Brzezowska, autorka bloga run-addict

20 lat temu skończyłam AWF, gdzie nauczono mnie biegać ze śródstopia. Od 3 lat biegam około 40-70 km tygodniowo. Biegam po mieście: chodniki, alejki w parku: asfaltowe i naturalne. Raz w tygodniu staram się biegać w lesie na naturalnej nawierzchni. Długie wybiegania (20-30 km) robię zarówno w lesie na naturalnych ścieżkach jak i w mieście po asfalcie. Raz w tygodniu biegam po bieżni tartanowej - interwały i rytmy. Buty w których ostatnio biegam to Saucony Kinvara i Saucony FastWitch, Mizuno Wave Sayonara 2.

Przebiegłam 4 maratony. Najlepszy wynik 3:57. Mój ulubiony dystans to 21 km. Najlepszy wynik: 1:46. Biegam bo lubię: dla samej przyjemności biegania, dla dobrego samopoczucia, dla bycia w dobrej formie. Staram się poprawić wynik w każdym kolejnym maratonie, ale nie za wszelką cenę, dzięki czemu nie miewam kontuzji. Kręci mnie turystyka maratonowa ? każdy kolejny maraton w nowym miejscu.

a

x

Saucony Omni 13

q

Saucony Omni 13 towarzyszyły mi przez około 150 kilometrów podczas mojego bezpośredniego przygotowania startowego do maratonu.

Buty zakładałem na każdy rodzaj treningu: od długich wybiegań po 30 kilometrów, realizowanych w tempie tuż poniżej 5:00 min/km, do zadań tempowych realizowanych na bieżni, gdzie plan treningowy kazał latać znacznie poniżej 4 min/km. Do tego część kilometrów biegałem po lesie, znaczną większość po chodnikach i ulicach mojego miasta.

Myślę zatem, że sprawdziłem je w różnych warunkach, warunkach podobnych do tych, w jakich przychodzi trenować większości biegaczy. A zatem co to za buty?

Omni 13 to klasyczna treningówka. But uniwersalny, do wszystkiego, ale jednocześnie nie do zadań specjalnych. Producent dedykuje go pronatorom i jako pronator powiem, że but oferuje bardzo dobre wsparcie. Już sam wygląd buta obiecuje, że będzie on pomagał pronatorowi, bo konstrukcja buta oparta jest na wysokiej podeszwie, w której wyraźnie odcina się mieszanka pianki odpowiedzialna za kontrolę pronacji.

Saucony Omni 13(fot.M.Żyto)

Co ważne, nie idzie za tym wysoka waga buta. Rozmiar 45 ważył 307 gram i jest to dość dobry wynik w kategorii butów treningowych ze wsparciem. Treningówki w tej grupie często zbliżają się do 350 gram.

Za wsparciem idzie dobra stabilizacja buta. Wersja 13 posiada nieco poszerzoną podeszwę w stosunku do swojego poprzednika - wersji 12. But szeroko opiera się na podłożu i daje poczucie dobrego oparcia. To jedna z cech, które najbardziej polubiłem w tym bucie.

Dość gruba, ale lekka pianka, na której stoi but bardzo mocno izoluje od podłoża. Podczas kilometrów bieganych w lesie zapominałem, że opuściłem równy asfalt, bo Saucony praktycznie pochłaniają wszystkie nierówności, na jakie trafiają. Małe kamyczki, czy zagłębienia wręcz giną pod tym butem. Dla tych, którzy lubią "czuć" podłoże, ten but będzie zbyt izolujący.

Omni 13 oferują bardzo dobrą amortyzację. Są szczególnie miękkie w swej środkowej części, nieco twardsze na pięcie. Ale to na pewno miękki but. Podczas pierwszych kilometrów wydawał mi się wręcz kapciowaty, ale później polubiłem tę kanapowatość buta. Jednocześnie te treningówki nie są mistrzem dynamiki. Miałem wrażenie, że but pochłania dużą część energii z jaką na nim ląduje i niewiele oddaje. To nie jest but do bardzo szybkiego biegania. Na pewno nie jest też to but do szybkich startów.

Saucony Omni 13(fot. M. Żyto)

Dla kogo ten but:

But jest bardzo dobrze wykonany i sprawia solidne wrażenie. Saucony Omni 13 polecam pronatorom, którzy szukają uniwersalnego buta do treningu. But da wam dobrą stabilizację i wsparcie. Do startów, szczególnie na dystansie krótszym od maratońskiego, Saucony nie są dobrym kandydatem. Szczególnie jeśli macie za sobą już trochę kilometrów i walczycie o kolejne życiówki.

Tester: Maciej Żyto

Mam kilkunastoletnie doświadczenie biegowe, a teraz jestem w trakcie przygotowań do bicia 3h w maratonie. Jestem silnym pronatorem (nadmierna pronacja), nie wierzę w buty minimalistyczne, przedkładam stabilizacje i wsparcie w bucie nad małą masę i dynamikę. Biegam po ulicach oraz lesie

życiówka na 1/2M : 1h 22 min

życiówka na 10k : 38min 28 s

objętość tygodniowa treningu ok. 75 km

s

New Balance 1080v4

Adidas, Nike, New Balance, Puma [WIELKI TEST BUTÓW KOLEKCJI LATO 2014]

Do niedawna New Balance kojarzyło mi się głównie z lifestylem. Wiedziałem, że ma bardzo szeroką ofertę biegową, ale przywiązanie do dotychczas używanej marki było za silne, żeby spróbować. Ten test otworzył mi oczy na nowe i lepsze.

Od lat biegam w butach z maksymalną amortyzacją. 1080v4 to świetne rozwiązanie dla tych, którzy szukają wsparcia dla swoich kolan i łydek, ale równocześnie chcą lekkości i trochę więcej prędkości.

New Balance 1080v4(fot. F. Wołowski)

Buty są ok. 10% lżejsze od moich dotychczasowych ulubionych i niezawodnych (to nie jest test porównawczy, więc marki nie wymienię). Są tylko trochę twardsze, a wydają mi się dużo szybsze. I właśnie o to chodziło!

Poszły od razu na głęboką wodę - dosłownie. 21,1 km podczas triathlonu w Poznaniu. Nie zawiodły. Niezły czas pomimo upału, zero otarć i co najważniejsze - doskonale odprowadzały wodę, którą polewali nas organizatorzy. Oczywiście w drugą stronę może to stanowić pewną wadę - biegnąc po trawie natychmiast wiemy czy była zroszona czy nie.
Przy okazji mogłem się też przekonać o przyczepności NB 1080 v4. Jest naprawdę niezła, choć na mokrej nawierzchni czułem lekką niestabilność.

NB 1080 v4 są nieźle wypakowane technologią.

Fantom Fit - to specjalna konstrukcja cholewki - "szkieletowa" polegająca na bezszwowym połączeniu lekkiej syntetycznej siateczki z grubszą warstwą podtrzymującą. Wszystko w imię lekkości i wygody. Faktycznie, w praktyce prawie nie czuć, że ma się je na nogach - stąd ta nazwa "Widmowe". Dodatkowo są bardzo dobrze wentylowane.

New Balance 1080v4 (fot. F. Wołowski)

Pianka N2 to technologia amortyzacji New Balance. Stosowana jest w środkowej części buta, tworząc warstwę pomiędzy cholewką a podeszwą. Dzięki swojej specyfice - niskiej gęstości i wysokiej sprężystości - można użyć mniejszej ilości pianki. A to z kolei pozwala redukować wagę buta. Z pewnością coś jest na rzeczy, gdyż 1080 v4 przy bardzo dużej amortyzacji są wyjątkowo lekkie.

Technologia Abzorb, jak sama nazwa wskazuje, pochłania wstrząsy. I to kolejna technologia, której działanie można w 1080v4 rzeczywiście wyczuć.

Mówiąc krótko, cały wysiłek technologiczny tego modelu idzie w kierunku zapewnienia bardzo dobrej amortyzacji i ochrony przy możliwie minimalnej wadze buta. Nic dodać, nic ująć - tego mi było trzeba.

To buty doskonałe do biegania po twardej nawierzchni. Dobre dla ciężkich biegaczy (80kg+).

Tester: Filip Wołowski

Biegam od 4 lat. Na ogół 60-70KM tygodniowo. 2 lub 3 maratony rocznie, ok. 4-5 zawodów triathlonowych - różne dystanse w tym 2 długie.

PB: 10KM - 43:58; 21,1KM -1:43:08; 42,2KM - 3:39:05

Od kilku lat poza bieganiem zasmakowałem w triathlonie, gdzie bieganie stanowi ostatni często kluczowy etap. Jak powiedział mi doświadczony trener triathlonistów: "Na rowerze można najwięcej zyskać, ale na biegu jeszcze więcej stracić".

a

Asics Gel-Pulse 6

x

x

Buty Asics Gel-Pulse 6 to pierwsze buty tego producenta, w których biegałam. Do tej pory wierna byłam butom Nike. Dlatego, żeby przystosować się do nowego obuwia, musiałam trochę pobiegać.

But waży 270 gramów. Drop wynosi 10 mm.

Pierwsze bieganie niestety zakończyło się obtartą piętą. Potem problem już się nie powtórzył. Rana zagoiła się i mogłam biegać dalej.

Asics Gel-Pulse 6

(fot. K. Pastuszek)

W butach wykonałam treningi szybkościowe i długie wybieganie w lesie. Asics Gel-Pulse 6 to buty o dość sztywnej podeszwie, całkiem dynamiczne. Producent wyposażył ten model w dobrą amortyzację. Pod Piętą znajduje się GEL-owa wstawka. Podeszwa wykonana jest z lekkiej i sprężystej pianki SpEVA.

Aby zwiększyć efektywność przetaczania stopy podczas biegu Asics zastosował system Guidance Line.

Choć producent poleca te buty do startów na asfalcie, to nie zdecydowałabym się na start na tej nawierzchni. But moim zdaniem jest za sztywny.

Bardzo dobrze wypada wentylacja. Siateczka w przedniej części buta daje stopom duży komfort w użytkowaniu.

Asics Gel-Pulse 6(fot. K. Pastuszek)

Testerka: Katarzyna Pastuszek

Regularnie biegam mniej więcej od 3 lat. 3-4 razy w tygodniu, najczęściej po leśnych ścieżkach. Od roku trenuję pod okiem profesjonalnej trenerki, byłej zawodniczki. Na ostatnim półmaratonie mój czas to 1.39. Moim marzeniem jest pokonanie maratonu w czasie 3.30

x

x

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.