Rozpoczynając przygodę z bieganiem wyobrażamy sobie, że teraz wszystko się zmieni. Sam akt pokonywania kilometrów stanie się mistycznym przeżyciem, kilogramy zaczną lecieć na łeb na szyję, zdobędziemy poklask i chwałę. Mijają dni, a tymczasem nic się spektakularnego nie dzieje. Łapie cię kolka, tętno szaleje, a na dodatek odkąd biegasz, boli cię głowa. Bez sensu.
DEKALOG POCZĄTKUJĄCEGO BIEGACZA
Żeby trening przyniósł efekty, musi upłynąć trochę czasu. Gwarantuję, że po kilku miesiącach zaczniesz w pewnym stopniu inaczej postrzegać siebie, niektóre rzeczy przewartościujesz, być może zmienią się twoje żywieniowe nawyki, będziesz radośniejszy, bardziej optymistycznie nastawiony do świata. Jednak to, czy rewolucja nastanie w twoim życiu, zależy od twojej wytrwałości i chęci pracy nad sobą.
Cieszysz się, że po wielu latach bezruchu wreszcie wziąłeś się za siebie. W euforii biegasz dzień po dniu, bo dzięki temu czujesz się lepiej. I tak mija kilka tygodni, po czym coś zaczyna łupać ci w plecach, kolano nie chce się zginać i do tego czujesz dziwne rwanie w stopie. Próbujesz z tym walczyć, zaciskasz zęby, po czym ostatecznie stwierdzasz, że bieganie jest kontuzjogenne.
JAK NIE BIEGAĆ, CZYLI NAJCZĘSTSZE BŁĘDY POCZĄTKUJĄCYCH
Ciało, które do tej pory nie było odpowiednio używane, musi zaadaptować się do nowej sytuacji. Z pewnością stać je na duże obciążenia, ale dopiero po kilku miesiącach, a nawet latach regularnych treningów. Zacznij od marszobiegów, postaw na ćwiczenia ogólnorozwojowe, stopniowo zwiększaj kilometraż, patrz na swój trening długoterminowo. Nie musisz wszystkiego osiągnąć podczas jednego sezonu.
Biegasz od kilku miesięcy, niedawno przebiegłeś na zawodach dychę z niezłym czasem, w planie masz maraton. Przygotowujesz się do niego, z internetu ściągnąłeś ambitny plan na łamanie "trójki" (a co!). Wszystko idzie dobrze, dopiero na dwa tygodnie przed startem zaczyna "siadać" kolano. Być może nawet pokusisz się, żeby przebiec królewski dystans. Kończysz go w pięć godzin, po czym...nigdy już nie wracasz do biegania.
Powracamy do poprzedniego punktu. Twoje mięśnie, stawy i więzadła muszą się przyzwyczaić do wysiłku. Maraton? Świetny pomysł, ale najwcześniej po roku, a najlepiej po dwóch, trzech latach biegania. W przeciwnym razie będziesz wiecznie borykał się z kontuzjami lub po prostu odejdziesz od aktywności.
To, że boimy się zmęczyć, zwykle wynika z dwóch źródeł. Po pierwsze, w dzieciństwie mama nam powtarzała: nie spoć się, nie szalej tak, odpocznij. Po drugie, siedząc przez większość swojego życia za biurkiem, nie mieliśmy szansy poznać dostatecznie reakcji naszego organizmu. Takie stany jak przyspieszony rytm serca, kolka, wrażenie ciężkości nóg, chociaż zazwyczaj nie są niczym złym, my odbieramy jako ostateczne sygnały wycieńczenia, a tymczasem prawdopodobnie na wiele nas jeszcze wtedy stać. Prawie każdy, doświadczony biegacz jest w stanie ci opowiedzieć dziesiątki historii o tym, jak w trakcie maratonu "umierali" na 30-tym kilometrze, by na 38 poczuć tzw. "drugi oddech" i lekkim krokiem dobiec do mety.
Ciało jest zdolne do wielu wyzwań. Pozwól mu jednak stopniowo przekraczać granice. Twoje możliwości cię zaskoczą!
By mieć jednak czyste sumienie, zanim zaczniesz uprawiać sport, udaj się do lekarza. Zrób morfologię, echo serca, EKG. Jeśli wszystko jest w porządku - działaj!
Współczesny świat pokazuje nam, że możemy mieć wszystko w bardzo krótkim czasie. Wystarczy kupić kilka biegowych gadżetów, suplementy, dobre ciuchy i właściwie wszystko zrobi się samo. Po czym stajemy oko w oko z przyziemną stroną biegania. Trzeba wstać wcześniej, by zdążyć potrenować, a czasem zrezygnować z imprezy. Niestety sukces wymaga zaangażowania, wytrwałości i minimalnego poświęcenia. Tu nie ma dróg na skróty. Po prostu swoje trzeba wybiegać.
Bardzo często bieganie odzwierciedla to, jak zachowujemy się w codziennym życiu. Są osoby, które z powodu braku wiary w siebie szybko się poddają, gdy tylko napotkają problem. W pewnym momencie staje się to nawykowe i co najgorsze, zupełnie nieuświadomione.
Bieganie jest sportem indywidualnym. Owszem, możesz znaleźć grupę, z którą będziesz trenował, możesz wynająć trenera personalnego lub czerpać siłę od przyjaciela, który wspiera cię w trudnych momentach. To wszystko pomaga, tak samo jak motywujące zdjęcia, filmiki, książki o wielkich sportowcach. Warto się tym wspierać. Ale musisz również sam w sobie znaleźć siłę i wiarę, że możesz, że potrafisz. Odkrycie własnego potencjału w bieganiu sprawi, że zaczniesz brać za siebie odpowiedzialność również w codziennym życiu. A to już wielki krok, by stać się spełnionym, szczęśliwym człowiekiem.