Korzystając z Instagrama zaczęliśmy odnosić wrażenie, że jedzenie na nim jest idealne, czasami aż za bardzo. Oczywiście w żadnym wypadku tego nie krytykujemy, bo fajnie jest popatrzyć na piękne zdjęcia jedzenia i nakarmić organizm wzrokiem. Niemniej, zadaliśmy sobie pytania: na ile jest to pracochłonne i na ile praktyczne przy konsumowaniu? Wzięliśmy pod lupę trzy dania. Smoothie - obowiązkowo, popularny ostatnio tost z batata. I królową śniadań - owsiankę.
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hashtag #smoothie. Nie trzeba długo szukać, żeby znaleźć piękne koktajle, które dosłownie wypływają - rzecz jasna - ze słoików. I oczywiście wyglądają obłędnie. Niewiele myśląc, zaopatrzyliśmy się w modnie wyglądający słoik, który, co ciekawe, służy również jako pojemnik na sałatki. Tylko jak z tego potem jeść?
Wzięliśmy nasze ulubione produkty. Banan i szpinak. Taki koktajl lubimy najbardziej. Zblendowaliśmy wszystkie składniki, dodając odrobinę soku z cytryny i napełniliśmy słoik. Zapowiadało się genialnie. Dolewaliśmy wody, aż ze słoika koktajl w końcu wypłynął. Ot skończyła się bajka. Bo nasze zielone cudo zaczęło wyglądać tak, jakby - mówiąc dosłownie - zwymiotowało. Chcieliśmy też u góry położyć pięknie pokrojone banany. W sekundę jednak utopiły się w zawartości słoika.
Wygląd, raczej na dwóję z minusem. Smak dobry, wiadomo. Banan i szpinak - miód dla naszego brzuszka.
No przecież nie mogliśmy pominąć tej wersji śniadania. Tak, chodzi o owsiankę. Różnie u nas jest w redakcji. Jedni ją lubią na słodko, drudzy na słono. Inni w ogóle za nią nie przepadają. Instagramowe profile, te biegowe i kulinarne przepełnione są różnorodnymi wersjami. Dokładnie przyjrzeliśmy się, jak to wszystko wygląda.
Kupiliśmy błyskawiczne płatki owsiane, bo rano przecież trzeba zjeść coś w pośpiechu. Zalaliśmy je i zaczęliśmy kroić owoce. Bardzo dokładnie, bo na innych zdjęciach tak to właśnie wygląda. Banan, kiwi i dla urozmaicenia dodaliśmy też nasiona chia oraz czerwoną porzeczkę. Schody zaczęły się przy układaniu produktów. Z pięciominutowego dania zrobiło się danie w minut dwadzieścia. Układanie było nieco uciążliwe, a efekt? Powiedzmy, że zadowalający.
Tomasz Repeta
Pozostajemy jednak przy zdaniu, że królowa śniadań jest - jakby to powiedziała jedna z naszych redaktorek - zajzajerem, ale tym smacznym. Bo przecież i tak owsianka podczas jedzenia zmienia się w mało atrakcyjnie wyglądającą breję.
Batat - słodki ziemniak. W internetowej encyklopedii piszą, że gości na stołach znacznie rzadziej niż ten tradycyjny. Czyżby? Na Instagramie natknęliśmy się już kilkakrotnie na wersję tosta z batata. A nawet na kilku serwisach popełniono o nim artykuły, gdzie bezapelacyjnie okrzyknięto go internetowym hitem.
Wczytując się w przepis, zobaczyliśmy, że batat należy pokroić. Nie za grubo i nie za cienko. Od razu uprzedzamy, że krojenie nożem surowego ziemniaka jest niebezpieczne. Ostatecznie wszystkie palce u rąk pozostały na swoim miejscu. Włożyliśmy pokrojone plastry do tostera - dwukrotnie, zgodnie z przepisem. Ziemniak po takim przygotowaniu był surowy. Zrobiliśmy go jednak na patelni. Wzięliśmy nasze ulubione produkty, czyli masło orzechowe i pozostałe po owsiance banany oraz czerwoną porzeczkę.
Wszystkie plastry ziemniaka posmarowaliśmy masłem, położyliśmy banana i artystycznie posypaliśmy porzeczką. Oczy jadły na odległość. Wzięliśmy tosta i okazał się być zbyt miękki. Wszystko nam pospadało. I po raz kolejny nasz instagramowy #pornfood okazał się niewypałem. Choć trzeba przyznać, że połączenie batata, masła orzechowego, banana i czerwonej porzeczki jest przehipersmaczne. Jeżeli już postanowicie kosztować ten social mediowy hit, w ostateczności zróbcie to sztućcami.
Tomasz Repeta
Jak to się mówi? Do trzech razy sztuka? Nam jednak coś poszło nie tak. Nie mając siły, wróciliśmy do kuchni i posprzątaliśmy po naszych kulinarnych wojażach. Kto wie, być może kiedyś opanujemy sztukę pięknych dań, które będziemy mogli publikować na naszym oficjalnym profilu i które podbiją Instagram. Nie poddajemy się i w razie postępu, damy znać.